Ładna
rudowłosa kobieta szła chodnikiem, a obcasy jej butów uderzały rytmicznie o
podłoże. Miała miętową sukienkę do połowy ud, czarny sweterek i tego samego
koloru szpilki. Włosy opadały jej falami na plecy, a wyraz twarzy nie zmieniał
się jej już od jakiejś pół godziny. Mimo jej młodego wieku była naprawdę mądrą
i zdolną kobietą. Dwa lata temu ukończyła Hogwart, a teraz pracuje w
Ministerstwie Magii, tak jak jej ojciec. Już od roku jest wolna i niezależna,
już od roku nie jest w związku z Harrym. Owszem, kocha go, ale tylko jak brata
i gdy to sobie uświadomiła, to od razu mu o tym powiedziała. Zakończyli swój
związek szybko i bez boleśnie. Minęły trzy lata od Wojny o Hogwart i od tamtego
czasu codziennie idzie tą właśnie ulicą, o tej właśnie godzinie. Dłoń miała
zaciśniętą na łodydze czarnej róży, którą kupiła w swojej ulubionej kwiaciarni.
Minął rok, a ona dalej się nie zakochała. Dalej nie mogła sobie znaleźć
bratniej duszy. Minęły trzy lata, a ona dalej trwa w żałobie po bracie. Dalej
przychodziła na cmentarz. Niektórzy mogliby uznać, że jest jakaś szurnięta i
wyśmialiby ją, że aż tak się przejmuje. Jednak Ginny Weasley właśnie taka była
– wybuchowa, zwariowana, prawdomówna i wszędzie było jej pełno. Mimo że nie
była do końca szczęśliwa, to cieszyła się każdym dniem i zarażała entuzjazmem
wszystkich swoich bliskich. Z głośnym westchnieniem przeszła przez otwartą
furtkę, która prowadziła na cmentarz. Chwilę później stała przed grobem swojego
kochanego braciszka, a z jej oczu znowu wypłynęły łzy, które za wszelką cenę
chciała powstrzymać. W tej chwili podziwiała Georgre’a, że się tak dobrze
trzyma, mimo że już nie może wyczarować patronusa. Cichutko opowiedziała
Fredowi jak minął jej dzień, co się ciekawego wydarzyło i przypomniała mu jak
bardzo za nim tęskni. Siedziała tak na ławeczce przy grobie, trzymając w dłoni
różę, a buzia jej się nie zamykała. Co jakiś czas się uśmiechała, był to
prawdziwy, radosny uśmiech, który tak rzadko bywał na jej ustach. Te trzy lata
były dla niej walką, staraniem się z każdym dniem i próbą przetrwania każdego
następnego dnia. Jak można się było spodziewać, udawało się jej to, mimo że było
trudno, a nawet bardzo ciężko. Ginny się jednak nie poddawała, bo chciała
zacząć żyć, tak jakby on nadal był z nimi. Kiedy zaczęło się ściemniać, a na
jej ramionach pojawiła się gęsia skórka, to stwierdziła, że lepiej już wracać
do domu, jeśli nie chce być chora. Wstała z ławki i rozprostowała obolałe
kości, a potem położyła czarną różę na grobie. Odwróciła się w celu odejścia i
zderzyła się z czymś twardym, co wyprowadziło ją z równowagi. Dobrze zdawała
sobie sprawę z tego, że był to człowiek.
—
Uważaj jak łazisz! — warknęła w stronę mężczyzny, wygładzając dłońmi sukienkę,
która delikatnie się jej podwinęła. Jacy niektórzy ludzie byli denerwujący!
Usłyszała
prychnięcie.
— To
nie ja na ciebie wpadłem, wariatko — odwarknął mężczyzna, podnosząc z ziemi
coś, co okazało się być piękną czarną różą.
Ginny
nie wiedziała skąd, ale znała głos tego faceta. Zastanawiała się przez chwilę,
a potem uświadomiła sobie fakt i zrozumiała kim jest ów człowiek. Zdenerwowała
się i to naprawdę poważnie. Jedyne jednak, co zrobiła w owej sytuacji, to
popchnęła przybysza. Ten jednak dalej stał w tym samym miejscu, tyle że teraz
uśmiechał się kpiąco.
—
Zabini, ty podły karaluchu! — syknęła na niego z nienawiścią, co on
zarejestrował z jeszcze większym uśmiechem na ustach. Jak on nie znosił tej
wrednej Wiewióry…
—
Weasley, zamknij jadaczkę, bo wszystkich pobudzisz! — uciszył ją zdenerwowanym
tonem. Spowodowało to, że panna Weasley spojrzała na niego zaskoczona, nie
rozumiejąc o co mu chodzi.
