27 kwietnia 2014

17. "Zerwiesz z nią kontakt i to są Ślizgoni..."

Wszyscy dopiero teraz spostrzegli jedenastoletniego chłopca w okularach, który nieprzytomny ze złotym zniczem w zaciśniętej dłoni i nie siedząc już na miotle, w niebezpiecznym tempie zbliżającego się ku ziemi. Na trybunach dało się słyszeć szydercze śmiechy mieszkańców Domu Węża i przerażone wrzaski pozostałych.. Już nawet Seamus Finningan nie wywijał transparentem, który zrobił jego przyjaciel – Dean. Uczniowie, jak i nauczyciele zastygli w oczekiwaniu. Jedni modlili się teraz, by Potterowi nic się nie stało, a inni błagali, by porządnie się obił. I nagle, tak szybko, że nikt nie zdołał zauważyć kiedy, chłopak zastygł w powietrzu dosłownie kilka stup nad ziemią. Kapitan Ślizgonów siarczyście zaklął. Miał nadzieję, że ten głupi okularnik porządnie rozwali sobie łeb, mała rekompensata za to wygrany mecz przez Gryfonów. Wszyscy zgromadzeni od razu spojrzeli na profesora Dumbledore’a, ale on był równie zaskoczony co oni. To wstrząsnęło nimi jeszcze bardziej. No, bo kto inny jak nie sam dyrektor byłby w stanie rzucić tak mocne zaklęcie? Z podekscytowaniem patrzyli po sobie, doszukując się tej osoby. Właśnie w tym momencie pewien blondyn zobaczył dziewczynkę w jego wieku z wystawioną różdżką i skupioną miną.
— Co na Merlina ta szlama odwala? — zapytał sam siebie Draco Malfoy.
— Mówiłeś coś, Draco?
— Nie, nic. Nie odezwałem się ani słowem, Blaise.
— Po pierwsze, gadasz sam do siebie. Po drugie, nie na tyle cicho, bym tego nie usłyszał. Po trzecie, też to widzę i jestem pod wrażeniem umiejętności Granger. Po czwarte… Stary! Jestem Blaise Zabini i ja wiem wszystko! — powiedział z wesołymi iskierkami w oczach Czarnoskóry.
— Jesteś głupi i tyle!
— Wkurzasz się, bo wiesz, że mam rację, kochanieńki! — pisnął chłopiec, posyłając przyjacielowi rozbawione spojrzenie. — I weź przestań żelować te tlenione włoski!
— One nie są tlenione! — oburzył się Malfoy.
— No masz rację… Są prawie białe.
— Oj, już zamknij się.
— Mówisz do mnie jak do tych przygłupów…
— Kogo? — zapytał zaskoczony blondyn.
— Crabbe i Goyle, twoje masywne sługusy. Już ci powiedziałem, Malfoy, że jestem twoim przyjacielem, a nie chłopcem na posyłki i do rozkazywania.
— Teraz to gadasz jak Pansy.
— O! No to zmienia postać rzeczy. Dziewczyna zaczyna dobrze gadać! — zaśmiał się Zabini.
Ale Draco już go nie słuchał. Znowu spojrzał w stronę Gryfonki.
— Zakochałeś się czy co?
— Powaliło cię, Blaise?! Po pierwsze, fuu! Po drugie, blee! Po trzecie, ohyda! Po czwarte, szlama! Po piąte, Gryfonka. Po szóste, jestem za młody, by umierać. Po siódme, ja się nie zakochuję. Po ósme, miłość nie istnieje… — chłopiec wymieniłby pewnie jeszcze z dziesięć powodów, ale Blaise mu przerwał.
— Dobra, dobra, stop! Gadasz jak nakręcony… Zakumałem już po pierwszych słowach. Tylko wiesz co? Mylisz się, Dracuśku — mówił bardzo spokojnie. — Poza tym… Mówiłem już, że w mojej obecności nie masz nikogo nazywać „szlamą”.
— A ja już mówiłem, że mnie się nie rozkazuje, Zabini.
Brunet chciał mu jeszcze coś powiedzieć, ale przeszkodził mu krzyk zaskoczonej Pansy.
— To Granger?!
— Nie, Draco w różowej sukience!
— Ha ha ha! Bardzo śmieszne, Blaise. Mógłbyś… — znowu mu przerwano.
— Zamknijcie się, ja tu myślę!
— To ty myślisz?
— Od czasu do czasu mi się zdarza, Malfoy! — warknęła oburzona. — Trzeba jej pomóc, bo zaraz zemdleje. Matt, na co czekasz, idioto? Bierz tą głupią różdżkę i mi pomóż!
Chłopiec natychmiast wykonał polecenie przyjaciółki.
