5 października 2014

Piętnaście dni

Piękna szatynka szła wolno korytarzem z wielkim uśmiechem na ustach, który nie schodził z jej twarzy już od kilku dobrych dni. Mimo, że niektórzy dalej patrzyli na nią spod byka to jej to nie przeszkadzało, bo w końcu znalazła to upragnione szczęście. Co z tego, że tym szczęściem był odwieczny wróg? To już nie miało dla niej znaczenia, bo czuła, że to właśnie przy nim chciałaby się zestarzeć. Teraz była wdzięczna McGonagall, że umieściła ją i Malfoya w wspólnym dormitorium.
Na początku było trudno, a nawet bardzo ciężko. Miotali w siebie różnymi zaklęciami, wyzwiskami i przedmiotami, kłócąc się przy tym tak, że cały Hogwart to słyszał. Później przyszła tolerancja, niby nic się nie zmieniło, ale przynajmniej zniknęły "wredna szlama" i "pieprzona fretka". Następna w kolejności pojawiła się przyjaźń i mimo, że dalej się ze sobą sprzeczali, to jednak zaczęli rozmawiać i ufać sobie nawzajem. Potem nadeszła miłość, mimo tego, że żadne z nich tego nie chciało. Przerażona swoimi uczuciami wyprowadziła się z ich wspólnego dormitorium na kilka dni, a on przez ten czas sypiał z różnymi dziewczynami, by zapomnieć o niej. Wróciła, gdy on już nie wytrzymywał. Kiedy spojrzeli sobie w oczy - zrozumieli, że nie mogą bez siebie żyć. Wtedy pierwszy raz się pocałowali i spędzili wspólnie noc. Dalej samo się potoczyło. Wyznali sobie miłość i zaczęli się spotykać, co było zdziwieniem dla wszystkich uczniów, profesorów, duchów i obrazów. Po tygodniu przyzwyczaili się do widoku Hermiony Granger i Draco Malfoya trzymających się za ręce i rozmawiających bez nienawiści. Kiedy sobie przypominała każdą chwilę z tym Ślizgonem to mimowolnie się uśmiechała.
Dotarła do obrazu Czarnej Wdowy i cicho wypowiedziała hasło, które brzmiało "Czekoladowe Żaby". Cicho weszła do wspólnego salonu i stanęła jak wryta. W jej oczach pojawiły się łzy bólu, a z ust zszedł uśmiech. To co zobaczyła sprawiło, że już teraz wiedziała, że na zawsze zostanie to w jej pamięci i już nigdy nie zniknie. Zastanawiacie się pewnie co to takiego było? Co sprawiło, że jej serce rozpadło się na milion kawałeczków, a ona straciła chęć do życia? Może to, że jej chłopak pieprzył się z jej najlepszą przyjaciółką na kanapie. Nawet nie usłyszeli, kiedy weszła, ale ona nie żałowała, że właśnie przyłapała chłopaka na zdradzie. To uświadomiło ją jaka głupia była przez ten cały czas, ja bezmyślnie mu ufała i była zakochana w nim po uszy. Teraz w jej sercu były tylko dwa uczucia - ból i nienawiść. Bez zbędnego myślenia wyciągnęła swoją różdżkę i spróbowała wyczarować patronusa. Po dziesięciu nieudolnych próbach pojawiła się przed nią niekształtna wydra, a to zabolało jeszcze bardziej. Powiedziała do niej kilka słów, a ta zniknęła, zostawiając po sobie tylko lekki powiew ciepła. Zastanawiała się jak można być aż takim głupim i nie zobaczyć nawet patronusa skaczącego po całym salonie. Usłyszała kroki, więc szybko wyszła przez dziurę w portrecie na korytarz. Spodziewała się raczej Blaise'a Zabiniego, a nie długonogiej blondynki. Miała na sobie wysokie szpilki i płaszcz, chyba tylko płaszcz. Spojrzała na nią z pogardą, a ona się natychmiast zatrzymała. Hermiona spuściła na chwilę głowę, ocierając łzę, która mimowolnie spływała po policzku. Panna Grager była załamana jak nigdy, czuła przerażający ból. Bolała ją miłość do niego, którą on tak podstępnie wykorzystał. Poczuła do niego nienawiść, taką jakiej jeszcze nigdy nie czuła, a o Ginny lepiej nie wspominać. Szkoda tylko, że tą całą złość na nich przyćmiewało cierpienie i ból.
— Granger? — zdziwiła się niebieskooka. — Co ty tu robisz?
— Stoję, nie widać? — stwierdziła gorzko szatynka, patrząc na blondynkę ze zrezygnowaniem. Samantha odeszła z rozbawieniem w swoich błękitnych oczach, a na jej miejscu znalazła się panna Lovegood.
Ta delikatnie wzruszyła ramionami, patrząc na Hermionę ze współczuciem, dobrze interpretując jej załamanie. Położyła jej wolno dłoń na ramieniu, patrząc na dziewczynę z troską w oczach. Jeszcze nigdy nie widziała tej Gryfonki płaczącej, więc była pewna, że stało się coś naprawdę złego, sprawiającego, że panna Granger poczuję się podle.
— Co się stało, kochana?
Szatynka spojrzała na nią załzawionym oczami.
— Nie potrzebuję litości, Luna — odpowiedziała twardo, strzepując rękę koleżanki.
— Ale, Hermiona...
— Poradzę sobie.
Blondynka pokręciła głową, patrząc na pannę Granger ze smutkiem, chciała jej jakoś pomóc.
— Ale, Mionka...
— Do cholery jasnej! — warknęła zirytowana szatynka, spuszczając głowę. — Czy ja mówię po chińsku?! Wszystko jest w porządku… — Po tych słowach po jej policzkach zaczęły płynąć łzy, które natychmiast zaczęła ścierać.