Jednak
chwilę później zrozumiała jego głupi żart i prychnęła pogardliwie. Jak można
sobie tak żartować z tego miejsca i umarłych?! Odpowiedź znalazła bardzo
szybko. To był Zabini i on był zdolny do wszystkiego, przecież to był podły
Śmierciożerca. To przez takich jak on jej brat nie żyje! Chciała mu wygarnąć
to, co o nim myśli, ale nie miała zamiaru robić tego w tym miejscu. Nie chciała
by Fred słyszał te wszystkie obelgi i przekleństwa wylatujące z jej ust jak z
karabinu maszynowego. Jej braciszek zasługiwał na spokój, tylko szkoda, że tak
daleko od niej. Spojrzała na chłopaka z pogardą i nienawiścią, dając mu do
zrozumienia jak bardzo ją obrzydza. Nie pod względem wyglądu, bo brunet był naprawdę
przystojny, ale pod względem charakteru, który był równie okropny jak każdego innego
Śmierciożercy. Nienawidziła ich, całej tej wojny, Voldemorta, swoich uczuć i
tego, że Fred nie żyje. Zabini był taki sam, mimo że był sługą Toma Riddle’a niższej
rangi. Mówiąc „niższej rangi” miała na myśli to, że dostawał misje takie jak:
zabijanie mugoli, torturowanie mugolaków i mniejsze lub większe ataki na
Kwatery Główne Zakonu Feniksa. Można by rzec, że to są ważne i odpowiedzialne
misje, ale w gruncie rzeczy inni Śmierciożercy robili o wiele, wiele gorsze
rzeczy niż te, które zostały mu zlecane. Jednak… Draco Malfoy się zmienił i był
teraz w szczęśliwym związku z Hermioną Granger, więc on przecież też mógł stać
się lepszym człowiekiem.
W tym
momencie zdała sobie sprawę, że od jakichś pięciu minut gapi się na niego jak
głupia. On chyba też to zauważył, bo podniósł brew, uśmiechając się do niej
kpiąco.
— Wiem,
że jestem przystojny, Weasley. Jednak to, to już chyba obsesja, nie uważasz? —
powiedział w jej stronę chłodnym tonem, w którym dało się słyszeć rozbawienie.
Nie mogła uwierzyć, że tak podła osoba może mieć uczucia. I nagle spojrzała na
tą czarną różę, którą trzymał w dłoni.
— Nie
uważam, Zabini — warknęła, rzucając mu przy okazji nienawistne spojrzenie. Tak
bardzo go nie znosiła i obrzydzała ją jego osoba.
Gdy
zobaczyła w jego oczach ból, który trał może mniej niż sekundę, to od razu
pożałowała swoich słów. Nie tego co powiedziała, ale tego jakim tonem były
wypowiedziane te słowa. On okazał jej coś na kształt życzliwości, a ona wręcz
pluła na niego jadem. Gryfonka rodem Parkinson, Ślizgon rodem Pottera. Zrobiło
jej się naprawdę głupio i zarumieniła się ogniście. Zachowała się naprawdę
wrednie i mimo że często palnęła coś, bez wcześniejszego przemyślenia, ale
teraz jej postawa była czysto ślizgońska. Jednak… Czym ona się przejmowała? Że
uraziła tego pieprzonego Śmierciożercy, który najprawdopodobniej zabił jej
brata? Tak właśnie, od jakiegoś czasu było o tym głośno w Zakonie i poza nim. Podobno to on spowodował ten wybuch, podczas
którego zginął jej braciszek. Mówią, że Zabini był wściekły po przegranej walce
z Fredem, a potem po prostu wysadził tą pieprzoną ścianę. Gdy się o tym
dowiedziała to obiecała sobie, że nigdy nie wybaczy tego temu Śmierciożercy, nigdy.
Dlatego w jednej chwili zapomniała o swoim sumieniu, znów nałożyła na siebie
maskę, którą wkładała codziennie od ponad trzech lat. Nigdy nikomu nie chciała
pokazać swojego smutku, zawsze tryskała energią i szczęściem.
— Tak w
ogóle, to co ty tutaj robisz, Weasley? — zapytał spokojnie, a w jego oczach
ujrzała zaciekawienie. Dlaczego on zgrywał normalnego człowieka? Był przecież
potworem!