— Na trzy, okej? — zapytała, a gdy ten kiwnął głową, powiedziała: — Raz… Dwa… Trzy!
— Wingardium Leviosa! — krzyknęli oboje, a ich zaklęcia złączyły się w jedno i powędrowały w stronę Pottera.
Hermiona od razu to zauważyła i zaskoczona spojrzała na nich. Z wdzięcznością uśmiechnęła się do Princessy i Parkinson. Nawet nie wyobrażali sobie jak jej wtedy pomogli, bo takie mocne zaklęcie zabierało sporo sił i dziewczynce ledwo ich starczało, ale to się zmieniło razem z nadlatującą pomocą dwójki Ślizgonów. Napełniła ją jeszcze większa energia niż na samym początku i mogła na nowo podtrzymywać Harry’ego. Zastanawiało ją tylko jedno… Dlaczego żaden z tych powalonych profesorów nie jest na tyle mądry i nie może wyczarować magicznych noszy. Czy to takie trudne, czy oni naprawdę są tacy głupi? I nagle ją olśniło. Spojrzała porozumiewawczo na Pansy i Matta, a oni zrozumieli o co jej chodzi. Razem podnieśli okularnika na tyle wysoko, by zmieścić pod nim nosze. Kolejne spojrzenie i zgodne kiwnięcie głowami. Ślizgoni napięli mięśnie i całą siłą woli skupili się na zaklęciu, a Hermiona przerwała swoje połączeni z nimi, by po chwili wyczarować to o co im chodziło. Princess i Parkinson również przerwali połączeniem, opadając na ławkę.
— Co się tak gapicie? — warknął oburzony Matt. — Mogliście pomóc, a nie staliście jak spetryfikowani.
— Ja nie będę pomagać szlamom! — odwarknął mu, ale zaraz tego pożałował, bo Pansy uderzyła go w twarz.
— Słuchaj, baranie jeden. Ja też nienawidzę Gryfonów, a tym bardziej Granger, ale jeśli jeszcze raz nazwiesz ją „szlamą”, to osobiście utnę ci ten głupi łeb!
— Spokojnie, Pans…
— Ja mam być spokojna? Ja?! Trzymajcie mnie, bo zaraz zrobię mu krzywdę!
— Pansy, Draco chyba ma rację.
— Ty się lepiej nie odzywaj, głąbie! A kto mi mówił, że ją toleruje? Kto mi gadał, że mogłaby być twoją koleżanką? Kto mi debatował przez bitą godzinę o tym, że może i ona jest przemądrzałą kujonicą, ale także miłą dziewczyną?! — krzyczała z oskarżycielsko wytkniętym palcem w stronę Blaise’a.
— Co?! — zawołali Draco i Matt.
— Cztery litery.
— Yyy… Co? — zapytali jej trzej przyjaciele.
— Gówno!
— Aaaaa…
— Ty teraz nie zmieniaj tematu, Zabini! Mi gadałeś, że ona jest przemądrzałym bachorem, ale nie mam wyzywać jej od „szlam”.
— A co miałem ci powiedzieć? „Tak bardzo ją lubię, ale ty jej nienawidzisz, więc i ja będę ją nienawidził” — zakpił chłopiec. — Tak, nie mam nic do niej, a ty masz z tym jakiś problem, Malfoy?
— Tak! — syknął blondyn.
— No to będziesz… — nie dokończył, bo mu przerwano.
— Ja chciałabym wam podziękować…
Wszyscy odwrócili się z przerażeniem, a najbardziej przestraszony był Blaise. Bał się, że dziewczyna wszystko słyszała, a on nie chciał żeby ona polubiła go za słowa. Nie wiedział czemu, ale chciał zgrywać pozory, że niby jej nie lubi.
— Granger? — zapytali wszyscy ze zdziwieniem.
— Nie Święty Mikołaj. Oczywiście, że ja! — warknęła lekko zirytowana. Nie przywykła do dziękowania Ślizgonom, a oni ją jeszcze dobijają.
— Trochę szacunku, szlamo! — odwarknął Draco z perfidnym uśmiechem. Za te słowa dostał przez głowę od Pansy, a jej „policzę się z tobą w Pokoju Wspólnym, idioto!” usłyszał każdy z nich.
— Stul pysk, Malfoy — powiedziała znudzonym tonem, ale te słowa ją zraniły i to bardzo. — Nie przyszłam tu rozmawiać z tobą tylko z ludźmi na poziomie.
— Niby z kim?
— Mattem i Pansy, no może ewentualnie z Zabinim — warknęła z wrednym uśmiechem.
— Naprawdę? — zapytali powyżej wymienieni.
