„Nie ma lepszej śmierci,
jak w chwili szczęścia”
Sokrates
Sokrates
Dwie czwartoklasistki
biegły w stronę szkoły, wesoło się przekomarzając. Były najlepszymi przyjaciółkami
od pierwszej klasy i tak zostało do teraz, mimo wielu kłótni. Były ubrane na
kolorowo, a z ich ust nie schodził uśmiech, nawet w tak deszczowy dzień były
szczęśliwe. Mimo, że miały różne charaktery i różniły się wyglądem, to każdy
zdążył poznać je jako Bliźniaczki. Dlaczego tak? Odpowiedź jest prosta –
wszystko robiły razem, dokańczały po sobie zdania, zachowywały się jak siostry,
ubierały się podobnie, broniły siebie nawzajem i nigdy nie powiedziały o sobie
złego słowa. Jedna spokojna, druga wybuchowa. Pierwsza lubiła książki, druga
uwielbiała filmy. Ellie kochała ciszę, spokój i zimę, Kelly wielbiła hałas,
harmider i lato. Dwie zupełnie różne i przeciwne sobie osoby, które kochają się
jak siostry.
— Przez ciebie
kretynko spóźnimy się do szkoły! — zawołała zirytowana Ellie, chociaż w jej
oczach dało się zobaczyć strach.
Blondynka zwróciła
oczy ku niebu i pokręciła głową.
— Wyluzuj, Lee! —
zaśmiała się melodyjnie, przeskakując kałużę. — Zdążymy jeszcze przed
dzwonkiem.
Szatynka prychnęła,
patrząc na przyjaciółkę z dezaprobatą.
— Zawsze tak mówisz,
a potem mamy naganę i spóźnienie wpisane do dziennika! — warknęła, omijając
łukiem tę samą kałużę.
— Oj, tam! — zawołała
ze śmiechem. — Jedno małe spóźnienie nic nam nie zrobi!
Ellie uniosła wysoko
brwi, a na jej ustach wykwitł kpiący uśmieszek.
— Jedno nie, ale
każdego dnia, tak! — parsknęła, starając się ukryć rozbawienie. — Zawsze tak
jest, że chcesz…
— ...kupić sobie
ulubionego batonika w sklepie… — powiedziała rozmarzonym głosem Kelly.
— …bo w sklepiku szkolnym
są gorsze i przeterminowane! — dokończyła z rozbawieniem blondynka, wchodząc na
chodnik za przyjaciółką.
W tym momencie
zaśmiały się jednogłośnie, patrząc na siebie wesoło. Zawsze tak było. Najpierw
sprzeczka, a później wspólny śmiech, który wszystkich wprawiał w lepszy humor.
Przechodziły właśnie koło księgarni, gdy Ellie nagle stanęła. O nie... – pomyślała w duchu blondynka,
czekając aż jej przyjaciółka ruszy się z miejsca. Z przeciągłym westchnieniem
weszła za Owerqul do sklepu, szurając nogami po podłożu. Szatynka natychmiast
podbiegła do działu z książkami fantasy, a Kelly poczłapała za nią z miną
skazańca. Rozejrzała się po półkach i zauważyła cały rząd płyt DVD. Oczy
natychmiast zabłyszczały jej z podniecenia, a ona w ułamku sekundy znalazła się
przy regale. Zaczęła oglądać każdą płytę po kolei, aż w końcu trafiła na tą,
którą już dawno chciała kupić, a ona na dodatek była w dużej obniżce.
Dziewczynka bez zastanowienia podbiegła do kasy i wydała całe swoje pieniądze,
które przeznaczone były na śniadanie, na ukochany film. Po jakimś czasie Ellie
kupiła podobno „fantastyczną” książkę i razem, ramię w ramię, opuściły
księgarnię. I nagle coś sobie uświadomiły…
— W mordę jeża! —
wykrzyknęła Kelly.
— Szkoła! — dodała
Ellie.
— To wszystko twoja
wina! — sprecyzowały w tym samym momencie.
— Moja?!
— Chyba twoja!
— Nie krzycz na mnie!
— To ty na mnie nie
krzycz!
— Może ruszysz tyłek
i pójdziemy do szkoły?!
Przekrzykiwały się z
irytacją, a na sam koniec wybuchły śmiechem. Bawiło je to, a nawet bardzo je to
śmieszyło. Zdawały sobie sprawę, że już raczej nie zdążą na lekcję, więc
odwróciły się w celu odejścia. Ruszyły więc tą samą drogą, którą zmierzały do
szkoły, wesoło gawędząc. Wiedziały, że dostaną dzisiaj kolejny raz ochrzan od
swoich mam, no ale co mogły zrobić? Przecież czasu nie cofną, więc po prostu
wrócą do swoich domów. Oczywiście nie obyło się bez kolejnej kłótni, która
zaczęła się niewinnymi słowami.
— Co za książkę sobie
znowu kupiłaś? — zapytała od niechcenia Kelly.
Szatynka spojrzała na
nią z wesołymi iskierkami w oczach.
— Opowieści z Narni —
odpowiedziała prosto rozmarzonym głosem, uśmiechając się przy tym błogo.
— Czytałam to w
zeszłym roku jako lekturę! — wykrzyknęła, takim głosem jakby co najmniej
Amerykę odkryła, a uśmiech na ustach Ellie powiększył się jeszcze bardziej. —
Strasznie nudne…
Szatynka uniosła
wysoko brwi, patrząc na przyjaciółkę z wrednym uśmieszkiem.
— Eee tam! — zawołała
rozbawiona. — Ty nie wiesz co dobre, małpo! Lepiej ty mi powiedz jaki film na
płycie kupiłaś!
Blondynka uśmiechnęła
się z dumą, a w oczach tańczyły jej wesołe ogniki.
— Władcy Pierścieni!
— wykrzyknęła z entuzjazmem, pokazując przyjaciółce napis na opakowaniu.
— Jak ja uwielbiam tą
książkę! — zawołała Ellie z wielkim uśmiechem.
Kelly prychnęła
pogardliwie, na co szatynka tylko się zaśmiała.
— Film jest lepszy,
Lee! — oburzyła się blondynka.
— Nie prawda, Kay! —
powiedziała z rozbawieniem szatynka, uśmiechając się wesoło do przyjaciółki. —
Film powstał dzięki książce.
— No i co z tego? —
zapytała z lekką irytacja. — Ja tam wolę obejrzeć sobie coś fajnego, niż czytać
jakieś gówno.
Tym razem to Ellie
prychnęła.
— Tak samo mogłabym
powiedzieć o filmie — stwierdziła z dezaprobatą. — Wolę książki od oglądania
filmów.
— Bo jesteś głupią
kujonką! — wykrzyknęła blondynka z satysfakcją, a Ellie spojrzała na nią z
niedowierzaniem.
— Cieszę się mądra
idiotko, że tak o mnie myślisz — powiedziała chłodno, a Kelly zrozumiała, że
przegięła.