— Tak w ogóle, to co cię to obchodzi, Zabini? —
pomyślała w duchu, jednak nie chciała jej to przejść przez gardło, które było
teraz ściśnięte od emocji. Przed oczami miała twarz swojego kochanego,
starszego braciszka, którego już nigdy nie zobaczy. Powiedziała więc: —
Przyszłam odwiedzić grób brata, którego zabiłeś. A ty? Co tutaj robisz, Zabini?
Blaise
w pierwszej chwili nie zrozumiał tego, co ona mu powiedziała. Zamrugał dwa
razy, dalej nie świadomy. Jednak sekundę później jego usta zwęziły się z prostą
linijkę, jego twarz zrobiła się blada jak papier, a w oczach pojawiło się
zrozumienie i coś na kształt bólu. Ścisnął mocnej łodygę czarnej róży, prawie
łamiąc ją na pół. Teraz to on miał przed oczami wspomnienia, tyle że jego nie
były tak kolorowe jak Ginny, przedstawiały wojnę z jego perspektywy. Nie było
domu, ciepła, miłości i troski o rodzinę. Za to były Podziemia, ból, strach,
nienawiść, nieczułość, gwałt, śmierć i przerażenie. I wtedy w swoich
wspomnieniach ujrzał JĄ. Jedyną osobę, która go kochała, była przy nim do końca
i pomogła mu przetrwać. To była jego matka, kochana Evallyn Zabini. Dlaczego
walczył wtedy z tym pieprzonym Weasley’em i czemu wysadził ten mur? Odpowiedź
była prosta – ten skurwiel zabił mu matkę. Czy ten dupek myślał, że on mu
wybaczy? Jeśli tak, to był głupszy od Łasica.
—
Odwiedzam matkę, którą zabił twój braciszek, Weasley — warknął z nienawistnym
błyskiem w oku, zaciskając pięści jeszcze mocniej niż przedtem. Jednak kiedy
zobaczył zaskoczenie na jej twarzy, powiedział z satysfakcją. — Co? Rudy się
nie pochwalił przynależnością do Śmierciożerców?
Wytrzeszczyła
na niego oczy, kompletnie zdzwiona. Nie, to nie możliwe. Nie jej Fred, nie on.
Zawsze taki dobry, taki kochany i on miałby być sługą Voldemorta? Ta
przebrzydła gnida kłamie! Jak on śmie obrażać jej brata i to, na dodatek, przy
niej? Podły gnojek, Zabini. Fred miałby zabić jego matkę? Ta i co jeszcze. Może
cała wojna była jego winą? Oczywiście, bo przecież to on był tym złym, nie?!
Miała ochotę przywalić temu zasranemu Zabiniemu!
— Ty
pierdo… pieprzony Śmierciożerco! — Rudowłosa w dalszym ciągu pamiętała, że jest
na cmentarzu, więc powstrzymała się od paru wyrafinowanych wyzwisk. Teraz
patrzyła na niego z mieszaniną pogardy, nienawiści i wściekłości. — Jak śmiesz
gadać takie bzdury o moim bracie?! Myślisz, że w to uwierzę?! To, że coś
wymyślisz na swoje usprawiedliwienie, nie znaczy, że tego nie zrobiłeś. Twoja
matka też pewnie zasługiwała na śmierć, była zwykłą suką.
Teraz
to jego ogarnęła wściekłość. Jego oczy pociemniały, a twarz skamieniała i
spokojnie odłożył czarną różę na ławkę obok. Jego spokój i opanowanie było
naprawdę przerażające. Ginny dobrze wiedziała, że przesadziła i zdawała sobie
sprawę jak bardzo go rozwścieczyła, jednak teraz jej to nie obchodziło. Nikt
nie będzie obrażał jej Freda. W następnej chwili została brutalnie przyparta do
nagrobka, który stał za nią. Patrzyła mu w oczy z przerażeniem, gdy jego
pozostawały zimne i opanowane. Błagała w duchu, żeby to przeżyła, bo jak nie
to… W następnym momencie wzdrygnęła się, czując jego oddech przy swoim uchu.
—
Posłuchaj mnie bardzo uważnie, Weasley — wysyczał jej do ucha wypranym z uczuć
głosem, a ją mimowolnie przeszedł dreszcz. Widać, że był wściekły i powstrzymywał
się przed uderzeniem jej. W tym momencie się go bała, ale mu się nie dziwiła. —
Możesz mnie sobie tam wyzywać od skurwieli, dupków, podłych Śmierciożerów,
gnojków, gnid i czego tam jeszcze chcesz, ale nigdy więcej nie waż się obrazić
mojej matki. O mnie możesz mówić do woli, ale od niej i jej grobu trzymaj się z
daleka.