— Nie na niby! — zirytowała się. — Znaczy… Chciałam podziękować wam za to, że mi pomogliście, a tego tu chcę przeprosić.
— A więc?
— Dziękuję, bez was nie dałabym rady. Przepraszam cię Blaise, za to, że powiedziałam iż jesteś „tylko głupim kretynem na posyłki”…
­— Nie ma za co.
— Nie wybaczam ci, Granger. Te słowa doszczętnie zraniły moje uczucia i zrobiło mi się strasznie smutno — powiedział obrażonym głosem i założył ręce na piersi.
— No weź, Blaise! Przeprosiłam cię i nie miałam tego na myśli!
— Ale powiedziałaś i mnie obraziłaś.
Hermiona się odwróciła i zaczęła iść w stronę Gryfonów mocno przy tym zaciskając powieki.
Ja mu dam udawać!
Poczuła jak po jej policzkach płyną łzy. I oto jej chodziło! Gwałtownie się zatrzymała i odwróciła się z powrotem do nich.
— Mi naprawdę jest przykro! — krzyknęła ze smutkiem, a potem o mało nie zachłysnęła się powietrzem. Blaise Zabini patrzał na nią z przerażeniem, a ona ledwo powstrzymała się od wybuchnięcia śmiechem.
— Wybaczam ci, tylko nie płacz! Nie chciałem żebyś ryczała! — zawołał i szybko ją przytulił. — No już dobrze, Granger. Dobra dziewczynka. Blaisik tylko żartował!
— Hermionka też! — warknęła dziewczynka i z całej siły ugryzła go w ucho.
— AŁA! — wrzasnął chłopiec i szybko od niej odskoczył. — Granger, ty małpo!
— Na razie, Zabini! — zawołała i z wrednym uśmieszkiem podeszła do przyjaciół.
Od razu zaatakował ją Ron.
— Herm, co ty wyczyniasz? To są Ś-l-i-z-g-o-n-i! — krzyknął cały czerwony na twarzy. — Przeliterować?
— Już to zrobiłeś… — mruknęła. — Nie wydaje ci się, że warto im podziękować?
— No tak, ale nie powinnaś od razu całować się z Zabinim! Jesteś jeszcze za młoda, a po drugie to było obrzydliwe — wytknął jej, szarpiąc przy tym.
— Na mózg upadłeś? — zapytała zaskoczona. Ona wiedziała, że Ron nie jest najinteligentniejszym z jej przyjaciół, ale teraz przeszedł sam siebie.
— Nie! Oni też to widzieli, prawda?! — zawołał, ale nie przestawał nią potrząsać.
— Z tego co ja widziałem, Hermiona ugryzła go w ucho, a ten krzyknął — powiedział Seamus i odsunął zdenerwowanego Rona.
— O… To ja przepraszam… Myślałem, że ty jesteś… — szepnął zmieszany.
— To nie myśl, bo nie wychodzi ci to na dobre, a porozmawiamy jak zmądrzejesz, Ronald — warknęła i pobiegła w kierunku szkoły, a zaraz za nią Julia.
Jak on mógł pomyśleć coś takiego? Ona się stara spłatać figla Ślizgonowi, a jej przyjaciel oskarża ją o bratanie się z wrogiem. Poza tym ona nie jest nienormalna i nie całuje się z chłopcami w tak młodym wieku. Może i jest troszeczkę nienormalna, ma charakterek i nie wiadomo czego się można po niej spodziewać, ale na Boga! Nadal ma jedenaście lat. Czuła żal do Rona, że tak na nią naskoczył i że zrobił z niej puszczalską krowę. Tak, zmieniła się, ale ludzie! Bez przesady. Kochała nadal książki, naukę i lekcję, ale to, że ma prawdziwą przyjaciółkę kompletnie zmieniło jej światopogląd. Wychodzi na dwór, rozmawia z kolegami z innych domów i coraz częściej lata na miotle. Od samego początku nie lubiła tego latającego ustrojstwa, ale po długich i męczących namowach Julii – zgodziła się. Zmienił się również stosunek do dwójki Ślizgonów – Pansy i Matta. To, że jej pomogli… Ona naprawdę to doceniła i powstrzymywała się przed wzruszeniem. Tylko czemu Weasley nie mógł zrozumieć, że ona nie całowała się z żadnym Zabinim. Szkoda, że nie ma tutaj jej rudej przyjaciółki – Ginny. Hermiona dobrze pamiętała jak się poznały. Zaczęło się to od rodziców Harry’ego.