— A ty to możesz
przezywać?! — zawołała oburzona Gray, patrząc na przyjaciółkę wyczekująco. — Bo
mi się wydaje, że jak ja nie mogę, to ty też.
— To źle ci się
wydaje! — krzyknęła zdenerwowana szatynka.
— Nie rozkazuj mi,
wariatko!
— Jak sobie życz.. —
Ze zdziwienia nie dokończyła.
Przed nimi stał
wysoki, muskularny człowiek. Odziany był w czarną, prostą szatę, a na plecach
powiewała mu peleryna. Twarz miał zamaskowaną, a jedna z rąk była wyprostowana
i skierowana w ich stronę. Ściskał w dłoni patyk, zwykły patyk. Wyglądał
dziwacznie, ale groźnie.
— A kogo my tu mamy?
— zapytał z drwiną w głosie. — Dwie małe, brudne mugolki.
Blondynka prychnęła
pogardliwie.
— Ja jestem czysta —
warknęła w jego stronę z wyższością. — Jak ktoś tu jest brudny to tylko ona!
Szatynka spojrzała na
przyjaciółkę z politowaniem. Dobrze wiedziała, że zaraz jej przejdzie i znowu
zacznie się normalnie zachowywać.
— To zmienia postać
rzeczy, pani — powiedział i skinął Kelly z szacunkiem, na co ona wytrzeszczyła
oczy. — Czy to ścierwo się pani narzuca?
— Nie i weź opuść ten
patyk! — syknęła w jego stronę ze zdenerwowaniem. — To ścierwo mi się nie
narzuca.
Mężczyzna poruszył
się niespokojnie, a w jego oczach zobaczyły wściekłość. Zbliżył się do nich
jeden krok.
— Ty mała, plugawa
mugolko! — krzyknął z furią. — Jak śmiesz kłamać i zwracać się tak do lepszych
od siebie?!
Dziewczynka spojrzała
na niego z pogardą w oczach.
— Weź się od nas
odwal! — wykrzyknęła zdenerwowana Kelly.
Nagle Ellie sobie coś
uświadomiła. Mugol? Czysta? Patyk? Matko Boska! To jest czarodziej, prawdziwy
magik! Pewnie dziwicie się skąd ona to wie? A stąd, że jej przyjaciółka jest
czarownicą – Hermiona Granger powiedziała jej to przed wyjazdem do Hogwartu.
Niedawno przysłała jej list z ostrzeżeniem, że coś złego dzieje się w ich
świecie i źli ludzie mordują zwykłych ludzi. Nie ważne czy zabijają przez tortury,
czy Avadą Kedavrą, ale zabijają. Z przerażeniem patrzała teraz na czarodzieja,
który miał zwróconą różdżkę w stronę jej przyjaciółki, która drwiąco się do
niego uśmiechała.
— Chodź, Kay! —
zawołała, łapiąc przyjaciółkę za rękę i ciągnąc w stronę najbliższego sklepu.
Jednak panna Gray szybko wyrwała się Ellie, łypiąc na nią.
— Nigdzie z tobą nie
idę, Owerqul! — krzyknęła w jej stronę zdenerwowana. — Nie jesteśmy już
przyjaciółkami.
— Proszę, Kelly… —
szepnęła błaganie, patrząc ze strachem w oczy blondynki.
— Nie — Dziewczynka
pokręciła stanowczo głową, a potem spojrzała na wkurzonego mężczyznę. — Weź już
stąd idź, pomiocie.
Czarodziej Czystej
Krwi nie wytrzymał już takiej zniewagi ze strony mugolki. Podszedł krok bliżej,
a potem uniósł lekko różdżkę, kierując ją w stronę serca Kelly. Podniósł wysoko
głowę i zaśmiał się do niej z pogardą.
— Avada Kedavra! — wrzasnął, a strumień
zielonego światła powędrował w stronę blondynki.
Ellie była na to
przygotowana, rzuciła się w stronę przyjaciółki. To ją ugodziło zaklęcie. To
ona padła na mokry od deszczu chodnik. To nie tak miało być. To w jej oczach
nie dało się już niczego zobaczyć. To na jej twarzy widniał ostatni uśmiech. To
właśnie ona zginęła za przyjaciółkę.
— I widzisz co
zrobiłaś, mugolko? — zapytał z satysfakcją. — To dzięki tobie twoja brudna
przyjaciółeczka nie żyje.
„Żegnając przyjaciela, nie
płacz,
ponieważ jego nieobecność
ukaże ci to,
co najbardziej w nim
kochasz”
Khalil Gibran
Khalil Gibran
I jak się pojawił,
tak i zniknął. Została sama i w końcu zdała sobie sprawę, że Ellie nie żyje.
Padła obok niej na kolana, a w jej oczach stanęły łzy. Jak mogła być taka
głupia? Jak mogła postąpić tak względem przyjaciółki? Jak mogła pozwolić jej
zginąć? Jak mogła skończyć ich przyjaźń, kiedy ta próbowała ją uratować? Czy
ona zawsze musi być taka uparta? Oczywiście, że musiała! Sama pchała się do
kłótni z tym niebezpiecznie wyglądającym facetem. Tylko dlaczego prędzej nie
skapnęła się, że to czarodziej?! Dlaczego Ellie musiała sobie to uświadomić
przed nią? Czemu nie przypomniała sobie o ostrzeżeniu Hermiony nim Lee to
zrobiła?! Położyła sobie głowę martwej przyjaciółki na kolana, a słone łzy
zaczęły skapywać na jej twarz.
— Przepraszam, Lee… —
wyszeptała głosem pełnym bólu, cierpienia i smutku. — To przeze mnie to się stało…
Znowu zawiniłam… Wybaczysz mi kiedyś, skarbie?
Zaczęła głośno
szlochach, przytulając do siebie ciało przyjaciółki, które było jeszcze ciepłe.
Przyłożyła ucho do jej klatki piersiowej, żeby upewnić się czy to prawda, a gdy
nie poczuła bicia jej serca, to nowa fala łez zaczęła spływać po jej
policzkach, kończąc swoją drogę na mokrej od jej płaczu koszulce przyjaciółki.
— Mogłam ciebie
posłuchać… — wyszlochała załamana. — Tylko nie, ja musiałam być mądrzejsza…
Dlaczego? Dlaczego mnie zostawiłaś? — szeptała ze niewyobrażalnym smutkiem, a
jej twarz przeciął grymas bólu. — Wróć do mnie, Lee. Błagam cię! Nie zostawiaj
mnie samej, proszę! Lee… Co ja bez ciebie zrobię?! Nawet nie będę w stanie bez
ciebie mrugnąć… Wróć do mnie, błagam! Lee… Och! Błagam, wróć… Lee, wracaj do
mnie!
Poczuła nagle ciepło
w sercu, a potem w jej głowie pojawił się cichy głos przyjaciółki.
— Nie mam ci czego wybaczać, Kay.
Zastygła w zdumieniu, a zaraz potem
uśmiechnęła się smutno, przyszła nadzieja.