Ginny
była zdzwiona, nawet bardzo zdziwiona. Myślała, że będzie na nią wkurzony o to,
co powiedziała o nim, a nie o jego matce. Co innego mogła powiedzieć o żonie i
matce Śmierciożerców? Chyba jedynie to, że była suką. Jednak Zabini jej teraz
zaimponował, broniąc jej zajadle. Przecież też tak zawsze robiła, gdy ktoś
powiedział, że Ron to fajtłapa i nieudacznik, mimo że sama tak uważała.
— Nie
rozumiem, jak taki bezduszny człowiek jak ty może przejmować się obelgą
powiedzianą na twoją matkę — powiedziała, po chwili ciszy, szczerze zdziwiona.
Naprawdę nie tego rozumiała. Nie wiedziała czy jest taka głupia, ale
zastanawiało ją to.
Blaise
prychnął pogardliwie, patrząc na nią z wściekłością, której już nie ukrywał.
Nie było sensu tego robić, bo ona dobrze zdawała sobie sprawę z tego, jak
bardzo go to denerwowało.
— Może
dlatego, że moja mama nie zasługuje na to, co o niej mówisz. Zawsze mnie
kochała, nawet jeśli wszyscy inni mnie nienawidzili. Zawsze ze mną była, nawet
wtedy kiedy wszyscy odeszli. Zawsze mnie wspierała i pomagała, nawet gdy byłem
już na samym dnie. Zawsze mnie broniła, nawet jeśli później była brana za sługę
Czarnego Pana. Mimo że przez swoje ostatnie cztery lata życia była niewolnicą
Freda Weasleya, żoną i matką dwójki Śmierciożerców, to nigdy nie zeszła na złą
stronę, nawet jeśli miała wypalony mroczny znak na przedramieniu. I nie wmówisz
mi, Weasley, że było inaczej! Możesz żyć ze świadomością, że twój brat był
Śmierciożercą albo łudzić się, że nie był. Wybór należy do ciebie, ale ja wiem
swoje i nie próbuję się wymigać. Zabiłem go, przyznaję. Działałem pod wpływem
emocji i może nie musiałem go uśmiercać, ale nie mogłem znieść tego, że jej już
nie ma, że nie mogę jej przytulić, że nie mogę zatracić się w bezpieczeństwie,
które mi dawała i że nie mogę już nigdy usłyszeć „Jestem z tobą, Blaise.
Wszystko będzie dobrze, syneczku. Kocham cię, skarbie”. Wiem, że Rudy był dla
ciebie jak brat, ale był również bezdusznym Śmierciożercą, który gwałcił i zabił moją matkę, próbował zniszczyć Zakon
Feniksa i o mały włos, a wysadziłby wasz dom w powietrze — Tu się na chwilę
zatrzymał, żeby odetchnąć. Nie pozwolił się jej odezwać, mówił dalej. — Może
nie byłem dobrym człowiekiem, robiłem złe rzeczy i na pewno kiedyś spotka mnie
za to kara. Zresztą już spotkała… Jednak ostatecznie wybrałem dobro, kiedy on
stanął po stronie zła. Po tym jak moja matka trafiła w jego brudne łapska i
stała się jego niewolnicą, ja zostałem szpiegiem Dumbledore’a. Przez bity rok
donosiłem Zakonowi, co dzieje się w Podziemiach i zawsze wracałem tam, bo
wiedziałem, że muszę chronić mamę. Potem Dumbledore umarł, a może raczej został
zabity… i Draco również wybrał dobro, a ja wtedy regularnie zdawałem relacje Molly
o tym, jak sprawy się mają. Było trudno udawać nienawiść, pogardę i te
wszystkie inne złe uczucia, ale musiałem to zrobić – dla matki i dla siebie.
