2 czerwca 2014

19. "Mam plan i wspólna zemsta"

Rudowłosy chłopak nie spał już od pewnego czasu i rozmyślał nad tym co wczoraj zrobił. Oni wszyscy mięli rację, zachował się jak ostatni krety i teraz miał ogromne wyrzuty sumienia. Chciał jeszcze raz dostać tak w twarz, żeby tylko to co zrobił się nie zdarzyło. Wiedział, że Julia tak szybko mu nie wybacz, ale zawsze warto spróbować. Gdyby jego brat się o tym dowiedział, to nie Ronald usiedziałby na tyłku przez resztę życia. Zresztą, wszyscy mu to powtarzali. Charlie i Billy, kiedy chciał oddać Ginny „Dziewczyny są nietykalne!”. Ginny, która patrzała na jego wystawioną pięść „Dziewczynek się nie bije!”. Mama i tata zawsze mu wpajali „Kobieta jest delikatna jak kwiat i nawet malutkie muśnięcie może ją zranić”. Jego przyjaciele również „Ron, dziewczyn się nie bije!”. Nawet Madame Pomfrey to wiedziała i go uświadomiła „Zachowałeś się karygodnie i powinieneś natychmiast je przeprosić!”. Zachował się jak bachor i musiał to naprawić, nawet wiedział jak.
— Ruszać dupy! Nie będę czekał przez cały dzień! — wrzasnął, a potem umknął przed lecącymi poduszkami i zamknął się w łazience.
Po parunastu minutach zwolnił łazienkę, zabrał torbę i wyszedł. Natychmiast pobiegł do Skrzydła Szpitalnego poradzić się Harry’ego. Wszedł na palcach i podszedł do jego łóżka. Klepnął przyjaciela lekko po twarzy, a ten się obudził.
— R-Ron…? — zapytał zdezorientowany i zaspany.
— Nie McGonagall w stringach! — zakpił. — Oczywiście, że ja!
— Możesz się tak nie drzeć? — zapytał wyraźnie okularnik.
— Dobra, dobra… — powiedział szybko. — Bo ja jestem głupi, że to zrobiłem i teraz jest mi wstyd za siebie i chciałbym je przeprosić i mam plan.
— Jaki?
— A więc, słuchaj… — wytłumaczył mu pokrótce swoje szatańskie zamiary, a Harry pokiwał zadowolony głową.
— No, wraca nasz Ron! — zaśmiał się wesoło. — Myślę, że ci wybaczą, ale ja na ich miejscu i tak bym ci porządnie przyfasolił!
— W-w-wiem… P-p-przegiąłem i to m-m-mocno… — zająknął się strasznie zawstydzony. — T-teraz wiem co z-zrobiłem i jest mi g-głupio.
— No i powinno. Ron, ty uderzyłeś dziewczynę, w dodatku naszą przyjaciółkę — stwierdził, starając się ukryć zdenerwowanie, ale jakoś mu się nie udało. Weasley poczuł przez to jeszcze większe wyrzuty sumienia.
— Serio? Nie wiedziałem! — warknął zirytowany. — Zapomną i tyle.
— Ty serio jesteś taki tępy?
— Jaki?!
— Tępy!
— A to niby dlaczego?
— Bo nie widzisz w tym nic złego. Tu już nie chodzi o to, czy ją uderzyłeś czy nie, ale o to, że prawdziwy chłopak by tego nie zrobił. Nawet Malfoy to wie, tępaku!
Tym ostatnim zdaniem dotknął Rona do żywego.
— Malfoy? No… Bardzo ciekawe czy nie uderzyłby Julii — powiedział zdenerwowany.
— Nie. To jej kuzyn i nie zrobiłby jej tego.
— Dobra, masz rację… Błagam niech mi wybaczy, bo to poczucie winy będzie mnie dręczyć… — powiedział z żalem.
— Zasłużyłeś na to.
— Tak, wiem. Tylko, że ja naprawdę żałuję i wiem, że to było okropne. Jestem idiotą!
— No, przynajmniej w jednym się zgadzamy! — zaśmiał się okularnik.
— Kiedy wychodzisz?
— Już dzisiaj wieczorem, więc zdążę na twoje przeprosiny.
— No mam nadzieję! — wyszczerzył się. — Kto by nie chciał zobaczyć jak przyjaciel się błaźni?
— No właśnie!
— Twój ojciec też był taki wredny?
— Mam to po mamie! — zaśmiał się kolejny raz.
— Naprawdę?
— Nie, na niby. Żebyś ty wiedział jaka ona potrafiła być wredna! Mówiła mi, że takie idiotki w jej czasach nazwały ją Wredotą Hogwartu. Ale zaszczyt ją spotkał, nie?