—Wróciłaś do mnie, Lee?
W tym momencie to
ciepło, które przed chwilą się pojawiło, zaczęło znikać.
— Nie wróciłam i nie wrócę, słońce. Naucz się
żyć beze mnie.
Blondynka na nowo
zaczęła płakać, a w jej sercu pozostała tylko resztka tego pięknego uczucia.
Nadziei, która do niej przyszła.
— Błagam, Lee! Proszę, nie odchodź! Nie rób mi
tego, Lee…
Poczuła jak ciepło
muska jej policzek jakby ją głaskało. To tak jakby to Ellie to robiła, jakby tu
była razem z nią.
— Przepraszam, ale nie mogę. Tak jak ty nie
możesz marnować życia na tęsknotę za mną, Kay. Pamiętaj… Jestem tu, w twoim
sercu i już na zawsze tam będę. Mam tylko jedną prośbę. Pamiętaj o mnie i nigdy
nie zapominaj, a wtedy jak już odejdziesz z tego świata, to ja przyjdę po
ciebie. Pamiętaj… Kocham cię, Kay!
I odeszła, razem z tym
ciepłem i nadzieją, a Kelly na nowo była sama.
~*~
Hermiona obudziła się
z krzykiem, cała spocona. Miała najgorszy sen w swoim życiu, najgorszy koszmar.
Trzęsąc się ze strachu przypomniała sobie śmierć Ellie i cierpienie Kelly. Mimo
iż wiedziała, że to sen, to coś jej mówiło, żeby miała się na czujności.
Patrzała tępo w czerwone kotary swojego łóżka, a jej twarz nie wyrażała
niczego. Zawsze ona też była w swoich snach i grała tam dużą rolę, a teraz? Też
grała jakąś tam rolę, bo to dzięki niej przeżyła Kelly, ale nie było jej tam.
Najbardziej siedział jej w głowie moment, kiedy ujrzała Ellie leżącą na
chodniku, to było najgorsze jej wspomnienie. Przez cały czas zastanawiała się
co jest nie tak w tym śnie i nagle zrozumiała. To było coś takiego jak wizja,
jakby to miało zdarzyć się naprawdę. Ogarnęło ją przerażenie, a zaraz potem
usłyszała ciche pukanie w szybę. Podskoczyła jak oparzona i natychmiast
podbiegła do okna, by następnie otworzyć je i wpuścić do środka sowę. Nie
rozpoznawała jej, ale wydawała jej się taka dzika. Drżącymi rękoma odwiązała
kartkę, która musiała należeć do mugola, bo była wyrwana z jakiegoś zeszytu w
linie. Odetchnęła trzy razy, a potem spojrzała na tekst. Od razu rozpoznała
pismo Kelly, przeraziła się nie na żarty.
Mionka!
Mogłabym
zacząć od słów „Hej, Mionuś. Co u Ciebie? Jak tam szkoła? Czy wszystko gra?”
Ale nie po to do Ciebie piszę…
Błagam
Cię… Przyjedź do mnie, najlepiej teraz. Wiem, że tam u Ciebie jest późna noc,
ale ja już nie mogę wytrzymać. Ellie nie żyje… Zabił ją jeden z TYCH ludzi. To
wszystko moja wina, sprowokowałam go! Mionka to wszystko moja wina, rozumiesz?
Ona jest martwa przeze mnie… Ja nie wiem jak ja to przeżyję! Ona powinna
siedzieć obok mnie, śmiać się z tego co piszę i wyrywać mi długopis z ręki,
żeby dopisać coś od siebie. Tyle, że jej tu nie ma, a ja nie daję rady!
Twoja Kay
PS.
Jesteśmy w tej naszej tajnej dróżce przy JEJ domu.
Cała kartka była
mokra od łez, ale Hermiona wszystko zrozumiała nazbyt dobrze.
— To niemożliwe… —
wyszeptała załamanym i pełnym bólu głosem.
Czyli jej sen się
sprawdził, a miała taką nadzieję, że to nie prawda. Od przedszkola się
przyjaźniły i były nierozłączne. Zawsze razem, przyjaciółki na zawsze. Tyle, że
od dwóch miesięcy nie są już „zawsze razem”, bo ona poszła do Hogwartu.
Dziewczyny były swoim przeciwieństwem, a panna Granger kimś pomiędzy. Czuła, że
to wszystko jej wina, bo jest czarownicą. Nie wytrzymała, zaczęła płakać. Nie
jak o jakąś zabawkę, którą ktoś zabrał, tylko jakby zgubiła mamę w sklepie.
Była zagubiona i przerażona, straciła jedną z najlepszych przyjaciółek. Bez
zastanowienia wstała i z wyrazem determinacji weszła do łazienki. Po dosłownie
trzech minutach wyszła z niej całkowicie ubrana, uczesana i gotowa do drogi.
Wyciągnęła spod łóżka małą torebkę, na którą rzuciła zaklęcie
powiększająco-zmniejszające. Włożyła tam najpotrzebniejsze rzeczy i list, który
dostała dzisiaj od Kelly. Miała już wychodzić, gdy usłyszała zaspany głos.
— Gdzie idziesz,
Granger? — zapytała zaskoczona Julia, przecierając oczy.
Hermiona westchnęła i
wzruszyła ramionami.
— Przewietrzyć się —
odpowiedziała, starając się by jej głos nie zadrżał.
— Tak ubrana i z
torebką? — zapytała, unosząc jedną brew do góry. — Nie umiesz kłamać, Granger.
— No już dobrze… —
warknęła z rezygnacją, patrząc jej z żalem w oczy. — Uciekam z Hogwartu.
— Porąbało cię, nie?
— zapytała zaskoczona blondynka. — Chcesz, żeby wypieprzyli cię przy pierwszej
lepszej okazji? Jeśli tak to pobij Malfoya. Zgwałć Wealseya. Zabij…
Po ostatnim słowie,
Hermiona wybuchła płaczem, a Julia się przestraszyła. Nie wiedziała czy
powiedziała coś źle, czy to pannie Granger się coś stało. Patrzała jak
zaczarowana na szatynkę, mrugając co chwilę oczami. Hermiona się jednak nie
uspokajała, więc panna McCorwin podeszła i przytuliła ją mocno, a przyjaciółka
wtuliła głowę w jej ramię. Gdy po jakimś czasie orzechowooka się opanowała, to
natychmiast odarła oczy i odetchnęła głęboko.
— Co się stało,
Hermiono? — zapytała spokojnie Julia.
— Moja przyjaciółka
nie żyje. Zabili ją Śmierciożercy — odpowiedziała głosem wypranym z uczuć.
Blondynka tylko w oczach wypatrzyła nienawiść. — Teraz próbuję uciec z
Hogwartu, żeby pocieszyć jej Bliźniaczkę.
— Łał… — Tylko to
udało się powiedzieć blondynce. — No to jak uciekamy z Hogwartu?
Panna Granger
wytrzeszczyła na nią oczy, a ona tylko przekręciła swoimi.