Jednak pewnego dnia wszedłem do jego komnat, chyba pierwszy raz zostawił je nie
zakluczone, podczas gdy on gwałcił moją matkę. Nie wytrzymałem, uderzyłem go,
raz, potem drugi i trzeci. Wyciągnął różdżkę, rzucił zaklęcie. Snop zielonego
światła poleciał w moją stronę, ale w ostatniej chwili moja matka rzuciła się,
osłaniając mnie. To ona umarła, nie ja. Do dzisiaj nie mogę sobie tego
wybaczyć. To ja powinienem wtedy zginąć, nie ona. Deportował się do Hogwartu,
tam trwała już zagorzała bitwa, a my wkroczyliśmy w sam jej środek. Rudy
wyszukał w tłumie swojego bliźniaka, a ja prosiłem Boga, by ten idiota do niego
nie podszedł. Podbiegł do Goerge’a i stanął za nim, chowając się przede mną.
Pieprzony tchórz! Potem Fred przystawił mu różdżkę do szyi i zagroził, że jeśli
nie dam mu swojej różdżki, to go zabije. Zaczął się pojedynek, ja kontra Fred.
Wygrałem, jego różdżka złamała się na pół. Był wściekły, chciał rzucić się z
pięściami na swojego bliźniaka. I wtedy to zrobiłem, wysadziłem tą ścianę.
Uratowałem George’a, a Rudy nie żył. Jeśli to ci jakoś pomoże, to najmocniej
przepraszam za to, że uratowałem życie twojemu drugiemu bratu.
Ginny
stała z szokiem wypisanym na twarzy. Jej oczy były pełne łez i bólu. Nie mogła
uwierzyć, że jej kochany braciszek, jej Fredzio, był Śmierciożercą. On zabijał
ludzi, torturował, gwałcił i pozbawiał życia mugoli i mukoglaków, którzy nawet
nie brali w tym udziału. To było okropne, a ona nie mogła się z tym pogodzić. Z
jej gardła wyrwał się cichy jęk rozpaczy, a w następnej chwili Ginny osunęła
się na ziemię, kompletnie załamana. Głośno zaszlochała w czasie, gdy po jej
policzkach płynęły strumienie łez. Przez trzy lata jej serce było pełne
nienawiści i chęci zemsty. Przez trzy
głupie lata miała ochotę zabić Zabiniego. Przez trzy cholerne lata nie była
sobą. Przez trzy pieprzone lata codziennie opłakiwała śmierć brata. I było to
tylko po to, żeby dowiedzieć się, że Fred był okropnym czarodziejem? Ten fakt
ją przerażał, denerwował i załamywał jednocześnie. Nie chciała, przyjąć do
świadomości tego, że jej brat był pieprzonym Śmierciożercą, sługusem
Voldemorta. Nie mogła uwierzyć w to, że jej braciszek więził matkę
Zabiniego, potem ją zabił. Nie chciała
uwierzyć, że Fred chciał zabić George’a. Wolała tego wszystkiego nie wiedzieć!
Ale może lepiej, że się dowiedziała? Chyba lepiej znać prawdę, niż brać potem
kogoś podłego za dobrego. Płakała jak małe dziecko, nawet już przestała czuć
zimno. Siedziała na mokrym i zimnym piasku, obejmując kolana, wypłakując cały
żal i to, jak bardzo się zawiodła na bracie. Już nigdy nie chciała czuć czegoś
dobrego. Już na zawsze chciała zapomnieć o Fredzie Weasley’u. Nie miała kogoś
takiego w rodzinie, w ogóle nie znała takiej osoby. Poczuła czyjąś dłoń na
ramieniu, więc od razu spojrzała w górę, spotykając na swojej drodze oczy
Blaise’a Zabiniego. Zupełnie zapomniała, że on też tutaj jeszcze był. A ona
rozryczała się przy nim jak głupia… Mimo że czuła ból w sercu, to dziękowała w
duchu Bogu, że akurat wpadła na ów bruneta, bo w innym wypadku nigdy nie
dowiedziałaby się prawdy. A ona uważała Freda za wzór do naśladowania, zawsze
go kochała i rozpaczała po jego śmierci. A co się okazało? Że jej braciszek był
pieprzonym Śmierciożercą, który był sto razy gorszy od Zabiniego i Malfoya
razem wziętych. Strzepnęła jego rękę, odsuwając się i jeszcze głośniej
szlochając. Jednak zaraz potem żałowała, że to zrobiła, bo zobaczyła w jego
oczach ból, chociaż nie wiedziała, dlaczego się tam pojawił. I nagle
zrozumiała! On myślał, że ona dalej się go brzydzi. On uważał, że ona dalej mu
nie wierzyła i miała go za podłego człowieka, a także ohydnego Śmierciożerce.