— Na moją mamę gadali „sex bomba”, cokolwiek to znaczy — powiedział z uśmieszkiem.
— A wiesz co kiedyś Czarna odwaliła?
— Nie.
— Ale nie mów tego przy niej, bo chyba zabije i po ćwiartuje Łapę.
— Jo, jo. Gadaj!
— Była razem z Syriuszem w damskiej łazience, żeby mieć chwilę dla siebie. No, ale McGonagall nakryła ich na pół rozebranych i cała czerwona na twarzy dała miesięczny szlaban za „obrażanie się w miejscu publicznym”. Łapa jej na to, że na drzwiach wyraźnie pisało „Toaleta dla uczniów. Proszę nie wchodzić”, a ona się wkurzyła i powiedziała „Black jeśli w tej chwili się stąd nie wyniesiesz, to pójdę po dyrektora”. Wtedy oburzona Czarna jej mówi „To my wtedy powiemy, że pani nam przeszkadza w okazywaniu uczuć i nachodzi nas w uczniowskiej toalecie!”, a dalej potoczyło się szybko. Oni mięli szlaban, a ona nie powiedziała nic Dumbledorowi. Koniec.
— O jacie! — zawołał Ron. — To takie romantyczne, że aż mi się rzygać zachciało.
— Akurat tego wspomnienia nie chcę widzieć — poparł go przyjaciel. — Takie to obleśne.
— Ja nie rozumiem jak ci wszyscy starsi mogą tak ciągle wpychać sobie języki do gardeł.
— Obrzydlistwo! — wykrzyknął zdegustowany Harry. — Może dałoby się to znieść gdyby nie te mlaski i wszystkie „ochy”, „achy” i Bóg wie co jeszcze.
— Weź, fuuj! Właśnie w tej chwili obrzydziłeś mi jedzenie do śniadania!
— Ale ty i tak byś nic nie jadł!
— No właśnie. Przez ciebie!
— Kłamiesz! — zawołał, wystawiając w jego stronę oskarżycielko palec.
— Serio?
— Nie, wiesz…
— A, to spoko! — zaśmiał się z ulgą rudowłosym, a jego przyjaciel przejechał sobie otwartą dłonią po twarzy.
— Ty jednak naprawdę jesteś głupi…
— Aha.
— Teraz skończmy z twoją głupotą i przejdźmy do ważniejszych spraw… — zaśmiał się cicho. — Jeśli teraz wszystko zepsujesz, to już po tobie, Ron. One zjedzą cię żywcem.
— Nie no dzięki, stary. Od razu poprawiłeś mi humor. Taki z ciebie optymista jak ze mnie McGonagall w stringach!
— Nie oto mi chodziło, Ron… Nie możesz tym razem popełnić błędu, bo dziewczyny ci nie wybaczą.
— Wkurzasz mnie.
— Od tego są przyjaciele, frajerze.
— Sam jesteś frajerem!
— Nie, bo ty!
— Nie, bo ty!
— Nie, bo ty!
— Och, zamknij się! — warknęli w tym samym momencie, a potem wybuchli głośnym śmiechem.
Na salę weszła pani Pomfrey, a chłopcy od razu zauważyli jej zdenerwowaną minę, która potem przerodziła się w wściekłe oburzenie.
— Ronaldzie Weasley! — zawołała lekko zaspanym głosem. — Jakim prawem przebywasz tutaj o tej porze?!
Chłopiec spojrzał na nią troszeczkę przestraszony, ale po chwili na jego twarzy wykwitł uśmiech.
— Sprawdzam, czy w tym oto miejscu… — zaczął, wskazując na szczelinę pomiędzy szafką a łóżkiem. — …zmieści się sedes.
— Ty mały…! — chłopak nie usłyszał dokończenia, bo głośno się śmiejąc zwiał z SS przed nadlatującą poduszką.
Zatrzymał się, a potem żwawym krokiem ruszył w kierunku Wielkiej Sali. Po drodze spotkał wiele znajomych twarzy i wołał do każdego wesołe „Siema, stary!”, nawet do dziewczyn, które posyłały mu wtedy mordercze spojrzenie i głośno prychały. Nie miał pojęcia o co chodziło tym babom, ale jedno było pewne, lepiej mówić do nich „Siema, stara!” Tak też zrobił, ale i tym razem witały go pomruki niezadowolenia, a niektóre szły na niego z pięściami. Wzruszył więc ramionami i wszedł do WS, a potem zajął swoje stałe miejsce. Obok niego usiedli pozostali chłopcy i uśmiechnęli się do niego pogodnie, na co młody Weasley odetchnął z ulgą. Niestety dziewczyny nie były takie dobroduszne jak oni, usiadły na drugim końcu stołu osoczone siódmoklasistami. Między chłopakami panowała cisza.