* Wasza kochana Zgredkowa, daje w tym rozdziale aż dwie retrospekcje i ma nadzieje, że się cieszycie, bo baaardzo się starała nie narobić powtórzeń :D *

Mała pięcioletnia szatynka podążała ciemną ulicą razem z rodzicami, którzy trzymali ją za ręce.
— I co, maleńka. Podobała się ta bajka? — zapytał pan Granger z uśmiechem.
— Taak! Najlepsze było jak Tabaluga dmuchał ogniem! — zawołała dziewczynka z wielkim uśmiechem.
— Jeśli chcesz, to jutro możemy też pójść do kina — zaproponowała mama z takim samym uśmiechem jak jej córka.
— Taaak! — pisnęła uradowana i przytuliła się najpierw do mamy, a potem do taty.
Ciszę przerwało głośne pyknięcie, a potem kilka przedłużonych jęków i mała Hermiona lekko podskoczyła.
— Mamo! Tam chyba ktoś jest! — krzyknęła podekscytowana i od razu pobiegła w miejsce, z którego dochodziły odgłosy.
Na ziemi leżał zakrwawiony mężczyzna, ale nie odezwał się ani słowem, kiedy dziewczynka wskoczyła mu na plecy. Do Hermiony podbiegli przestraszeni rodzice, a potem zabrali ją od rannego. Dziewczynka im się wyrwała i natychmiast podeszła do zakrwawionego, a potem dźgnęła go w oko.
— Słonko, nic ci nie jest? Ten pan nic złego ci nie zrobił? — zapytała przestraszona kobieta.
— Nie, nie! Chyba nie żyje… — mruknęła i mrugnęła do rodziców. — Może od razu go zakopać!
— Hermiona! — zawołała przerażona pani Granger.
— Wujek Stan znowu pozwolił oglądać ci filmy dla dorosłych? — zapytał rozbawiony tata.
— Ale nie mów mu tego, bo będzie zły! — ostrzegła córka. — To jak? Do worka, czy do kosza na śmieci?
— Aż tak ze mną źle nie jest! — zaśmiał się cicho okularnik i podniósł się do pozycji siedzącej.
Grangerowie podskoczyli, tylko Hermiona stała z uśmiechem.
— Pan się nie rusza. Gliny już jadą! — zawołała z satysfakcją, a potem kopnęła mężczyznę w piszczel. — Mówiłam, ze nie ma pan się ruszać! Czy ja mówie po chińsku?!
— Spokojnie, młoda! — zaśmiał się głośno. — Masz niezłego kopa!
— Dziękuję!
— Ależ nie ma… — zakrwawiony nie zdążył odpowiedzieć, bo usłyszeli kolejne pyknięcie, a obok nich zmaterializowali się dwaj mężczyźni i kobieta.
— Tu jesteś, James, a my żeśmy szukali cię w Kanadzie! — zawołał czarnowłosy mężczyzna. — Co ty tu robisz?
— Siedzę… — mruknął, przeczesując ręką włosy.
— Co tu się u licha dzieję? Kim wy jesteście? Jak wy się tu znaleźliście? Wariaci jacyś. Choć Herm. Idziemy do domu! — mówili na przemian rodzice i pociągnęli szarpiącą się dziewczynkę.
— Nie, tato! To jest bandyta, a ja muszę dopilnować by poszedł do pierdla! — krzyknęła dziewczynka i podeszła do jednego z tajemniczych mężczyzn.
— Prze pana, to jest bandyta! Proszę go zamknąć do wiezienia! — zawołała.
— Rogacz. W co ty się znowu wkopałeś?! Ruda cię zabije! — zaśmiał się czarnowłosy, ale po chwili zdał sobie z czegoś sprawę. — Przecież, to mugole… Znowu musimy wyczyścić im pamięć.
— Nie, Łapo! Oni są spoko i na pewno nikomu nie wygadają, że jesteśmy czarodziejami. Pacz jaka ta młoda jest super! Musi poznać mojego Harry’ego! — mówił podekscytowany James.
— To w takim razie… Moją Chloe też! — zawtórował mu przyjaciel.
— Black! To też moje dziecko! — zirytowała się kobieta.
— No chyba sam go nie zrobiłem, Meadowes! — zaśmiał się.
— Nazywam się „Black”! Tak trudno pojąć?!
— No jakoś nie mogę się przyzwyczaić… 
— To powinieneś zacząć!
— Przepraszam, że przeszkadzam w jakże mądrej wymianie zdań, ale… Mówicie, że jesteście czarodziejami, a to się dobrze składa. Taki jeden idiota ukradł mi karton elektrycznych szczoteczek do zębów. Flatcher — powiedział pan Granger.
— A oto się nie martw… Jak masz na imię? 
— George.
— No więc, oto się nie martw George, bo ja wielki Syriusz Black rozwiążę tę sprawę! — zawołał z wielkim uśmiechem.
— Halo! Ja tu próbuję ratować świat, a wy mi przeszkadzacie! Bierzcie tego zbója, bo go pobije! — zawołała buntowniczo Hermiona.
Dziewczynka jak na swój wiek miała naprawdę dobrą pamięć i zapamiętała każde słowo z tego filmu.
— Tak jest! — zasalutowali jej i deportowali się razem z Jamesem.
— Kolejna akcja zakończona, kurzy bobku! — zawołała wesoło do swojego ojca, a ten razem z matką wybuchli śmiechem.
— A teraz grzecznie mi wytłumaczysz o co chodziło! — rozkazała pani Granger.
— Pod koniec zeszłego tygodnia ukradziono nam karton tych nowych szczoteczek. Widziałem jak złodziej macha jakimś patykiem, a potem te pudła tak po prostu lecą. Zanim odjechał spisałem jego numery rejestracji. Teraz już nam się gnój nie wywinie, co nie, ptasie gówno? — wytłumaczył, a na koniec zwrócił się do córki, która wyszczerzyła się do niego w uśmiechu.