— Jak to my? —
zapytała zbita z tropu.
— No normalnie, a
jak? — parsknęła Julia, ale zaraz potem spoważniała. — Już wiem jak to zrobimy!
Hermiona spojrzała na
nią z mieszaniną zdziwienia i zainteresowania.
— Zamieniam się w
słuch.
— Wkradniemy się do
sypialni McSztywnej… CZEKAJ! — zawołała, gdy ta chciała się odezwać. —
Zakradniemy się do jej sypialni, bo tam jest jeden z pięciu kominków, z których
można skorzystać. No wiesz… Sieć Fiuu i te sprawy. Poza tym… Jak się obudzi to
powiemy, że chciałyśmy sprawdzić czy nadaje się na wybory Miss. Proste i
logiczne, a na dodatek łatwe w obsłudze i tanie, bo nie my płacimy za ten
cholerny proszek — Orzechowooka kiwnęła tylko głową, uśmiechając się do niej
delikatnie. To było takie miłe, że Julia chciała jej pomóc. — A więc… Komu w
drogę, temu czas!
Szatynka skinęła
spokojnie na znak zgody, bo bała się, że jak się odezwie to nie będzie mogła
powstrzymać łez. Tyle lat znała te dwie wariatki, na które każdy gadał
Bliźniaczki. Trzymały się, przyjaźniły i były jak siostry. Nikt nie wyobrażał
sobie Kelly bez Ellie, ani Elli bez Kelly. Gdzie była jedna, tam była też
druga. Co z tego, że ciągle się kłóciły , jak bez względu na wszystko się
kochały. Ellie zawsze umiała pocieszyć, dać dobrą radę, pomóc, rozśmieszyć i
teraz miałoby już tego nie być. Kelly sobie bez niej nie poradzi, nie da rady.
Mimo, że chciała być silna, ale jedna łza wypłynęła spod jej powieki. Julia,
widząc to nie wiedziała co zrobić, żeby było jej weselej i by się uśmiechnęła.
Nigdy nie była dobra w pocieszaniu i okazywaniu uczuć, zawsze tylko wystarczyło
jej „Wszystko jest ok. Ze mną wszystko w porządku”, ale teraz? Bardzo wątpiła,
że te słowa padną z ust szatynki. Jednak podeszła do niej niepewnie i położyła
jej delikatnie dłoń na ramieniu, wiedziała, że to nic nie pomoże, ale może doda
Hermionie trochę otuchy. Panna MCorwin spojrzała głęboko w załzawione orzechowe
oczy i aż ją serce ścisnęło, nigdy w swoim życiu nie wdziała tyle bólu i
cierpienia. Speszona odwróciła wzrok, pierwszy raz jej się coś takiego zdarzyło,
nigdy się jeszcze nie zawstydziła. Panna Granger z powrotem spuściła głowę,
szurając nogami po ziemi. Znajdowały się w tym momencie przed gabinetem
profesor McGonagall i lekko się stresowały tym, że coś może pójść nie tak.
Blondynka przewróciła oczami, przecież zawsze była pewną siebie, emanującą
chłodem, wyższością i pogardą arystokratką. No właśnie… Była, a to czas
przeszły. Z westchnieniem wolno i delikatnie nacisnęła klamkę, by drzwi stanęły
przed nimi otworem. Nie wierzyły w to co zaraz miały zrobić, to było jak
świadome pójście na bolesną śmierć, a może nawet gorzej. To była sypialnia
Minevry McGonagall, więc gdy włamały się do środka spodziewały się czegoś na
wzór alarmu, co darłoby się w niebogłosy „Intruz jest tutaj! Intruz wszedł do
środka!”. Jednak, ku im zdziwieniu, nic takiego się nie stało, a wręcz
odwrotnie. Było spokojnie, miło, przytulnie i bezpiecznie. Nie spodziewały się
takiego wystroju po opiekunce Gryffindoru. Kto by pomyślał, że na ogół sztywna,
poukładana i odpowiedzialna profesorka, może okazać się dobrą dekoratorką
wnętrz? Cały pokój był wypełniony jasnymi kolorami, dzięki czemu nastrój sam
się poprawiał i wprowadzał w dobry humor. Mistrzyni Transmutacji miała naprawdę
przytulne swoje cztery ściany, które wręcz uwielbiała. W pomieszczeniu panował
półmrok, a w powietrzu dało się wyczuć delikatną woń lawendy. Zauważyły, że
kobiety nie ma u siebie, więc zgodnie stwierdziły, że trzeba skorzystać z tej
nadarzającej się okazji. Podeszły szybko do kominka i wzięły trochę proszku w
ręce. Julię nie bardzo dziwił fakt, że Hermiona wie jak działa sieć Fiuu,
przecież dziewczyna jest chodzącą encyklopedią.
— To gdzie się
udajemy? — zapytała po chwili panna McCorwin, delikatnie się uśmiechając.
— FeelStreat 21 —
powiedziała pewnym głosem Hermiona, lekko przekręcając głowę.
Julia ledwo
zauważalnie skinęła, a chwilę później obie zniknęły w płomieniach. Widziały,
jak migały przed nimi różne kominki, a w jednym stał nawet sztuczny pies.
Dziewczyny wylądowały w odpowiednim miejscu, głośno przy tym kaszląc i robiąc
przy tym zamieszanie. Panna Granger dobrze wiedziała, że jej rodziców nie ma w
domu, bo o tej godzinie bywają w pracy, więc tylko wzruszyła ramionami i
otrzepała się z popiołu. To samo uczyniła ze sobą Julia, uśmiechając się przy
tym lekko. Hermiona rozejrzała się po swoim salonie, a w jej sercu pojawiła się
iskierka ciepła i bezpieczeństwa, którą zaraz stłumiła tęsknota. Dobrze
wiedziała, że teraz już nic nie będzie takie jak zawsze, bo Ellie już nie było.
Te wszystkie przygody, które przeżyły w trójkę, to już minęło i nie wróci. Tak
strasznie trudno było jej się pogodzić z tym, że jej już tu nie ma i odeszła
bezpowrotnie. Nadal kołatała jej się w głowie iskiereczka nadziei, może Ellie
jednak żyje? A co jeśli obudzi się z głośnym wrzaskiem, a jej myślą przewodnią
będzie „Jaki miałam zasrany sen”? Może to tylko wyobraźnia płata jej figle i za
chwileczkę ruszy tyłek spod jej ulubionego drzewa na błoniach, myśląc, że było
to tylko jej głupie wyobrażenie. Chciała, żeby tak było, ale niestety… Życie
nie jest bajką i trzeba się z tym pogodzić, tylko, że ona nie umiała. Julia
miała już dość tych łez lejących się litrami z oczu Hermiony, więc jednym
mocnym ruchem odwróciła ją w swoją stronę.
— Jesteś silną i
inteligentną czarownicą, Granger — powiedziała stanowczym głosem, którego
powstydziłaby się sama profesor McGonagall. — Pamiętasz tą przygodę z Trollem?
