-Dorcas, co się stało? -zapytała z troską rudowłosa.
-Jak to co? -zapytała z goryczą. -Znowu pokłóciłam się z Syriuszem. Przecież to żadna nowość. Lily, tak jest codziennie.. Ja już nie wytrzymuję.
-O co tym razem się pokłóciliście? -zapytała Lily.
Martwiła się o przyjaciółkę. Oni kłócą się od miesiąca. Jeśli ona i James nic nie zrobią, to Dorcas i Syriusz po prostu się pozabijają.
-A czy to ważne? Kłócimy się o wszystko, nawet o to kto dzisiaj idzie pierwszy do łazienki.. Lily, ten związek nie ma przyszłości..
-Nie gadaj głupstw! -powiedziała oburzona zielonooka. -Kiedy mi z Jamesem się nie układało i już chciałam od niego odejść, ty powiedziałaś, że przetrwamy, a teraz noszę dziecko w swoim łonie. Wiesz dlaczego teraz jestem z tym Potterem?
Blondynka pokręciła głową.
-Bo się nie poddałam i walczyłam o niego. Więc rusz tą arystokracką dupę i idź do Syriusza!
Panna Meadowes prychnęła.
-Prędzej piekło zamarznie niż ja pierwsza przeproszę! -powiedziała stanowczo i znowu prychnęła.
-Dor.. -zaczęła zdenerwowana Lily, ale przerwał jej dzwonek do drzwi.
Blondynka już wstawała, ale rudowłosa ją powstrzymała.
-Ja pójdę. -powiedziała z miłym uśmiechem.
Podeszła do drzwi i otworzyła. Do środka, jak gdyby nigdy nic, wszedł Syriusz Black we własnej osobie.
-Ja do mojej narzeczonej -powiedział z huncwockim uśmiechem, akcentując ostatni wyraz.
-Proszę.. -powiedziała zrezygnowana Lily.
Weszli do salonu, a blondynka podniosła głowę z nad Proroka Codziennego.
-A ten tu czego? -warknęła.
-Doruś, skarbie.. -zaczął Syriusz z miną zbitego psa.
-Tylko nie skarbie, Black. -syknęła zdenerwowana Dorcas.
-Boże, Meadowes! Czy ty zawsze musisz na mnie warczeć? -podniósł głos.
-Zamknij się, Black! -krzyknęła Meadowes.
-Proszę was nie kłóćcie się.. -wyszeptała Lily, lecz oni nie zwracali na nią uwagi.
-Bo co mi zrobisz, Meadowes?! -krzyknął Black.
-Czy ty zawsze musisz być takim idiotą?! -wydarła się blondynka, a z jej oczu popłynęły łzy.
Nagle Lily złapała się za brzuch.
-Ruda co się dzieje? -zapytali razem przestraszeni.
-To już.. -wyszeptała zielonooka.
-O boże, Lil! -wykrzyknęła Dorcas i do niej doskoczyła.
-Co już? -zapytał głupio Syriusz.
-Idioto, wody jej odeszły! -warknęła blondynka i znowu spojrzała na swoją przyjaciółkę.
-O cholera! -krzyknął Black. -Teleportujemy się do szpitala.
Wzięli Lily za ręce i teleportowali się do szpitala.
-Dajcie jakiegoś uzdrowiciela, Ruda nam rodzi! -krzyknął zdesperowany Syriusz.
Rodzącą od razu zajęli się magomedycy i paru godzinach Lilyanne urodziła ślicznego chłopca o imieniu Harry. Pomyśleć, że jeden "mały" incydent może pogodzić dwójkę kochających się ludzi.
Mały Harry |
Super ! Harry pewnie będzie miał wspaniałe życie !! Mam nadzieję że zwiąże się z Ginny ! ;)
OdpowiedzUsuńW końcu nie ma Voldemorta !
OdpowiedzUsuńdobra zaczełam dopiero czytać twojego bloga, rozmowa dorcas i Lily jest jakaś taka sztuczna ale zobaczymy co bedzie dalej, musze nadrobić te kilkanaście rozdziałów, może zamów sobie w jakiejś szablonarni szablon.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :*
:D Myślałam, że padnę. Nie ma co, ale Syriusz i Dorcas para na medal. No, ale jak to napisałaś jeden incydent może pogodzić ludzi ;) Tego jak się rodzi Harry nigdy nie czytałam ;) Więc plus :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
http://magicznaprzystanblogowelfik.blogspot.com/
Cześć, nie czytałam jeszcze takiego prologu. Może Harry też nie potrafił już wytrzymać tej kłótni :) Zaciekawiło mnie to opowiadanie i zaraz wezmę się za pierwszy rozdział.
OdpowiedzUsuńNo, trochę więcej czasu zajęło mi dotarcie tutaj i rozpoczęcie czytania, ale oto jestem. ^^
OdpowiedzUsuńOstatnie słowa Syriusza mnie rozbawiły. Na odległość czuć, że to facet zdecydowanie arogancki i pewny siebie. Żadnego wahania z jego strony, tylko z grubej rury walnął, że "Ruda nam rodzi". :3 Idem dalej...
[zdradzone-nadzieje] ;*