Od tamtego wydarzenia minęło kilka dni i wtedy pojawił się Syriusz Black z wielkim uśmiechem i kartonem elektrycznych szczoteczek. Od tego czasu rodzice zaczęli przyjaźnić się z Jamesem i Syriuszem oraz Lily i Dorcas, a Hermiona z Harrym i Chloe. Kiedy miała sześć lat pojechała na tydzień do Potterów i zdarzyło się tak, że wybrało się tam również pewne rudowłose rodzeństwo – Fred, George, Ron i Ginny. Tak właśnie poznała swoją rudą przyjaciółkę i już wtedy były nie rozłączne. Niestety kiedyś to się musiało zmienić, bo jedna z nich pojechała do Hogwartu. Co z tego, że piszą do siebie listy jak nie mogą porozmawiać. Już wtedy rodzice panny Granger wiedzieli, że jest inna niż wszystkie dzieci. No bo, jaka normalna pięciolatka zachowywałaby się jak typowy mugolski policjant? Była mądrzejsza niż przeciętne dziecko w jej wieku, miała lepszą pamięć od swojej mamy i zachowywała się jak ośmiolatka. Pierwsze słowa powiedziała gdy miała zaledwie dwa miesiące*, a w wieku sześciu lat wygrywała wszystkie konkursy recytatorskie na skalę światową. Grangerowie dopiero później zrozumieli, że ich córka jest czarownicą, tak jak ich przyjaciele. Byli dumni ze swojej córki, a ona była szczęśliwa. Gdy się tak zastanawiała, to stwierdziła, że od zawsze kłóciła się z Ronem, ale bez przesady.
— Czekaj, Granger! — usłyszała krzyk Julii, ale się nie odwróciła, tylko się zatrzymała/
— Czego?! — warknęła, kiedy ta stanęła obok niej.
— Gówna psiego… — mruknęła zirytowana McCorwin.
— A, to fajnie wtedy.
— Weź się zamknij, bo zaraz ci walnę!
— Nie rozkazuj mi!
— Bo co?!
— Bo ja ci walnę!
— Ekstra!
— Super!
— Och, zamknij się! — krzyknęły w tym samym momencie, a potem wybuchły śmiechem.
— Grenger… Nie przejmuj się rudnym… Każdy wie jak to było, a że on jest jakiś nienormalny i napalony, że wszędzie widzi tylko pocałunki albo łóżko, to już jego problem! — powiedziała z uśmiechem.
— Bo on mnie wkurza! Niby jest moim przyjacielem, a nie wierzy w to co mówię! — zdenerwowała się szatynka. — On mnie naprawdę denerwuje i przyrzekam, że jeszcze raz coś powie, to mu walnę!
— Spokojnie, luzik! — zaśmiała się Julia, posyłając jej rozbawione spojrzenie. — To jest Weasley, tego nie ogarniesz!
— McCorwin… Wiem o tym, ale ja się z nim przyjaźnię od pięciu lat i to chyba normalne, że mi przykro.
— Nie kumam…
— Nie rozumiesz, bo nie masz przyjaciela, z którym spędziłabyś tyle czasu! — syknęła zdenerwowana Hermiona.
— Jesteś tego taka pewna?! — warknęła wściekła Julia. Może i jest arystokratką, ale to nie znaczy, że nie ma przyjaciół. — To chodź! Przekonamy się!
Złapała Granger za rękę i pociągnęła ją w stronę szkoły. 
A ja głupia myślałam, że będę miała przyjaciółkę w tej szkole. Miałam nadzieję, że ktoś mnie polubi, zmieni, a nawet mi zaufa. Chciałam mieć kogoś kto zawsze przy mnie będzie… Czy to jest takie trudne do pojęcia? Staram się jak mogę, by Granger mi zaufała i polubiła, a ona mi tu wyskakuje z takim czymś, już ja jej pokażę! Chce zobaczyć, że miałam przyjaciółkę? Chce?! To zobaczy! Niech tylko dojdziemy do pokoju Pottera!
— Gdzie ty mnie ciągniesz?! — warknęła Hermiona, szarpiąc się.
— Zobaczysz, a teraz siedź cicho!
— Nie rozkazuj mi!
— Jeśli będę chciałam, to będę!
— Super. Jestem ciągnięta gdzieś gdzie nie chcę iść bez własnej woli. Po prostu cudownie! Gdybym chociaż… — Julia jej przerwała.
— Zamknij się, bo nadajesz jakbyś zaraz miała wylecieć w powietrze. Bla, bla bla bla, bla bla, Bla bla bla bla! Czy twoja gęba się czasami zamyka? Ja wiem, gdzie idziemy i to ci powinno wystarczyć! — wywarczała zirytowana. — Gdybyś jeszcze skracała te zdania, ale nie! Po co? Zacznij gadać jeszcze mądrzej! „Cieszę się, ponieważ nie wiem czy jestem mało inteligentna czy to tylko pozory. Jednakowoż uważam iż nie powinnaś zaciągać mnie w miejsce, którego nie znam”. I ja mam to zrozumieć?!
— Dobra, prowadź… — mruknęła urażona.
Weszły przez wrota do holu głównego, a potem zaczęły wspinać się po schodach, aż dotarły do portretu Grubej Damy.
— Po co my tu przyszłyśmy? Powinnyśmy być u Harry’ego i go wspierać, a nie latać po całym zamku jak oszalałe. Nie rozumiesz… — zdenerwowana Julia jej przerwała.
— Na brudne gacie Snape’a, czy mogłabyś się w końcu przymknąć?! Idziemy do dormitorium Lunatyków!
— Po co?
— Zobaczysz! — warknęła i pociągnęła zdezorientowaną Hermionę za sobą.
W PW nie było nikogo, chyba dlatego, że był właśnie obiad. Blondynka pociągnęła szatynkę w stronę dormitoriów chłopców. Szły szybko, aż doszły do drzwi z numerem 12. McCorwin pociągnęła za klamkę i razem weszły do środka, a potem stanęły oniemiałe. Pokój Lunatyków wyglądał jak istne pobojowisko, tylko wokół jednego łóżka panował ład i porządek. Dziewczynki mogły się założyć o własną głowę, że ów posłanie należało do Seamusa. Julia szła, kopiąc różne rzeczy i ciągnąc Hermionę. W końcu doszły do łóżka Harry’ego. Blondynka otworzyła jego kufer i wyciągnęła myślodsiewnię, a potem pochyliła się nad nią. Zamknęła oczy i pomyślała o Holly, swojej przyjaciółce, a z po jej policzku spłynęła jedna jedyna łza i skapnęła do naczynia. Kolejny raz tego dnia pociągnęła Granger za rękę i razem zanurzyły się w wspomnieniu.