Luna bez słowa podeszła i przytuliła zrozpaczoną Hermionę, która pod wpływem jej dotyku się uspokajała, a gdy już całkowicie się opanowała to rzuciła na siebie kilka zaklęć i wyglądała normalnie, a wręcz perfekcyjnie.
— Dziękuję, Luna… — wyszeptała z wdzięcznością, patrząc na nią z bladym uśmiechem.
Jedyną osobą, która mogła nie zdziwić się, że Panna - Idealna - Wiem - Wszystko - Granger umie w jednej sekundzie zmienić się z zawsze wesołej optymistki w załamaną i zranioną, małą dziewczynkę, była właśnie Luna Lovegood. Hermiona była jeszcze przed chwilą własnym cieniem, wrakiem człowieka, a teraz? Wyglądała jakby nic nigdy się nie stało i na dodatek się uśmiechała.
— Wybacz, Mionka, że nie mogę zostać z tobą dłużej, ale muszę wracać do Pokoju Wspólnego Krukonów… — powiedziała smutnym głosem, lecz dało się w nim wyszukać troskę i zmartwienie. — Poradzisz sobie beze mnie?
Szatynka pokiwała pewnie głową, uśmiechając się szeroko do przyjaciółki. Za wszelką cenę chciała ukryć przed nią swoje uczucia, bo była pewna, że w innym wypadku Luna nie ruszyłaby się stąd o krok. Pożegnały się mocnym uściskiem, a panna Lovegood zastrzegła, że jeszcze dzisiaj ją odwiedzi, na co Hermiona ze śmiechem odpowiedziała, że to raczej ona powinna przyjdzie do blondynki. Kiedy zamyślona dziewczyna zniknęła za rogiem, mijając się przy tym z Blaisem Zabinim, który natychmiast podbiegł do panny Granger, patrząc na nią z uwagą.
— Dobra, Mionka… — zaczął spokojnym głosem, chociaż jego oczy mówiły, że do opanowania mu daleko. Był podekscytowany tym, co ma zamiar mu powiedzieć szatynka, ale ona na jego miejscu by się tak nie cieszyła. — …mów po co miałem przybyć tutaj w tempie ekspresowym.
Gryfonka spojrzała mu w oczy, a on zrozumiał, że nie będzie to nic miłego, więc tylko wyprostował się lekko z delikatnym uśmiechem. Hermiona nie chciała go ranić tym, co samo ją zraniło, ale musiała mu to powiedzieć. Lepiej ona niż gdyby zrobiła to jego dziewczyna, która aktualnie uprawia seks na jej ulubionej kanapie i w dodatku z jej chłopakiem, który już długo nim nie pobędzie.
— Blaise, to co ci powiem nie będzie miłe… — powiedziała lekko łamiącym się głosem, ale starała się być silna, więc położyła mu dłoń na ramieniu.
— Mi możesz wszystko powiedzieć, Mionuś — stwierdził z powagą, a jej zebrało się na płacz. Jak mogła w tej chwili powiedzieć mu coś, co złamałoby mu serce. Przecież Blaise Zabini to jeden z jej najlepszych przyjaciół, ale musiała to zrobić, bo w innym wypadku sprawiłaby mu jeszcze większy ból. — Możesz powierzyć mi nawet największą tajemnicę, a ja będę milczał jak grób.
Wzięła głęboki oddech, policzyła w myślach do dziesięciu i nalazła w sobie dość odwagi by wypowiedzieć te słowa.
— Ginny i Malfoy bzykają się teraz na mojej kanapie… — wyszeptała ze spuszczoną głową, wiedząc, że nie zniesie tego bólu w oczach bruneta. Zdawała sobie sprawę, że była cholernie bezpośrednia i na dodatek nietaktowna, ale inaczej nie dałaby rady tego powiedzieć na głos
Blaise’a zatkało, ale zaraz potem pokręcił głową z niedowierzaniem. Panna Granger zrozumiała to jako znak, że jej nie wierzy i spodziewała się krzyków jaka to ona nie jest.
— Ale się dobrali, nie ma co… — syknął z nienawistnym błyskiem w oku, a Hermiona wytrzeszczyła na niego oczy. Czyli jednak jej wierzył? W jej rozbitym na milion kawałeczku sercu pojawiło się ciepło, przecież miała jego – przyjaciela.
— Mam pomysł, Blaisie — stwierdziła z podłym uśmiechem, zupełnie niepodobnym do jej osoby. Każdy dobrze wiedział, że panna Granger nie należy do osób, które szybko wybaczają. Najczęściej było tak, że zamiast płakać, jeść tony lodów i oglądać jakieś romansidła, ona się mściła. Tak było i tym razem, tyle, że zemsta miała być słodsza niż zwykle.
— Zamieniam się w słuch, Mionka — powiedział mniej entuzjastycznie, dobrze wiedząc, że Hermiona będzie chciała zrobić im to samo. Tyle, że brunet był zbyt załamany tym, co się stało.
— Och, już ja wiem, że się na to nie piszesz — mruknęła w odpowiedzi, a na jego twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech. Szatynka zawsze umiała go rozbawić, tyle, że teraz jakoś nie było mu do śmiechu. — Pewnie myślisz, że chcę się zemścić i jak zwykle masz rację.
— Ma się ten dar — wypiął dumnie pierś do przodu, a Hermiona cicho parsknęła.
— Musimy udawać, że nic nie wiemy, a potem zaatakować i po sprawie — mrugnęła do niego, a chłopak cicho się zaśmiał. — Żartuję przecież! Oczywiście, że mam lepszy pomysł. Pytanie tylko brzmi, czy uda ci się wytrzymać jeszcze piętnaście dni w tym całym bałaganie.
Zawsze stawał murem za panną Granger i nic tego nie mogło zmienić, więc dlaczego miałoby być tak i tym razem? Po krótkim zastanowieniu, kiwnął głową.
— Tak, Hermiono.