—Dobra! — zawołał w końcu Dean, a kilku uczniów spojrzało na niego z zainteresowaniem. — To nie było do was… A ty, Ron, mów co planujesz na zgodę. Pomożemy ci, a ty będziesz najszczęśliwszym człowiekiem na świecie!
— Idziecie ze mną do Hogsmade? — zapytał, ni z gruszki ni z pietruszki, Ron, a oni spojrzeli na niego zdziwieni.
— Jasne!
— To super! Zabierzcie trochę kasy, okej?
— Serio? Nie pomyślałem — powiedział z ironią Longbottom.
— Bo jesteś głupi, Neville…
— Sam jesteś głupi, Ron!
— Wal się!
— Nie dzięki, zboczeńcu.
— Ron!
— Co?!
— Gówno!
— Zjedz je równo! — zaśmiał się, a zaraz po nim reszta chłopaków.
— Tym razem to ja podziękuję — mruknął zdegustowany Neville.
— No to jaki jest plan? — zapytał podekscytowany Seamus.
— Hogsmade, mój drogi kolego!
— A, no tak… — powiedział i przejechał otwartą ręką po twarzy. — Chyba się nie wyspałem.
— A to niby czemu? — zapytał wesoło Dean.
— Zawsze tak mam przed p… pobytem u babci… — zająkał się lekko przestraszony.
— Coś jej się stało?
— Ym… Jest chora na… na… na białaczkę!
— Tak mi przykro Seamus… — usłyszeli szept za sobą.
Szybko się odwrócili i ujrzeli Hermionę, która miała łzy w oczach. Bez słowa przytuliła przyjaciela, dla niego było to wielkie wsparcie nawet jeśli nie chodziło o jego babcię. Nigdy nie miał wielkiego oparcia podczas pełni, ojciec zamykał go w piwnicy i kładł się spać, a on cierpiał. Teraz poczuł ciepło w okolicach serca, poczuł, że ktoś go wspiera i nic nie oczekuje w zamian. Poza tym, Finningan wcale nie kłamał z tym rakiem… Jego babcia ze strony taty od roku walczy z tą chorobą, więc przynajmniej z tym nie musiał kłamać i oszukiwać. Oddał ten miły gest.
— Dziękuję, Miona… — powiedział z lekkim uśmiechem.
— Po lekcjach porozmawiajmy na błoniach, dobrze? — wyszeptała mu do ucha, tak by tylko on i Julia, która stała za nią, to słyszeli. — Tak, ty też.
— O, fajnie! — powiedziała z radosnym uśmiechem Julia, a potem spoważniała. — Przykro mi, że twoja babcia jest chora.
Ta również mocno go przytuliła i wyszeptała mu jakieś słowa do ucha na co zaczął się głośno śmiać.
— No… okej, to widzimy się na błoniach.
Po słowach przyjaciela dziewczyny spojrzały wrogo w stronę Rona, odwróciły się i wyszły z Wielkiej Sali. Oni nigdy nie zrozumieją kobiet. Wrócili do spożywania posiłku i dalszej rozmowy, którą przerwały im przyjaciółki.
— To może pojedziemy z tobą?
— Wykluczone, Neville. Dumbledore się nie zgodzi.
— Na pewno się zgodzi!
— Ron, w bajki wierzysz?
— Może ucieknijmy!
— Tak Dean, a potem niech nas wyrzucą! — powiedział z sarkazmem Seamus. — I nasze mamy wcale nie będą chciały nas zabić, nie?
— Dobra, dobra… — mruknął Thomas. — Ale gdyby o niczym się nie dowiedziały, to byłoby dobrze, nie?
— Nie!
— Okej. Nie denerwuj się tak, bo jeszcze się zsikasz! — powiedział lekko urażony. — A tak poza tym, to weź ją od nas pozdrów.
— Masz to jak w banku!
— Czekaj! — zawołał Ron. — Mamy dużo słodyczy, to też możemy ci je, dać byś ty dał je jej!
— Jasne. Babcia bardzo lubi czarodziejskie słodycze, przez co mugolskie schodzą na dalsze tory.
— A kiedy jedziesz do niej?
— Jutro wieczorem… Zanim wyjdę, to spakuję wszystko do plecaka.
— Spoko, spoko — opowiedział Neville. — To może pójdziemy na lekcje, bo McGonagall nas zabije?