Starałaś się być spokojna, opanowana, kiedy ja rzucałam się jak powalona, drąc
mordę wniebogłosy. Teraz też musisz być odważna jak na Gryfonkę przystało.
Wiem, że to cholernie trudne i gadam jak jakaś powalona mugolska pogodynka, ale
zrób to, nie dla siebie, ale dla Relly… Helly… Melly… Kelly! Tak, Kelly! Zrób
to dla niej, pokaż, że ty się nie poddałaś. Nie rób takich głupich min,
Granger! Mówię serio, a wtedy i ona poczuje, że musi zacząć żyć dalej – tak jak
ty to zrobiłaś.
Hermiona pokiwała
niepewnie głową, ocierając łzy z twarzy. Przybrała na usta delikatny uśmiech, a
w jej oczach zabłyszczała wesołość. Jak szybko udało jej się zmienić z
zaryczanej i zasmarkanej gówniary w szczęśliwą małą dziewczynkę.
— Postaram się… —
mruknęła, ale tym razem głos już jej nie drżał ze smutku i przerażenia. — A tak
w ogóle, to skąd ty wiesz tyle o mugolach?
Blondynka przewróciła
oczami i skrzyżowała ręce na piersi, to zdecydowanie był gest irytacji.
Hermionę wręcz zdziwiło takie zachowanie, ale zaraz miała się przekonać na
własnej skórze, o co chodzi Julii.
— Tak to ty mnie
słuchasz… — mruknęła obrażonym tonem, patrząc na pannę Granger z żalem. — Ja ci
tu się zwierzam, a ty mi się tak odwdzięczasz? A tak serio, to miałam przecież
mugolską przyjaciółkę, prawda?
Hermiona palnęła się
otwartą ręką w czoło. No przecież, jak mogła o tym zapomnieć?! Zrobiło jej się
trochę głupio, bo ona się wyżala na temat Ellie, a nigdy nie powiedziała Julii,
że ona też to może zrobić jeśli chodzi o tą jej przyjaciółkę. Kiwnęła tylko
głową i ruszyła w stronę frontowych drzwi, które stały na prawo od nich. Julia
podążyła w ślad za nią, więc chwilę później pędziły już przez jedną z ulic
głównych. Co chwila skręcały, w coraz to węższe, ścieżki, która chyba się nigdy
nie kończyły. Lekko zmęczone dotarły w końcu do klęczącej dziewczynki, która
miała blond włosy i głowę jakiejś szatynki na kolanach. Hermiona natychmiast
podbiegła do załamanej Kelly, zamykając ją w stalowym uścisku. Nie wypuszczały
się z objęć, puki obie nie przestały płakać. Oczywiście prośby Julii nic nie
dały, ale cóż się dziwić pannie Grager? Nie co dwa dni widzi się swojego przyjaciela
martwego, więc to chyba normalne, że rozryczała się jak małe dziecko. Gdyby
blondynka ujrzała teraz swoją mugolską przyjaciółkę nie żywą, to chyba sama
umarłaby na miejscu. Tyle, że panna McCorwin twierdziła, że nie wie co to są
uczucia i że nigdy jeszcze niczego nie czuła. To było tak potworne kłamstwo jak
to, że Putin wcale nie chce wojny. Dziewczyny się trochę uspokoiły i głaskały
teraz Ellie po twarzy, tak jakby myślały, że ona się uśmiechnie. Teraz była już
zimna i blada, więc obydwie zdawały sobie sprawę z faktu, że jej już nie ma,
ale nie chciały tego przyjąć do wiadomości. Kochały tą małą pokręconą wariatkę,
która była najdzielniejszą dziewczyną jaką znały. Teraz dziewczyny zaczęły
obwiniać siebie, a to było gorsze od łez.
— To wszystko moja
wina — stwierdziła Kelly i zawstydzona spuściła wzrok. — Gdybym nie kłóciła się
z tym gnojkiem, to ona by żyła!
— Gadasz głupoty —
powiedziała wolno Hermiona, a głos jej lekko zadrżał z nadmiaru emocji. —
Gdybym nie była czarownicą, to nic by wam się nie stało!
Julia przewróciła
zirytowana oczami i podeszła do zaryczanych i zasmarkanych dziewczynek, które
nadal miały łzy w oczach. Położyła im dłonie na ramionach, a one spojrzały na
nią z mieszaniną zdziwienia i smutku.
— Ogarnijcie się, dziewczyny!
— powiedziała głosem, nie znającym sprzeciwu. — Wiem, że to boli i chcecie by
ona wróciła, ale prawda jest taka, że jej już nie ma i nie będzie. Musicie
zacząć myśleć racjonalnie, bo co zrobicie jak przyjadą gliny? Powiecie, że
zabił ją jakiś powalony czarodziej, który zamiast mózgu ma budyń malinowy. Opanujcie
emocje do odjazdu policji, a wtedy możecie sobie ryczeć ile chcecie.
Kiwnęły niemrawo
głowami, głośno smarkając. Były w rozsypce, ale starały się chociaż troszeczkę
poprawić.
— Ona ma rację, Miona
— powiedziała po krótkiej chwili ciszy.
— Wiem, Kelly.
Wzięły kilka
głębszych oddechów, a panna McCorwin wzięła to za dobry znak. Podała im
kamienie, które z wysiłkiem przetransmutowała w chusteczki higieniczne.
Przyjęły je, mrucząc coś pod nosem. Po jakichś pięciu minutach i ubytku sporej
ilości kamieni, ich twarze wyglądały dobrze. Hermiona i Kelly starały się nie
patrzeć w stronę przyjaciółki, która leżała bez życia, bo wtedy momentalnie w
ich oczach stawały łzy. W pewnym momencie usłyszały przyspieszony oddech i
prawie dostały zawału, natychmiast spojrzały na martwą Ellie, ale to nie ona
oddychała. Na klatce piersiowej nieżywej siedział rudy kot, jej miesięczna
kotka Tośka. Chciała, tak jak zwykle, pospać sobie razem ze swoją panią, co
bardzo je zasmuciło, a zarazem rozczuliło. Siedziały tak na trawie i wpatrywały
się jak urzeczone w ten widok, a Julia była bardzo zdziwiona. Dobrze wiedziała,
że to nie jest zwyczajny kot, to jest czarodziejskie zwierzę. Tylko skąd mogła
je mieć, skoro one nie ukazują się mugolom.
— Mam do was jedno
małe pytanie — zaczęła z ociągnięciem, patrząc na nie ze zdziwieniem. — Skąd
wasza przyjaciółka miała tego kota?
One spojrzały na nią
zaskoczone jakby powiedziała im, że wychodzi za mąż za Draco Malfoya. W oczach
Hermiony pojawiło się zrozumienie i zaraz potem odpowiedziała na jej dziwne
pytanie.