~*~

Hermiona dobrze obliczyła sobie czas, w którym Draco Malfoy miał się jej oświadczyć. Był to dzień po tym, jak nakryła go z Ginny na sofie. Gdy uklęknął przed nią i wyciągnął pierścionek, to ta zaczęła piszczeć i krzyczeć z radości. Wyznaczyli datę ślubu już na piętnastego czerwca, czyli miała tylko piętnaście dni na przygotowanie się. Kupił jej bajkową suknię, buty, wszystko. To miał być jej najcudowniejszy dzień w życiu i strasznie się z tego powodu cieszyła. Z tego szczęścia, które od niej emanowało, dało się wyczuć dumę, wyższość i arogancję. Nikt sobie nawet nie zdawał sprawy jak ona bardzo cieszyła się z tego ślubu.  Najbardziej nie mogła się doczekać niespodzianki, którą szykowała dla narzeczonego z tej okazji. Panna Granger oczywiście uparła się, żeby pan młody nie zobaczył jej sukni przed ceremonią, więc przyjedzie osobno limuzyną. Draco cieszył się szczęściem swojej ukochanej i spełniał każdą jej zachciankę. Innymi słowy wszystko zostało gotowe, zapięte na ostatni guzik i wykonane perfekcyjnie.

~*~

Nastał ten ważny dla nich dzień. Obydwoje byli podekscytowani i lekko zdenerwowani. Mimo, że tego dnia w ogóle się nie widzieli, to i tak myślami byli razem.
Draco właśnie ubierał swoją marynarkę, kiedy do środka wbiegł podekscytowany Blaise. Nikt nawet nie wiedział jak ten brunet cieszył się z tego wydarzenia, po prostu emanowało od niego szczęście, a nawet radość. Blondyn uśmiechnął się do przyjaciela radośnie, na co Zabini wyszczerzył się w wielkim uśmiechu.
— No, stary — zaczął, poruszając sugestywnie brwiami. Draco tylko przewrócił oczami. — Dzisiaj się chajtasz!
Malfoy zrobił przerażoną minę, a zarazem wyglądała jak ta, która mówiła „Hej, jestem zbitym pieskiem. Przytul mnie!”. Zawsze lubił Blaise’a za to jego luzackie nastawienie do życia. Uda się albo nie uda się.
— Z Granger — dodał blondyn z niedowierzaniem, a Blaise się cicho zaśmiał. Tak naprawdę chciał trochę odstresować przyjaciela od zmartwień ze ślubem.
Kiedy pan młody był już gotowy to od razu wyszli teleportowali się przed otwartą bramę kościoła. Rozejrzeli się dookoła i zauważyli, że większość jego gości jest, ale nie ma jeszcze ani jednego członka rodziny Hermiony. Wydawało mu się to dziwne, ale stwierdził, że mogą przecież zaraz przyjść. Draco zaczął się już poważnie denerwować tym, że panny młodej jeszcze nie ma. Do cholery, przecież to jest jej ślub!
— Gdzie ona kurwa jest?! — warknął wkurzony i zirytowany Malfoy Junior. — Zawsze punktualna, a jak ma być na czas to jej nie ma!
Blaise cicho parsknął, ale zaraz potem spoważniał, bo Smok rzucił mu mordercze spojrzenie. I nagle Draco zauważył w oddali zbliżającą się limuzynę, więc od razu się wyprostował. Chwilę później samochód stał już dokładnie przed nim, natychmiast otworzył drzwi i to co ujrzał sprawiło, że omal nie dostał zawału. Na fotelu gdzie powinna siedzieć panna Granger było szesnaście zdjęć i jeden mały notesik. Draco przełknął ślinę i przyjrzał się obrazkom, a to co ujrzał, sprawiło, że omal nie upadł na podłogę. Najgorsze jednak było to, że oni to zobaczyli. Wszyscy i każdy z osobna. A on co zrobił? Stał jakby go piorun trzasnął, gapiąc się w jego zdjęcia podczas stosunków z piętnastoma różnymi kobietami. Nie spodziewał się, że ona się o tym dowie i nagle uświadomił sobie co się stało. Ona wiedziała, że ją zdradza i to wielokrotnie. Tyle, że to nie było tak! On musiał to zrobić, nie miał wyjścia. Lucjusz go do tego zmusił, no w pewnym sensie… Miał wybór albo ją zdradzać i się z nią ożenić, albo ją zostawić i dać jej być szczęśliwym. Wybrał to pierwsze i okazał się cholernym egoistą, ale nawet teraz nie wybrałby tego drugiego, bo nie wyobrażał sobie życia bez niej. Szkoda, że dopiero teraz to zrozumiał. Źle zrobił, wszystko spieprzył.
Wziął do rąk notes i otworzył go na pierwszej stronie, ale od razu pożałował tego, że w ogóle go ruszył. Na pierwszej stronie było napisane jej zgrabnym, ładnym pismem.