* Łapcie drugą retrospekcję! Może niektórzy zmienią zdanie o Julii, która wcale nie jest taka zła ;) *


Dwie dziewczynki bawiły się w ogrodzie pełnym kwiatów i drzew. Były do siebie podobne, obie blondynki o niebieskich oczach. Jedna z nich wskoczyła drugiej na plecy i zawołała.
— Będziemy najlepszymi przyjaciółkami? Bez względu na to co się stanie?
— Zawsze, Holly… — wyszeptała druga i przytuliła do siebie dziewczynkę.
— Jul, jesteś moją pierwszą i jedyną przyjaciółką, wiesz? — zapytała z uśmiechem Holly.
— Kitujesz! — zaśmiała się Julia. — Nie. Ty to mówisz na serio, prawda?
— Tak. Inni mówią, że nie będą się ze mną bawić, bo przyjaźnię się z tobą, a ty jesteś dziwna. Żebyś widziała minę jednej idiotki, kiedy jej przywaliłam! — zawołała znowu z wielkim uśmiechem.
Nagle koło nich pojawiła się kobieta, która była uderzająco podobna do Julii, tylko że ona miała surowy wyraz twarzy i zimne spojrzenie.
— Juliett, wracamy do domu — powiedziała chłodno i złapała córkę za rękę.
— Mogę jeszcze chwilę zostać? — zapytała tym samym tonem, ale w jej głosie dało się wyczuć nadzieję.
— Nie i nie proś mnie, bo wiesz jaka będzie odpowiedź! — warknęła pani McCorwin i pociągnęła Julię w stronę domu.
— Do zobaczenia jutro! — krzyknęła do Holly i już jej nie było.
Odwróciła się w stronę mamy i zauważyła w jej oczach wściekłość.
— Już nigdy z nią nie będziesz rozmawiać. Nigdy więcej się z nią nie spotkasz ani nie napiszesz. Zerwiesz z nią kontakt i nie odezwiesz się ani słowem, zrozumiano? Jeśli nie wywiążesz się z tego co mówię, to wiesz co się stanie. Pamiętasz jak boli, gdy dostajesz Cruciatusem, prawda Juliett? — wywarczała kobieta.
— Ale matko! — zaprotestowała córka, ale nic więcej nie powiedziała, bo dostała w twarz od mamy.


Dziewczyny z powrotem wróciły do dormitorium, a Hermiona była zaskoczona, ale i smutna.
— Nadal uważasz, że nie wiem co to długoletnia przyjaźń? — warknęła Julia, patrząc chłodno w oczy Granger.
— Nie wiedziałam…
— Nikt oprócz Dracona tego nie wiedział, no i teraz ciebie. Nie wmówisz mi, że nie miałam przyjaciółki. Z Holly przyjaźniłam się dłużnej niż ty z Rudym. Prawie osiem lat, a moja głupia matka zniszczyła to w jedną minutę! — warczała dalej zdenerwowana.
— Przepraszam… — zaczęła znowu, ale i tym razem Julia jej przerwała.
— Co mi da głupie przepraszam, jak ty uważasz, że nie mam uczuć?! Myślisz, że nam, urodzonym w rodzinie Czystej Krwi, jest tak łatwo co? Wiesz bale, kasa, przyjaciele i popularność… Super, nie? Gówno super. W dupie mam to wszystko! Wolałabym mieć normalną rodzinę, moją przyjaciółkę Holly, kuzyna, który się ode mnie nie odwraca, bo znalazłam sobie przyjaciół w Gryffindorze. Ale nie. Musiałam urodzić się jako pieprzona arystokratka! Wiesz co jest w tym wszystkim najlepsze? Myślałam, że jesteś moją przyjaciółką, że mi ufasz i lubisz, a tak naprawdę okazało się, że uważasz mnie za bezuczuciową arystokratkę. Myślałam, że dzięki tobie przeciwstawię się rodzicom i odzyskam Holly, że razem z tobą i nią będziemy przyjaciółkami, ale wiesz co? Mam już wszystko w dupię! I to, że… — teraz to ona nie dokończyła, bo Hermiona ją przytuliła.
— Przepraszam… Przepraszam za to co powiedziałam. Jestem głupia i porąbana. Wiesz co? Masz rację. Dzięki mnie przeciwstawisz się rodzicom i odzyskasz Holly! Jesteś silniejsza od nich i dasz radę! — zawołała przez łzy dziewczynka.
— Dziękuję, Gran… Hermiono… — wyszeptała Julia i odwzajemniła uścisk. — Teraz idziemy do Pottera, nie?
— Noo.