— Kiedy oznajmiłam
dziewczyną, że udaję się do Hogwartu, to od razu powiedziały, że idą ze mną na
Pokątną. One wiedziały o magii, tak samo jak i ja, bo im o tym powiedziałam. Dobrze
wiesz, że przyjaźniłam się z Harrym zanim dostałam sowę z listem, że zostaję
przyjęta do tak dobrej Szkoły Magii. Nie ukrywałam przed nimi tego, że mam za
przyjaciela czarodzieje, one o tym bardzo dobrze wiedziały. Założyłam się z
nimi, że pójdę do Hogwartu – one mówiły, że tak, a ja, że nie – i oczywiście
wygrały. Udaliśmy się więc do Dziurawego Kotła i weszłyśmy na Pokątną. Nie
patrz tak na mnie, bo mówię prawdę. Było trudno, owszem, ale już za drugim
razem nam się udało. Zapytasz pewnie jak, a ja dam ci prostą odpowiedź.
Czytałam kiedyś, że osoba, która jest mugolem może wejść na tę ulicę, musi
tylko uwierzyć. No wiesz… Musi uwierzyć w magię, że ona istnieje i to co im
mówię nie jest kłamstwem. Myślały o tym, że świat magii istnieje i jak świetnie
się w nim znaleźć, a potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Weszłyśmy do
czarodziejskiego baru, a potem znalazłyśmy się na magicznej ulicy Pokątnej.
Kiedy już wszystko kupiłam i postawiłam dziewczyną lody w najlepszej lodziarni,
to Ellie coś zauważyła. A mianowicie sklep zoologiczny i, jak się można było
spodziewać, popędziła tam w tempie ekspresowym. Bez zastanowienia kupiła rudego
kotka za czarodziejskie pieniądze, które zostały wymienione z zwykłych
mugolskich w Banku Gringotta. Jednak do dzisiaj nie mogła rozgryźć, co było w
nim magicznego, ale ona twierdziła, że wystarczyło to, że kupiła go w moim
świecie.
Po jej policzku
spłynęła jedna łza, której dziewczynka nie starła, a Julia nagle coś zrozumiała,
przestraszyło ją to, co odkryła. Podeszła do nich i zwierzęcia, by mu się
przyjrzeć z bliska, a potem wstrzymała oddech.
— Wasza Ellie nie
mogła być zwyczajną mugolką — powiedziała przerażona, patrząc z dziwnym
błyskiem w oku w stronę martwej dziewczynki.
-----------------------
Hej, hej, hej <3
Rozdział się pojawił i mam nadzieję, że nie jest beznadziejny :D
Wpadłam na pomysł i postanowiłam go zrealizować. Teraz będą pojawiały się rozdziały przeplatane miniaturkami parringów (taa... ja tu parringi, a one dopiero pojawią się za cztery potterowe lata), które będą na tym blogu. Następną notka to miniaturka :3
Dedykacja dla Lumossy i PaKi <3
Świetny rozdział. Czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńPisz dalej kocie :-*
OdpowiedzUsuńDZIĘKUJE ZA DEDYKACJE KOCIAKU :p
OdpowiedzUsuńPrzystępujemy do robienia z siebie idiotki xD
PO pierwsze : Zgadzam sie z Ellie ksiażki są lepsze!!!!!!
I nikt mi ma tutaj nie mówić, że jest na odwrót bo dowiem się gdzie taka osoba m ieszka i zakopie żywcem :D
Ellie ,a zapale je znicza -_- [*]
Normalnie troche dupa wołowa, wtemu facetowi to bym siekierą w łeb ( mm nastawiam sie destrukcyjnie na zabijanie moich postaci na moim blogu , potrrenuje u cb :P)
"To było tak potworne kłamstwo jak to, że Putin wcale nie chce wojny" - kisne, płaczę, turam się po ziemi, nie żyje, śmieje się , kocham cię za to stwierdzenia
Heh to chyba koniec <3
Pozdrawiam i weny
PaKi <3
Wow wow wow. Normalnie płakać mi się chciało. O co chodzi? To bestialstwo godne Voldemorta, żeby przerywać w takim momencie. Mam nadzieję, że szybko wstawisz następny rozdział. A ten kot to pewnie Krzywołap. Zgadłam?
OdpowiedzUsuńPozdrówka!
RosePs
Ej, no! To było super <3 Coś całkiem innego niż dotychczas :D Świetnie! Ellie i Kelly - wątek idealny :D Najpierw się poryczałam jak głupia, a potem wybuchłam śmiechem i śmiałam się przez łzy <3 Bomba no i tyle *_* Ale... Nie była mugolką? Jakim cudem, wtf? :OOOOOOOOOO
OdpowiedzUsuńTęskniłaś za mną? ;>. Mistrzyni reaktywacji PsychicznaAbigail powróciła! Przepraszam, że ZNOWU zalegam z komentowaniem, ale jestem tak wybitnie nieogarnięta, że byłam PEWNA (tak serio serio PEWNA), że skomentowałam u cb i tutaj i na Huncach, a tu nagle wbijam i... nic. Tak, wiem, to przechodzi ludzkie pojęcie. Ja sama jestem z siebie tak dumna, że napisałam o tym incydencie w pamietniku, żeby moje dzieci (o ile będę je miała, w co wątpię), kiedyś, za wiele, WIELE lat, znalazły go na strychu i przeczytały jaka ich matka jest załamująca. Dobra, koniec srania w banie. Idę komentować. Tak na serio. Tutaj jest moje miejsce ( i tak jestem ostatnia, ale kij).
OdpowiedzUsuńNo nic, jak na prawdziwą Mistrzynię Reaktywacji przystało jestem w pełnej gotowości by opublikować tutaj epopeję. Będzie rekordzik życia, jeśli coś mi nagle nie zepsuje humoru (jak to debilne zadanie z fizyki, gdzie mój kalkulator skapitulował i wywalił mi ERROR 362). Aż przetarłam oczy. Wkurzyłam się tak, że dałam taką odpowiedź do zadania i w dupie to. Nie moja wina, że mój fizyk nie zna sie na matmie i takie rzeczy wymyśla, że aż myślące stworzenia, jak kalkulatory, fiksują i wywalają errory.
UsuńBędę komentować po kolei, czytając po raz drugi i komentując ten rozdział i poprzedni. Lecimy! Czas na spam!