To jest dla Ciebie, Draco. Twój prezent ślubny ode mnie.
Moje pożegnanie.
-Granger

Po tym jak przeczytał te słowa, w jego sercu pojawiła się pustka, teraz wiedział, że ją stracił. Mimo, że wiedział, że kiedyś to się stanie, to nie spodziewał się, że go to tak zaboli. Nigdy jednak nie obwiniał o to jej, tylko siebie samego, bo to jego wina, że tak się potoczyło. Przerzucił kartkę i zrozumiał, że ona opisała każde z tych piętnastu dni, jednak napisała wstęp, coś na styl prologu.

Pamiętasz początek tego wszystkiego, Malfoy? Tą chwilę, gdy mówiłeś, że się we mnie zakochałeś? Ja na przykład, bardzo dobrze to zapamiętałam.
Pierdzieliłeś jakieś głupoty,  że jestem dla Ciebie najważniejsza, a ja w to uwierzyłam.  Dasz wiarę? Byłam taka pieprznięta i uwierzyła w to, że najgorszy Ślizgon, zaraz po samym Slytherinie, zakochał się w głupiej szlamie. Tyle, że tego już nie zmienię,  choć teraz żałuję, że nie wybrałam Mike’a, gdy mogłam.  Ech… Ja i te moje pieprzone wybory.
Jednak, zmądrzałam, kochanie.  Dowodem jest ten notes i zdjęcia, które pewnie oglądałeś z erekcją w gaciach. Mam nadzieję, że zobaczyli to wszyscy zgromadzeni z Twojej rodziny, jak i Nasi wspólni przyjaciele (nie twoje podniecenie, tylko moją niespodziankę). Zdziwiło Cię pewnie to, że nikogo nie było ode mnie, ale zdążyłam obdzwonić wszystkich i powiedzieć im, że „Draco Malfoy okazał się skończonym idiotą”. Moja matka miała później chyba nadzieję, że się z nią prześpisz, bo oblizała się naprawdę obleśnie, a mnie prawie diabli wzięli. Słowo daję, Malfoy. Miałeś rację, że moja matka miała na Ciebie ochotę… Pierdzielić ją i jej głupotę, bo teraz w końcu jestem wolna!
Nie muszę martwić się o to, że Cię zdradzę, że kogoś pocałuję czy przytulę, bo jestem wolnym człowiekiem i nawet nie wiesz jak dobrze się z tym czuję. Skaczę z radości, Malfoy!
Możesz przejść już do tej części, gdzie w ostatnich w dniach opisałam swoje uczucia. Może to jeszcze bardziej Cię wkurzy i zawstydzi, skarbie.

Draco mimowolnie przewrócił oczami, przewracając kartkę na następną stronę.

Pierwszy dzień.
Och, jak przyjemnie… Nie, Malfoy? Tak pieprzyć się z inną na MOJEJ kanapie, która jest moją ULUBIONĄ kanapą. Znaczy była, bo gdy zobaczyłam jak bzykasz na niej Ginny, to nigdy więcej mój zgrabny tyłek na niej nie spoczął. Nie spodziewałam się, że tak bardzo Ci nie wystarczam, że aż tak będziesz się zabawiał. Jednak rozwaliły mnie słowa na sam koniec „Ubieraj się szybciej, bo Hermiona zaraz przyjdzie”. Nie, no w tamtym momencie myślałam, że zesikam się ze śmiechu. Od kiedy interesuje Cię, czy zobaczę to, czy też nie. Pierwszego dnia pieprzyłeś Kelly Wood.

Drugi dzień.
Ale się wystraszyłam… Mówię Ci, Malfoy. Prawie bym wpadła, bo jeszcze chwila i byście się skapnęli, że na was patrzę i cykam zdjęcia. Wiesz co? Zawsze mi się wydawało, że ten nasz cały związek może się udać i, mimo tego ciągłego poniżania, miałam nadzieję, że razem damy radę. Kurde… Czy ja zawsze muszę się mylić w takich sprawach?  Cóż za ironia Panna-Wiem-To-Wszystko-Granger nie wie wszystkiego. Mimo, że byłam tą pieprzoną, brudną szlamą, to nigdy Cię nie zdradziłam, Malfoy.  Dziwne nie? Przez tyle lat w Hogwarcie nazywałeś mnie dziwką i szmatą, ale to nie ja się taka okazałam, prawda? I kto teraz jest dziwką, panie Malfoy? Nie przewracaj wcale oczami, bo dobrze wiesz, że i tak mam rację. A z kim pieprzył się tego dnia szanowny arystokrata od siedmiu boleści? Lavender Brown.