*Dzieci czarodziejów rozwijają się szybciej. No, przynajmniej w moim opowiadaniu ;)

---------------------------
No hejo, skrzaty wy moje :*
Jak podoba się rozdział? Starałam się zrobić mniej powtórzeń, udało mi się? :D
Kolejny rozdział pojawi się w następną nadzieję i przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale wena robi sobie swoje i poszła gdzie pieprz rośnie, ale teraz będę dodawać co tydzień :*
Dziękuję, że jesteście, komentujecie, wyświetlacie. 
Ogólnie planuję 7 tomów tego bloga, więc szybko się mnie nie pozbędziecie! :D
Dedykacja dla Mi You Kii z < KLIK >

Zgredek ♥

8 komentarzy:

  1. EEEEE druga -_- tutaj dziś albo jutro pojawi się piękny kom :D ( hahahahaa skromnosć moja najlepsza cecha hahahah)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy mnie zabijasz? Teraz czy po skończeniu tego komentarza?
      Najpierw zacznę od genialnych cytatów :D
      "Stary! Jestem Blaise Zabini i ja wiem wszystko! " - Ech jak ja go lubię, uwielbiam :D Te jego teksty, fajnie kreujesz jego postać, ja już sie nie umiem dodczekać na wiesz jakie parringi :D A jeszcze tak dużo czasu -_-
      "— Wkurzasz się, bo wiesz, że mam rację, kochanieńki! — pisnął chłopiec, posyłając przyjacielowi rozbawione spojrzenie. — I weź przestań żelować te tlenione włoski!
      — One nie są tlenione! — oburzył się Malfoy.
      — No masz rację… Są prawie białe.
      — Oj, już zamknij się.
      — Mówisz do mnie jak do tych przygłupów…
      — Kogo? — zapytał zaskoczony blondyn.
      — Crabbe i Goyle, twoje masywne sługusy. Już ci powiedziałem, Malfoy, że jestem twoim przyjacielem, a nie chłopcem na posyłki i do rozkazywania.
      — Teraz to gadasz jak Pansy.
      — O! No to zmienia postać rzeczy. Dziewczyna zaczyna dobrze gadać! — zaśmiał się Zabini.
      Ale Draco już go nie słuchał. Znowu spojrzał w stronę Gryfonki.
      — Zakochałeś się czy co?
      — Powaliło cię, Blaise?! Po pierwsze, fuu! Po drugie, blee! Po trzecie, ohyda! Po czwarte, szlama! Po piąte, Gryfonka. Po szóste, jestem za młody, by umierać. Po siódme, ja się nie zakochuję. Po ósme, miłość nie istnieje… — chłopiec wymieniłby pewnie jeszcze z dziesięć powodów, ale Blaise mu przerwał.
      — Dobra, dobra, stop! Gadasz jak nakręcony… Zakumałem już po pierwszych słowach. Tylko wiesz co? Mylisz się, Dracuśku — mówił bardzo spokojnie"
      - leżałam na ziemi , a wszyscy patrzyli się na mnie jak na psychiczną jakąś ,ale przecież to szczegół hahahah :D
      "(...)ale przeszkodził mu krzyk zaskoczonej Pansy.
      — To Granger?!
      — Nie, Draco w różowej sukience!
      — Ha ha ha! Bardzo śmieszne, Blaise. Mógłbyś… — znowu mu przerwano.
      — Zamknijcie się, ja tu myślę!
      — To ty myślisz?
      — Od czasu do czasu mi się zdarza, Malfoy! — warknęła oburzona" - uwielbiam ich trójkę gdy się przyjaźnią, a u cb to bardzo fajna trójca, mmmmm :D Ale pamiętaj Dracze to 1/któaś moich mężów!!!!
      "— Ty się lepiej nie odzywaj, głąbie! A kto mi mówił, że ją toleruje? Kto mi gadał, że mogłaby być twoją koleżanką? Kto mi debatował przez bitą godzinę o tym, że może i ona jest przemądrzałą kujonicą, ale także miłą dziewczyną?! — krzyczała z oskarżycielsko wytkniętym palcem w stronę Blaise’a." - ja już nie moge nabawię sie przez cb jakiejś choroby z tego śmiania.
      .
      .
      .
      .
      .
      .
      .
      .
      No a teraz dalsza treść komentarza. A i jeszcze raz przepraszam , że tak długo nie komentowałam tego rozdziału.
      Gdybym dopadła matkę Julie to, eh, grrr normalnie cruciatus to zamało, o wiem wzięłabym sztylet o Tobiasa lub od mojej Melisy i ją zadźgała co ty na to? Normalnie, ehh...
      Choć tak wielbie Draco to normalnie przywaliłabym mu z liścia na opamiętanie. Zaskoczyła mnie ( pozytywnie of kors) Pansy, przez parę ostatnio przeczytanych opowiadań zaczęłam ją lubić i to nawet, nawet. Blaise jeden z moich ulubieńców. Ron - brak mi słów normalnie jak możńa być takim hipokrytą?
      Niech się nie miesza, Hermiona ma prawo robić to co chce i z kim chce. Chociaż wiadomo, żę podobało by mi się gyby takie rzeczy z Dracze robiła.
      Paplanina Blaisa bezcenna :D :D
      Jeju zabrakło mi słów.
      Nauczyciele?
      Hmm czyżby ich ktoś spetryfikował?
      Normalnie ich uczniowie madrzesi od nich, to to się dzieje, swiat na psy schodzi hahahahhaha :D
      CO Ci jeszcze napisać, rozdział jak każdy genialny, a retrospekcje ;**
      Julie i Holly - żal mi ich naprawdę, masz rację zmieniłam zdanie o Julie :D
      Pozdrawiam i weny
      #skruszona #z #minką #kota #ze #shreka #przepraszająca #cię #bardzo #twoja #fortuna #strasznie #skroman #powalona #przyjaciółka #z #fejsa #i #z #blogosfery #Paulla #K :D :D