Tyle że wcale tak nie było, bo w tym właśnie momencie Ginny zaczęła go szanować
i traktować jak dobrego człowieka. To Fred był tym złym, nie on! Jednak Blaise
tego nie zobaczył, bo właśnie odwrócił się, żeby odejść. Niestety, ale panna
Weasley pozwoliła postawić mu tylko jeden krok, bo w następnej sekundzie jej
palce zacisnęły się na jego nadgarstku.
—
Zaczekaj, Zabini! — zawołała desperacko, trzymając go jeszcze mocniej. Nie
chciała być dla niego niemiła, w końcu on okazał jej życzliwość wtedy, kiedy
ona była dla niego okropna. — Nie o to mi chodziło!
— Nie o
to? — warknął, wyrywając rękę z jej uścisku. Odwrócił się w jej stronę ze
irytowaniem i goryczą wypisaną na twarzy. — To w takim razie o co?!
Prychnęła
oburzona, patrząc na niego ze zdenerwowaniem. Jak on ją denerwował…
— Po
prostu nie rozumiem, dlaczego chcesz rozmawiać ze kobietą, której brat zabił ci
matkę! — warknęła w końcu, patrząc na niego z determinacją w oczach. — Nie
rozumiem tego, Blaise…
Ten
jednak nic nie powiedział, tylko ją przytulił. Był to czuły uścisk, który
sprawił, że Ginny poczuła się bezpieczna. Pierwszy raz w życiu czuła się tak
prawdziwie szczęśliwa i bezpieczna.
— To
był Rudy, a ty to ty — odpowiedział zagadkowym tonem wprost do jej ucha. — Jest
spoko, Wiewióra…
On zaufał jej, ona zaufała mu.
Już rok
później przychodzili na ten cmentarz wspólnie jako pan i pani Zabini, trzymając w dłoniach czarne różę.
----------------
No to mamy kolejną miniaturkę.
Wiem, że nie jest najwyższych lotów, ale jest, więc mam nadzieję, że naprawdę jej nie spieprzyłam. Chciałam, żeby była idealna, ale napisałam ją zbyt krótką. Przepraszam :c
Dedykuję ją... Ali i Wikussi, które jako jedyne skomentowały poprzedni wpis. Jesteście kochane <3
'Oj aż się popłakałam prawie.
OdpowiedzUsuńBlaise to mój OTP w Hp a tutaj napisałąś to tak wzruszająco.
Przepraszam, że nie skomentowałam ostatniego posta. Wiesz czm! Ale przeczytałam!
Fred takim skurwiesynem. Tego się nie spodziewałam ale super ci to wyszło!
Więc nie pisz mi więcej, że ci ni wyszła!
Nawet mój kolega gdy mu napisałam, że czytam twojego bloga chciała zajrzec i napisał , zę spoko to masz!
Pozdrawiam
Paulla K
Hola!
OdpowiedzUsuńJestem druga :c
Tutaj będzie komentarz <33
Ojejciu! Cudeńko! Wspaniałe, bardzo mi się podobało chociaż nie lubię tego parringu.
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej takich miniaturek:
Gabrysia M.
Boziu nie! c': Czy. To. Jest. Blinny? Tak! Wygrałaś moja droga! ;*
OdpowiedzUsuńEch.... Kiedy czytam te wszystkie miniaturki postać Harry'ego zaczyna mi się coraz mniej podobać >.<
Ej... Wait... Nie zakochała się, ale idzie z różą? Gdzie?
Cmentarz? Ron zdechł? [*] xD Żartuję! Jego też coraz mniej lubię! A skoro teraz jest Blinny (prawdopodobnie) to tylko by przeszkadzał! :D
Boże nie ;-; To Fred zginął, a nie Ron ;-; [*] [*] [*] Dla niego trzy znicze :c
Szczerze to już sie miałam cieszyć, że Ron zdechł xD
Zabini? Diabeł?! Wiedziałam! :D *Diabełek Yuri tańczy*
Czekaj.... Yuri ma zwiechę.... Że. Co. Do. Jasnej. Cholery. JAK TO FRED JEST ŚMIERCIOŻERCĄ?! O ty dziadu zły >.<
Dobra. Zmieniam to wszystko co napisałam. Dla matki Diabła [*] [*] [*] [*] [*] [*] [*], dla Freda środkowy palec, a Rona na razie zostawię w spokoju :*
Okej...
Nadal się nie otrząsnęłam z tego, że Fred jest śmierciożercą...
Ale kocham tą miniaturkę <3 Kocham Blinny <3 Bardzo, bardzo <3
Diabełek Yuri ;*