Trzeci dzień.
Kurde! Malfoy, znajdź sobie lepsze miejsce do pieprzenia! Nie moją kanapę, to święte miejsce, baranie! Jesteś tak w sobie zaślepiony i nawet nie zauważyłeś, kiedy przestałam odpracowywać ten szlaban. Ba, ty nawet nie słuchałeś, kiedy Ci o tym powiedziałam. Ja pierdziu… Miałam gdzieś taką skrytą nadzieję, coś jak wielki wybuch we łbie „No takie… KA BUM!”, tyle że ona zamieniła się w obojętność. Jesteś kobieciarzem, co więcej, jesteś najzwyklejszym dziwkarzem. Tu sypiasz z jedną, tu z drugą, chodzisz z trzecią, zaręczasz się z czwartą, a chajtasz z piątą. Szkoda tylko, że ja nie lubię jak ktoś mną pogrywa, kochanie.  Myślałeś, że Twój plan się powiedzie? Ha! Marzenia, one są takie piękne. Miałeś nadzieję, że nie odkryję Twojej słodkiej tajemnicy? Och… Jaka szkoda, skarbie. Tyle, że ja powiedziałam Ci na samym początku, kotku, że ja nie jestem laską od pieprzenia. Kto dzisiaj  miał zaszczyt dostać, drogocenną jak gówno sklątki tylnowybuchowej, spermę Draco Malfoya? Roxanne Owen.

Czwarty dzień.
Jakoś tak dziwnie, nie? Kurde, przynajmniej dla mnie. Pieprzysz sobie pierwszą lepszą laskę, a ze mną chcesz się żenić. Przecież to nie ma sensu, Malfoy. Dlaczego chcesz mnie zatrzymać przy swoim lodowatym i skamieniałym sercu, no czemu?!
Pamiętasz chwilę, kiedy powiedziałam Ci, że się w Tobie zakochałam? Mniejsza o to… Ważne, że ja pamiętam.  Kojarzysz to pierdzielone Prima Aprillis? No jakbyś mógł zapomnieć, wtedy zbłaźniłam się przed całą budą. Ja i to moje „Kocham Cię”, ty i to twoje „Najlepszy kawał jaki ktoś kiedykolwiek mi zrobił”. Tyle, że nawet nie wiedziałam, że jest pierwszy kwietnia, ale grałam i chyba mi się udało. Szanowny arystokrata nawet nie podejrzewał, że zakocha się w nim brudna szlama.
Czy mi się wydaje, czy ja nigdy nie powiedziałam Ci tych słów wprost? No wiesz jakich… Nigdy chyba nie wyznałam Ci miłości, co nie, Draco? Ja pierdzielę… Do czego to doszło. Mówię do Ciebie po imieniu, dobre, nie? Nie obrazisz się jeśli zacznę przeklinać? Ty zawsze to robiłeś, a ja nic nie gadałam, więc ty też nie możesz! Okej. Nigdy nie wybaczę Ci tej mojej, kochanej kanapy! Kogo pieprzyłeś dziś? Violett Barones.

Piąty dzień.
Pierdolę to, kumasz? Mam ochotę Cię zabić za to twoje cholerne kłamstwo! Myślisz, że jak powiesz, że byłeś na treningu quidditcha, to Ci uwierzę? Nie oszukujmy się, nigdy nie umiałeś mnie okłamać. Do jasnej cholery, zawsze mówiłeś mi prawdę, głąbie kapuściany! Och… Jak ja Cię nie znoszę, Malfoy. Gdybym tylko mogła wejść w trakcie twojego bzykania Caroline Webb, to wiedziałbyś co to zawód, gnoju. Zawsze, ale to zawsze, byłam z Tobą szczera i tak mi się odpłacasz, padalcu jeden? Możesz pieprzyć kogo tam sobie chcesz, bo mi to już wszystko jedno, ale nigdy mnie nie oszukuj. To był nawet dobry pomysł z tym pieprzonym notesem, bo przynajmniej wiem, że się wkurzasz za każde wyzwisko w rzucone przeze mnie w Twoją stronę. Ha! Teraz pewnie przewracasz oczami, zgadłam? I czemu mnie to nie dziwi. Pierdolę, znowu zanieczyściłeś moją własną, ukochaną kanapę. Nie wybaczę tego, zabiję!

Szósty dzień.
Czy ja już mówiłam, jak bardzo Cię nienawidzę, Malfoy? Nie?!  Nienawidzę Cię, tak bardzo Cię nienawidzę. Znowu mnie okłamałeś, mimo że obiecywałeś, że już nigdy tego nie zrobisz. Nie prosiłam Cię o żadne wyjaśnienia, tylko o szczerość. Czy to jest naprawdę tak dużo? Jak widać, nawet takiego gnoja, jakim jesteś Ty, na to nie stać. Tylko, dlaczego ja się tym przejmuję? Przecież… Ty mnie ciągle zdradzasz, a ja… Przejmuję się Twoimi kłamstwami?  Czy ja naprawdę jestem taka głupia, czy mi się tylko wydaje? Powinnam Ci spuścić takie manto, że Twoje dzieci urodziłyby się z siniakami, które odziedziczyłyby po Tobie. Jakim Ty jesteś zasranym gnojem! Pomyśleć, że ja kiedykolwiek Cię kochałam. Kurwa! Znowu pieprzyłeś się na mojej kanapie, znowu na niej! Ale z kim tym razem? Ashley Cotton.