Kąpiele są takie pozytywne. To miłe uczucie, kiedy cieplutka woda ciurkiem tak ci ścieka po plecach <333. Albo jak czujesz miły aromat żelu pod prysznic (mam water LILY i to mnie mega napędza, bo zawsze podczas kąpieli water Lily mam przypływ weny. Też spróbuj, Zgredziu. Nivea ma też HARMONY(mione) time ;>). To takie miłe i pozytywne, a jeśli dodać do tego jeszcze mycie włosów, kiedy piana tak przyjemnie pieści twoje meszki włosowe, a tu nakładasz odżywkę od końcówek po nasadę (nigdy na odwrót). I chyba kąpiel w błocie. Jest równie... zajmująca. chociaż ciężko mi to wyobrazić. Kąpiel w błocie, znaczy się. Kiedyś kąpałam się w błocie, a raczej w bagnie, kiedy byłam w Turcji. Ponoć miało to jakieś tam zdrowotne znaczenie. Pamietam, że strasznie potem mnie swędziała skóra, mimo że brałam prysznic i tam, i na stacji beznyznowej na przystanku, i dwa razy w hotelu. Ale jak pomyślę, że miałabym przeżyć taką kąpiel z przyjaciółmi, to chyba byłaby tak, że tak powiem ZMYSŁOWA jak kąpiel z water Lily. Naprawdę świetna scena
[BLOGGER ŚWIRUJE]... w sensie taka pozytywna, pięknie ujmuje ich przyjaźń i tak pozytywnie napędza. Ech... przyjaciele. Moja przyjaciółka nawet podczas głupiej gry na WDŻ'ecie nie mogła napisać o mnie 10 punktów. TYLKO 10! Ja napisałam z marszu o koleżance, którą wylosowałam 25, a ona o mnie, swojej drugiej połówce, bliźniaczce, którą oddzielono od niej po urodzeniu, a jej szaona rodzina wysłała ją na zabiegi mutacyjne, żeby zmienić jej kolor włosów i rysy twarzy, aby złudnie nie była do mnie podobna. Tak, właśnie tak. NIE. Ona nie napisała nawet 10, to pop prostu,... ech... Julka albo Mionka, albo NAWET GINNY by się tak nie zhańbiły no.
UsuńZawsze zastanawiał mnie system szkolny w Hogwarcie, a raczej jego brak. Do dzisiaj nie mogę pojąć, jak udawało im się motywować uczniów do nauki. Nasza matematyczka jest już tak załamana, że organizuje skrajnie niematematyczne konkursy, by powstawiać nam bardziej pozytywne oceny. A gość od chemii nawet nie gada o chemii, żeby nie rozczarować się naszym ubytkiem w wiedzy. A w Hogwarcie mają wspołzawodnictwo międzydomowe i to niby wszytsko załatwia! U nas w podstawówce pamiętam, że było współzawodnictwo, ale wszyscy mieli to w dupie. A tutaj przez tyle lat ten sam system, a 20 punktów dla domu jest w stanie zmotywować dzieciaki do roboty. No magia. W dodatku Sprout zmotywowała ich tymi punktami na tyle, że nawet POLICZYLI fasolki. I DOLICZYLI do stu. Jak ja miałabym tyle liczyć to trzeba mi zapłacić z góry, sorry. Chyba dlatego nie przyszedł do mnie list z Hogwartu :(. Bo nie mam w sobie tego hogwartczykowego pożądania punktów. Tak, to na pewno to. Ewentualnie to ten wariat z klatki obok widząc sowę rzucił w nią kamieniem i list nie doszedł. Tak też mogło być.
Niech pani Sprout sie nie przjemuje tym, że boi się uczniów. Nasza wychowaczyni już dawno przyznała, że się nad boi i spokój. Po co jakieś szopki odstawiać z pięcioma punktami? SPROUT, to są walki gryfońsko-ślizgońskie. Tego nie ogarniesz.
UsuńI absolutnie popieram to, że ten neigodziwy czyn jest godzien tylko jednego - dożywocia w Azkabanie. Szkoda tylko, że tego jej nie wygarnęli jak moja koleżanka, o której pisałam te 25 punktów, kiedyś matematyczce. hahahhaha.
Ale określenie "purchawa" Seamusa po prostu rozwaliło system. Śmiałam się przez 20 minut. to oficjalne - od dzisiaj zamiast "wywłoka" będę mówić "purchawa". To jest po prostu świetne.
A propos mojej koleżanki, ona powiedziała do matematyczki DOKŁADNIE to samo jak Herma:
— Jak ja już bym chciała, żeby pan przestał tu uczyć!
Tyle, ze ona dodała jeszcze, że poprzednia matemaryczka wiedziała, co mówi i że ona jest głupia... Chyba Magdę nawiedził duch Hermiony Granger wtedy xD
Ale dobrze, że walnęła Snape' owi kilka słów hahahahahah. Ja bym poszła jeszcze dalej, bo gościa nie znoszę i mam w dupie, co o mnie pomyśli. Wiem, mój respekt do nauczycieli równy jest zeru, ale ja Snape' a po prostu sznaować nie potrafię.
Jak już mowa o tym, że Snape dostałby szału, to ja też chce to zobaczyc xD. KONIECZNIE to kiedyś opisz hahahahha. Taki szal jak w trzeciej części. Z tego co pamiętam to nasza matematyczka dostała po wypowiedzi koleżanki takiego szału, że omal jej żyłka nie pękła hahahah. Normalnie myślałam, że lada chwila wstanie zza katedry, złapie pierwszą ławke i rzuci nią o ścianę. AHhahahahahhahaha.
UsuńA propos balów i buntu uczniów to ja chciałam pod koniec zeszłego roku coś takiego zorganizować. Wiesz, wszyscy nagle wstają, wychodzą ze szkoły i krzyczą całą prawdę o nauczycielach buahahahhahaha.
boże, zaczynam się siebie bać.
Ale to świetne, że Hunce wymyśliły Bal na Noc Duchów <333. Kocham te twoje nawiązania w tym opku do drugiego... to takie... nwm po prostu epickie.
Wiesz co, Zgredziu? Po pyskówce myślałam, że najzabawniejszą dziewczyną jest Mionka, ale zaraz potem Julka mnie po prostu wbiła w ziemię. Ona jest taka... taka... SZCZERa
"Ja?! Anioł, nie dziewczyna?!"
hahahahahahhahahhahahahahahahahahhahahahahhahahahahahahahhahahahahhahahahahhahahahahhahah
odwala mi.
"Nie obrażajmy butów, one są przydatne dla społeczeństwa"!
Słusznie! Zwłaszcza kiedy mowa o martensowatych martensach <333.
Ta scena z AAAA też była epicka. Przypomina mi się teraz... albo nie, zamknę się. I tak za dużo tutaj nawiazań do mojego życia. Wybacz ten spam :(.
I znowu Julka! Hahahahah ta dziewcyzna kiedyś sprawi, że sie zeszczam ze śmichu po prostu hahahaha
"Tak tylko sobie herbatkę pijemy."
Hahahahahahhahahahahahahaha
— Ach… Nie mamy melisy na uspokojenie, ale może ziołowa pomoże.
Snape pijący meliskę... Snape pijący melisę...
— Proszę, oto galaretka.
Hahahahahahahhahahahhahahha
Nie, ona jest po prostu... bezcenna xD
"Przeginasz, drogie dziecko"
Nie w ogóle.
Trochę się temu Malfoyowi przytyło, nie?
Hahahhahahahahhahahah
Trochę.
Mam głupawkę.
Głupawka na całego.
O kurde, jak przyjdzie Chloe, to będzie nieźle xD. Hahahhahah. A Julka faktycznie przypomina Meadowes.