      Usuń
  2. Super rozdział! Końcówka najlepsza <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedna Julia :o Ja akurat nie miałam o niej totalnie złego zdania, byłam raczej pełna obaw co do jej osoby, ale... :o
    Ejejejejej. Czy Ty planujesz z tego zrobić swego rodzaju Dramajni? :o <3 Jeśli tak to będziesz moim absolutnym mistrzem. Nie dość, że świat bez Voldzia, to jeszcze Dramajni.
    A jak nie, to i tak jesteś moim mistrzem, pamiętaj. Twój Blejzi jest superowy <3
    Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale TOTALNIE NIE ZAUWAŻYŁAM NOWEGO ROZDZIALU :O Teraz coś mnie tknęło, ogarnęłam listę obserwowanych blogów i prawie się załamałam. 6 dni temu?! No wstyd.
    A teraz też spadam, zanim się za bardzo rozpiszę, choć wiem, że bardzo byś tego chciała (sorki) bo mam po prawej strony taaaki stos podręczników. Patrzą na mnie zbolałym wzrokiem i muszę się nimi zająć. Wybacz, wybacz. Adios.
    Lumossy
    <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem okropna. Okropna, paskudna, A FE!
    Jeszcze nie przeczytałam :c
    Miałam teraz egzaminy, majówka, zamieszanie z wyjazdem do Londynu... sama chyba rozumiesz :C i ogólnie zrobiłam sobie urlop od blogów...
    Ale nadrobię, obiecuję! Jak tylko się ogarnę, to przeczytam wszystkie zaległe rozdziały! <3
    Przepraszam, kochana :c ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy04 maja, 2014

    Dis is soł very very kurwa naprawdę very gud! <3 :3
    Cleo Vannes

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy04 maja, 2014

    No hej!
    Jestem pojebana, że nie dodałam komentarza, a widząc, że Ala też nie dodała, to ona też jest pojebana!
    Ogarnij, to, że ja i ona jesteśmy przyjaciółkami od dobrych paru lat i ja się nie skapnęłam, że to ona xDDD Ta moja głupota nie zna granic!
    Draco jest głupi i mnie wkurza i to serio wkurza! Niech on się lepiej ogarnie, bo mu wpierdolę! -,- Ale i tak go kocham!
    Blaise i Pansy i Matt, oni są zajebiści, ale w książce są tacy głupi, nudni, sztywni i pieprznięci arystokraterzy xD U ciebie jest inaczej i za to cię kocham! Nie zmieniasz się nawet, jeśli inni tego od ciebie wymagają! <333
    Harry... MAM NADZIEJĘ, ŻE BĘDZIE ŻYŁ :* :D
    Hermiona jest taka odważna i kochana, bo pomogła przyjacielowi, kiedy wszyscy profesorkowie patrzyli się na to jakby ich piorun jebnął, a Pansy i Matt jej pomogli. Its so good :D Loviciam ich za to ^^
    Ron to pieprzony hipokryta, jej zakazuje i drze na nią pizdę, a sam robi -,- Aleś on głupi!
    Wspomnienia... Jedno miłe drugie nie. Bidna Julia... :c Jakbym to ja miała taką matkę, to też bym sb współczuła xD
    Pozdro, weny itd itp :D
    Justysia

    OdpowiedzUsuń

Komentarz piszesz przez kilka minut, a ja rozdział w kilka godzin/dni. Komentując dajesz mi motywacje bym pisała szybciej i lepiej. :)

3xff#e2d173xhx#d8c846xhx#dbd075xhx#c7b943xhx#988c25xhx#c8b832xhx#b8ac47xff1xff⋆xfxxfx✶xfxxfx⋆xff8xff20xff80xff5xff4xff40xff0 Harry Potter Magical Wand