Siódmy dzień.
Nie wiem, czy jeszcze długo tak wytrzymam. Myślisz, że to jest takie proste? No wiesz… Patrzeć na osobę, którą się kocha, która tak potwornie zraniła, i udawać, że wszystko jest w porządku.  Jednak nie jest i nie tylko ja o tym wiem, ale także ty, Ginny i Blaise. Myślałeś, że on się nie dowie? Byłeś pewny, że nic nie zrobi? Jesteś najgorszym człowiekiem jakiego w życiu spotkałam, Malfoy. Nie dlatego, że zraniłeś mnie, ale dlatego, że zdradziłeś najlepszego przyjaciela. Ja tam w porównaniu do niego jestem chodzącą wiedźmą, a na nim powinni wzorować się wszyscy, którzy chcieliby narysować anioła (a może Diabła), bo Blaise to chodząca dobroć. Tyle, że pewien zadufany w sobie kretyn, postanowił złamać jego dobroć, sprawiając, że ów Anioł się już nawet nie uśmiecha. Dzisiaj znowu pieprzyłeś jakąś pierwszą lepszą puszczalską na mojej kanapie. Tylko jak miała na imię… O, już wiem! Dafne Rivens.

Ósmy dzień.
Stałam się obojętna, nic już do Ciebie nie czuję, rozumiesz? Po tym jak bzykałeś kolejną dziewczynę, a ja znowu musiałam na to patrzeć, to wszystko straciło dla mnie sens. Szkoda tylko, że tak późno zrozumiałam swój błąd i Twoje pierdolone zachowanie. Jak ja Cię nienawidzę, Malfoy! Widziałeś Blaise’a? Zauważyłeś, jak bardzo się zmienił od dnia, w którym dowiedzieliśmy się o waszych zdradach? Zastanawiam się jednak, jak Ginny mogła z nim zerwać… Przecież to jest najlepszy chłopak na świecie, nikt mu w niczym nie dorównuje – na dodatek jest pomocny i skromny. Mogłabym patrzeć Tobie w oczy podczas, gdy ty pieprzyłbyś się z jakąś dziewczyną, ale nie dałam rady spojrzeć Blaise’owi w oczy, kiedy dowiedział się o zdradzie Ginny. Po jaką cholerę się z nami wiązaliście, skoro wiedzieliście, że i tak nas zdradzicie?  Obydwoje jesteście popieprzeni i tak strasznie jest mi Was żal, bo to Wasze posuwanie zrobiło Wam pranie mózgu. Chciałabym zobaczyć Twoją minę, kiedy to ktoś by bzykał mnie! A kogo dziś pierniczył Pan-Zaraz-Cię-Wyrucham? Emily Union.

Dziewiąty dzień.
Pamiętasz dzień, w którym pokazałeś mi swoją tajemnicę, Malfoy? Mam nadzieję, że tak, bo to właśnie wtedy uświadomiłam sobie (najprawdopodobniej mylnie), że mnie kochasz. Poszłam tam z Tobą, mimo że nie wiedziałam, czy warto mi w ogóle ruszać dupę z ciepłej kanapy. Zabrałeś mnie tam, do niej, a ja się rozryczałam jak małe dziecko. Czy ty musiałeś okazać się wrażliwym i zagubionym chłopcem? Mówiłeś, że jestem jedyną osobą, która poszła tam razem z Tobą. Nawet ojca nigdy tam nie zabierałeś, a mnie wziąłeś bez zastanowienia.  Kupiłeś tą piękną czarną różę i kazałeś mi ją przetrzymać do czasu, aż dojdziemy na miejsce. Mimo że byłam zdziwiona, to zrobiłam to, o co mnie prosiłeś. Chyba pierwszy raz byłeś tak zdenerwowany i przestraszony, przynajmniej w mojej obecności. Kiedy byliśmy już na miejscu, wziąłeś ode mnie czarne kwiecie i położyłeś na jej grobie, roniąc łzę. Wtedy już wiedziałam, że masz uczucia i zrozumiałam, że mnie kochasz. Gdyby nie zabranie mnie na cmentarz, do Twojej mamy, to nigdy nie uwierzyłabym, że pieprzony arystokrata od siedmiu boleści, jednak coś czuje. Przypomniałam sobie to wtedy, ale kiedy zobaczyłam jak pieprzysz Danielle Stale, to od razu stałam się obojętna.

Dziesiąty dzień.
Właśnie przypomniałam sobie nasze początki, Malfoy. Jakim ty byłeś sukinsynem, normalnie gorszym niż jesteś teraz. Cóż… Ja wtedy nie byłam lepsza, ale ty przechodziłeś samego siebie, mówię Ci. Pamiętasz ten cholerny szlaban u McGonagall? To wszystko było przez Ciebie, nadęty głupku. Gdybyś mnie wtedy nie zdenerwował, to siedziałabym na mojej ukochanej kanapie i spokojnie czytała książkę. Ciekawe co ją bardziej zdenerwowało? To, że przetransmutowałeś mnie w węża plującego szlamem czy to, że zamieniłam Cię w fretkę srającą dookoła? Szkoda, że nie widziałeś jej miny, bo byłeś zajęty oglądaniem majtek Blaise’a z bliska. Czy ja już wspomniałam, że przez cały następny tydzień ryczałam ze śmiechu na choćby wzmiankę o fretce?  Przypominasz sobie swój wielki bunt? Oczywiście, musiałeś się na mnie obrazić, bo nie chcący rzuciłam na Ciebie zaklęcie, dzięki któremu rzygałeś na każdą dziewczynę w zamku. Hahah! Przez następny miesiąc miały odruch wymiotny, gdy tylko na Ciebie patrzyły. Ups… Jestem taka podła! Albo kojarzysz lekcję dobrych manier z Umbridge? „Musicie być dla siebie mili. Pan, panie Malfoy, powinien komplementować pannę Granger. Pani, panno Granger, powinna przyjmować komplementy pana Malfoya z wdzięcznością.” Myślałam, że posikam się ze śmiechu. „Mówisz do mnie czy obok mnie?” zapytałam wtedy, a ty powiedziałeś „A świnie zaczną latać. Oj, przepraszam! Już latają, bo widziałem ostatnio jak pani sunie na miotle.” Mimo że to było cholernie obraźliwe, to myślałam, że naprawdę się posikam. O mało nie parsknęłam śmiechem, kiedy sobie to przypomniałam, ale nagle uświadomiłam sobie, że bzykasz się z Olivią Zann.