Pokłócę się z tb o to, że księża przestrzegaja dziesiećiu przykazań xD. Mój ewidentnie tego nie robi. Na lekcji mówi tyle razy "jezu" i "boże", ile ja przez całe swoje życie nie xD.
Filch jest też dobry w twoim opie. Te jego trafne uwagi xD
"NOGI Z DUPY POWYRYWAM!" hahahahah. Ten to jest pozytywnie nastawiony do pracy xD.
I jak z gracją skońcozne, oczywiście Julia xD.
Powinnaś schudnąć, babo!
dobra, kończę, bo nie piszę tutaj nic konstruktywnego. Muszę isć się wyśmiać i wracam xD.
"Wyśmianie się" zajęło mi dłużej, niż przypuszczałam, ale - jak zwykle - mam do odgrzania w mojej starej mikrofalówce kolejny kotlet, zwany usprawiedliwieniem:
UsuńKiedy poszlam do łazienki sie pośmiać, to chyba ostro rypnęłam na głowę, bo postanowiłam - uwagauwaga, bo nie uwierzysz - ZACZĄĆ SIĘ UCZYĆ. Tak. Nie żartuję. Po prostu coś mi jebło na głowę...
Fali pilności nadszedł jednak kres i skomciuję Twój boski rozdzialik teraz, kompletnie zlewajac jutrzejszy sprawdzian z histy *śmiech szaleńca*. Bosh... jak ja nienawidzę histy. Nasza babka jest taka czepialska, że wymaga od nas - że tak powiem - znac kolor majtek królowej Bony, noo. Za to nasz anglista jest pedofilem... tak wygląda xP. Ewentualnie również wampirem, bo potrafi znikać (wampirze tempo hohooh) ze szkoły, nei przechodząc przez żaden korytarz, nauczyciele sie go boją (zauroczył ich, a jak), a niektórzy uczniowie mają ranki od przecieć (wcale sie następny nie pociął, tylko to ten wampir nachlał się ich krwi). Dobrze, że uciekłam z jego grupy. Pewnie moja cenna hemoglobina pływalaby właśnie w jego żołądku, gdybym tam została. DOBRA KONIEC OFFA.
Wiesz, co najbardziej kocham w twoim opku? Nie, nie dialogi. Ale to też. Nie, nie postacie. Chociaż są totalnie idealne, naturalne i ludzkie. Nie, również nie akcje, chociaż numery ktore odstawiają Lunatycy i Lunatyczki/Hunce sprawiają, że "jeeee jeeee jeee jebłooo mnieee" do tego stopnia, że zaczynam się uczyć fizyki. BRRR!
Chodzi o te twoje trafne porównania, które po prostu... są tak trafne, że aż mucha nie siada, no!
Usuń"kłamała jak Putin, kiedy powiedział, że nie chce wojny"
^^ w tym momencie, mimo że to prawda w oczy kole, po prostu spadłam z łóżka i zaczęłam się tażać na dywaniku ze śmiechu. MATKO! TO TAKA PRAWDA!
albo:
"wyglądała jakby właśnie usłyszała, że Julia wychodzi za Malfoya"
No i od razu wiadomo, jak wygląda! To takie prawdziwe, że aż... ech... zawsze przy twoim opku nagle brakuje mi słów. Zwykle to się nie zdarza, ale u cb zawsze klepie jakieś trzy po trzy. No bo to kurwa genialne i tyle!
Wiesz, co, Zgredziu? Powinnaś dostać zatrudnienie jako jakiś satyryk, bo ty po prostu... ćwiartujesz ludiz, no!
Chyba otworzę sobie komentarzowy kącik, gdzie wypisze najlepsze teksty danego rozdziału, a następnie zapisze to sobie na dysku twardym i skompletuje prymitwną stornę na Wikicytatach z twoim opowiadnaiem, bo... no brak słów, no!
Okej - pierwsza edycja. AKCJA!
"Jak się obudzi to powiemy, że chciałyśmy sprawdzić czy nadaje się na wybory Miss. Proste i logiczne, a na dodatek łatwe w obsłudze i tanie"
Jezus Maria, nie jestem w stanie wyobrazić sobie miny McGonagall, to... to po prostu przechodiz moją wyobraźnię. Tak samo jak nie mogę sobie wyobrazić mojej ex-wychowczyni jako małej dziewczynki albo mojego anglistę jako zwykłego, niewampirzego człeka. NO NIE MOGĘ NO!
"Chcesz, żeby wypieprzyli cię przy pierwszej lepszej okazji? Jeśli tak to pobij Malfoya. Zgwałć Wealseya."
Hahahha dlaczego nie na odwrót? Gwałt na Malfoyu byłby bardzo ciekawym przedsięwzięciem, a jego opis.. mrrr
Matko, jaka ja jestem zboczona.
"Wiem, że to cholernie trudne i gadam jak jakaś powalona mugolska pogodynka, ale zrób to, nie dla siebie, ale dla Relly… Helly… Melly…"
UsuńHahahah i znowu Julka ^^^. Powalone mugolskie pogodynki... ech, to taki klasyk.
Dzisiejszym bohaterem rozdziału zdecydowanie zostaje Julka. Zeszłego była Mionka, ale McCorwin jest po prostu hlevvefcyctdwuyqwueuccyew.
Wiesz, co jeszcze uwielbiam w twoim opku? Że piszesz powaznych rzeczach w niepoważny sposób. Niby dzisiejszy rozdział był na maksa smutny, roiło się od łez i było mi przykro Ellie (WOLAŁA KSIĄŻKI! JA TEŻ WOLĘ KURWA KSIĄŻKĘ TOLKEINA OD FILMU WŁADCY PIERŚCIENI, NOOO! *chlipie*), ale jednak ukazalaś to z drugiej perspektywy, gdzie można sie tak jakby pośmiać przez łzy. to po prostu... ach, masz talent i tyle, po co ja będę z siebie wychozić i używać słów, ktorych nie rozumiem, żeby spróbować twój talent opisać. GO SIĘ PO PROSTU OPISAĆ NIE DA. Stworzyłaś opowiadanie kompletnie unikatowe, twój styl jest niepowtarzalny... nietypowy i zdecydowanie nie taki, do którego jestem przyzwyczajona, ale to właśnei cyzni go wyjątkowym.
JEsteś po prostu genialna dziewczyno, nigdy nie przestawaj pisać i tyle. A jeśli przestaniesz, wiedz, że cię odszukam i naślę mojego wampirzego nauczyciela. To nie będzie przyjemne. chociaż Klaus Mikealson wymawia z brytyjskim akcentem słowo wempaja wręcz idealnie, to sądzę, że nie zabrzmi to tak słodko, kiedy naprawdę ktoś spróbuje wyssać twoje życie.
Boże, jak to zabrzmiało.
Więc pisz!
Bo wampiry są na tym świecie. I czyają twoje opo.
No!
Wybacz, że tak krótko dzisiaj, ale muszę lecieć (koleżanka dzwoni. znowu -,-).
Weeeeniczy, kochana :*
Pisaj pisaj pisaj :*
RypniętAbigail