Jedenasty dzień.
A kojarzysz dzień, w którym zaczęliśmy się tolerować? Kiedy sobie to przypominam, to od razu zaczynam się śmiać. Ja pierdziu, Malfoy. Zastanawiam się, co ty mi dolałeś do Ognistej, a może dosypałeś mi coś. Zawsze miałeś skłonność do narkotyków… Coś Ci tam brzęczy, jakieś małe, zamglone wspomnienie? Jeśli nie, to wcale się nie dziwię, bo byłeś tak naćpany, że miałeś takie wizje. Nie spodziewałam się, że czarodziejskie dragi są mocniejsze niż mugolskie, ale wygraliście. Lataliście razem z Blaisem na samych gaciach, krzycząc coś o tajnych misjach dla Ministerstwa, a ja już tam sikałam. Potem byłeś tak naćpany, że zrobiłeś coś, czego się po Tobie nie spodziewałam. Zrobiłeś sobie skręta i zapaliłeś go, ale to nie o to w tym chodzi. Podszedłeś do mnie, a ja otworzyłam ze zdziwienia usta, dosłownie. Wtedy zbliżyłeś swoje usta do moich wdmuchnąłeś dym do mojej buzi. To było takie… gorące. Po tej sytuacji zaczęłam Cię jako tako tolerować i Ty chyba mnie też, bo już nie mówiłeś, że jestem ohydną szlamą. Przestałam o tym myśleć, kiedy Blaise przypomniał mi, że pierdzielisz się  Victorie Great.

Dwunasty dzień.
Pamiętasz jak zaczęliśmy się w ogóle nienawidzić? To był pierwszy dzień w Hogwartcie, kochanie. Kojarzysz Neville’a (nie nazywaj go pipą!) i wiesz co? Podczas podróży zgubił swoją ropuchę i był naprawdę przestraszony. Poznałam go i chciałam mu pomóc, więc zaczęłam szukać tej cholernej żaby. Chciałam, żeby mnie polubił, ale mimo wszystko lubię pomagać. Nie to, że w mojej mugolskiej szkole nie miałam przyjaciół! Prawdę mówiąc, byłam jedną z najpopularniejszych dziewczyn w klasie, ale mniejsza o to. Szukałam tej ropuchy po wszystkich przedziałach, aż w końcu weszłam do waszego, mimo że chłopak o imieniu Ryan ostrzegał mnie, żebym tam nie wchodziła. Blaise, Pansy, Vanessa i Matt byli dla mnie mili, tylko Ty na samym początku mnie skreśliłeś. Walnąłeś te swoje typowe „Wypad, szlamo”, a ja pierwszy raz w życiu się zmieszałam. Kurde… Ty mnie zawsze zawstydzałeś i onieśmielałeś, mimo że zawsze wiedziałam, że bez powodu się tak czułam. Odpowiedziałam Ci wtedy „Za kogo ty się masz, tępaku?”. Gdybyś widział wtedy swoją minę, była bezcenna. Te wspomnienia wróciły, kiedy zobaczyłam Cię pieprzącego Harriett Things. Znowu poczułam się jak nic nie warte ścierwo.

Trzynasty dzień.
Zapamiętałam chwilę, w której zaczęła się nasza przyjaźń, skarbie. Mimo, że oficjalnie nie zawiesiliśmy broni, to wiedziałam, że już więcej mnie nie obrazisz (przynajmniej nie nazwiesz mnie szlamą). To była jedna z tych imprez Prefektów Naczelny, nie? No wiesz… Znowu zorganizowaliśmy nielegalną zabawę, tak jak zwykle. Oczywiście nie obyło się bez alkoholu, narkotyków i różnych konkursów (oczywiście baaardzo przyzwoitych). To wtedy tak cholernie się naćpałam i uchlałam, bo zerwałam z tym popierdolonym Tonym, który był gorszym dupkiem niż Ty teraz. Pierwszy raz się wtedy pocałowaliśmy i Ty troszczyłeś się o mnie jak o prawdziwą przyjaciółkę, a ja o mało nie dostałam zawału, kiedy obudziłam się następnego ranka, przytulając się do twojego nagiego torsu. Tyle, że ta przyjaźń minęła, nie Malfoy? Zapytasz pewnie kiedy, więc odpowiem Ci, że w tej chwili, gdy przestałeś się o mnie troszczyć. Bzykałeś się dziś z Evaline Croop, a to nie należy do troski o mnie.

Czternasty dzień.
Pamiętam dzień, w którym się w sobie zakochaliśmy. Był to koncert mojego ulubionego zespołu „The Sexy Wizards”  (Twój zespół, dupku) i usłyszałam piosenkę, którą dla mnie napisałeś. Do jasnej cholery, wtedy o mały włos i zemdlałabym ze szczęścia. Kuźwa, ryczałam jak bóbr, a Ty jeszcze bezczelnie się do mnie uśmiechałeś. Malfoy, wtedy zrozumiałam, że Cię kocham. Kurde, a gadałeś, że nie jesteś romantyczny. Człowieku, napisałeś dla mnie piosenkę! To było cholernie romantyczne! A na dodatek zabrałeś mnie tego dnia na to pieprzone wzgórze z widokiem na morze i razem oglądaliśmy zachód słońca, to było takie urocze. Normalnie nie mogłam wytrzymać, kiedy powiedziałeś mi pierwszy raz, że mnie kochasz. Pansy powiedziała mi później, że to jeszcze nikomu ani niczemu tego nie powiedziałeś, więc motylki w moim brzuchu normalnie wybuchły. Nie mogłam uwierzyć, że arystokrata zakochał się w zwykłej, brudnej szlamie. Słowo daję, że na początku chciałam krzyczeć „Wychodźcie kurwa. Wiem, że to Magiczna Ukryta Kamera!”, ale potem zdałam sobie sprawę, że ty gadasz prawdę. Tyle, że ta miłość się nie objawiała podczas pieprzenia Holy Priss.

Piętnasty dzień.
Pewnie zastanawia Cię to, jak się dowiedziałam o Twoich zdradach. Było to szesnaście dni temu, kiedy uprawiałeś seks na mojej kanapie z Ginny Weasley. Byliście tak zaślepieni  swoimi ciałami, że nawet nie zauważyliście, kiedy weszłam do środka. Na początku było mi żal jak cholera, nawet nie wiesz jak bardzo. Jednak potem, poczułam nienawiść i nic innego. W dupie miałam Twoje zdrady, ale powiedziałam Ci, że mnie okłamywać nie będziesz. A już w ogóle nie wybaczę Wam tego, jak zraniliście Blaise’a, bo to było najgorsze ze wszystkiego. Przez tyle lat był Twoim przyjacielem, do kurwy nędzy, a Ty tak po prostu go zdradziłeś. Ginny już dla mnie nie istnieje, zbyt bardzo zraniła mojego przyjaciela. Jeśli myślisz, że zrobiłam to z zazdrości, to się mylisz, Malfoy. Ja po prostu chciałam się odegrać za Blaise’a, bo on na to nie zasłużył. Tyle, że najbardziej wkurzyło mnie to, że pieprzyłeś się z Cory Wailt dzień przed naszym ślubem. Ech… Malfoy, ty się niczego nie nauczysz. Teraz jesteś sam, a ja zaczynam nowe życie w Nowym Jorku. Żegnaj, kochanie.


To koniec. Tutaj nie było filmowego „Happy Endu”. Nie było już miłości, wielkiej i prawdziwej tylko zwykły, nijaki koniec. Pieprzone zakończenie, w którym nie było niczego niezwykłego. On nadal ją kocha, ona go nienawidzi. Tyle, że już nigdy ze sobą nie będą. Najgorsze jednak jest to, że tydzień po przeprowadzce do Nowego Jorku, panna Granger dowiedziała się, że jest w ciąży. Nigdy nie zdradziła swojego chłopaka, więc mała Ellie, która urodziła się dziewięć miesięcy później, była córeczką Dracona Malfoya.

8 komentarzy:

  1. Ja pociesze Blaise'a!!!!
    A tak poważnie urzekła mnie ta miniaturka.
    Jest świetnia.
    Więcej postaram się napisać w sobotę :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne. Czekam na rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękówka :D
      Rozdział pojawi się w następnym tygodniu.

      Usuń
  3. Och, Hermiono, Hermiono, masz Ty wyobraźnię.... zdecydowanie za wielką ;) I zdaje się nie wyszło Ci to wcale na korzyść...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż... Hermiona jest cholernie mściwą kobietą w tej miniaturce :D
      Dziękuję za komentarz <3

      Usuń
  4. Ciekawa była ta miniaturka :D Biedna ulubiona kanapa Hermiony :( Wiem, że powinnam była przeżywać złe chwile z Hermioną, ale ja jak zwykle ryłam się do ekranu XD Drogocenna jak kupa sklątki tylnowybuchowej sperma XDXDXD Nie no! Sikam >.<
    SUPER <3
    Weeeeeny! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy mi się wydaje, czy ta miniaturka ci się podobała? :D Zastanawiam się co za Ada mi mówiła, że nie lubi miniaturek? ;)
      Dziękuję, kochanie <3
      Tobie też weny życzę! :*

      Usuń

Komentarz piszesz przez kilka minut, a ja rozdział w kilka godzin/dni. Komentując dajesz mi motywacje bym pisała szybciej i lepiej. :)

3xff#e2d173xhx#d8c846xhx#dbd075xhx#c7b943xhx#988c25xhx#c8b832xhx#b8ac47xff1xff⋆xfxxfx✶xfxxfx⋆xff8xff20xff80xff5xff4xff40xff0 Harry Potter Magical Wand