— Kurde! — zawołał Dean.
— Co się przejmujesz? Powiemy, że byliśmy w kiblu! — powiedział z wielkim uśmiechem Ron.
— Taa. Razem? — zakpił Seamus.
— Dobra, to nie był dobry pomysł! — zaśmiał się Rudy. — A teraz chodźmy.
— No już dobrze…
Lunatycy w pośpiechu ruszyli na transmutacje. Biegli korytarzami o mało nie zderzając się z również spóźnionymi uczniami. Zdyszani w końcu zatrzymali się przed gabinetem profesor McGonagall i głośno się zaśmiali, bo Neville wbiegł w drzwi. Wchodząc do klasy byli pewni, że im się upiekło, no bo gdzie by mogła być McGonagall? Zmieniona w dzbanek, który stał obok tego kota w okularach, czy w co? No i nagle zrozumieli. Ich nauczycielka była ów kotem… Ze spuszczonymi głowami z zawstydzonymi spojrzeniami wymamrotali ciche „przepraszam” i szybko zajęli swoje miejsca, o mało nie zabijając się o własne szaty. Chciało im się skakać z radości, nie dostali ani szlabanu, ani ochrzanu, ani ujemnych punktów. Czuli się jak królowie świata, jakby wszystkich mieli pod władzą i każdym rządzili. Jednak w następnym momencie zaczęła się lekcja, a władzę przejęła Mistrzyni Transmutacji.
— Na stronie numer trzydzieści pięć jest opis zamiany kamienia w cukierka i na odwrót. Przeczytajcie uważnie ten temat i spróbujcie wykonać zadanie — powiedziała spokojnie, a gdy uczniowie patrzyli już w książki zabrała się za pisanie wykładu dla szóstego roku.
Starali się jak mogli by zamienić ten idiotyczny kamień w cukierka, ale po skończeniu zajęć wyszedł im tylko kwaśny piasek. Ciekawe skąd to wiedzieli… Ach, no tak! Ron stwierdził, że może posmakować i to właśnie zrobił. Najlepsze było, kiedy wypluł wszystko i syknął:
— Kwaśśśne!
Tak ich to rozbawiło, że nie wytrzymali i wybuchli śmiechem, a Minevra wygoniła ich z klasy. Po transmutacji mieli eliksiry, które każdy już zdążył znienawidzić. Weszli do klasy i chwilę później zostali z niej wyrzuceni, bo weszli bez pozwolenia. Po odjęciu im po piętnaście punktów pan Corris łaskawie zaprosił ich do klasy i kazał na poczekaniu napisać wypracowanie na temat pierwszego buntu goblinów w 1234 roku. Niechętnie wyciągnęli pergaminy i pióra i zaczęli pisać. Jedyne trzy wypracowania, które były na ocenę Wybitną, napisali Hermiona, Seamus i Matt. Było jedno jedyne Powyżej Oczekiwań, które zdobył Draco Malfoy, a reszta to były same Okropne. Denerwowało ich to, że profesor ich tak potraktował, więc postanowili zemścić się „miłą” niespodzianką. To chyba pierwszy raz w dziejach, żeby Ślizgoni i Gryfoni robili coś wspólnie, ale i sytuacja była wyjątkowa. Harry Potter wyciągnął z kieszeni Cuchnące Czekoladki i Wielkie Malinianki, te pierwsze doprowadzały do potężnych i cuchnących gazów, a te drugie do powiększenia się głowy do tego stopnia, że była większa od blatu stołu. Draco Malfoy wyjął ze swojej torby butelkę dyniowego soku, a Pansy i Julia wrzuciły szybko do środka i odstawiły na jego ławkę. Nauczyciel widząc butelkę pomyślał, że chłopak chce wypić zawartość, więc skonfiskował napój i stwierdził, że zademonstruje na własnej osobie, co blondyn chciał zrobić. Po opróżnieniu całej butelki puścił potężnego bąka, a zaraz potem głowa mu spuchła. Kilka sekund później z jego tyłka gazy leciały jak z karabinu maszynowego, dosłownie „Tru. Tru. Tru. Tru. Co jest?! Tru. Tru. Tru. Tru. Truuu. Co wyście mi zrobili, gówniarze?! Truuuuuuuu!” Uczniowie nie wytrzymali i wybuchli głośnym śmiechem. Śmiali się tak przez dobre dziesięć minut, a gdy zaczęły ich boleć brzuchy przestali i patrzyli z rozbawieniem na nauczyciela OPCM. Mężczyzna oburzony wyrzucił ich z klasy głośno pyrkając. Kolejną ich lekcją było zielarstwo, na którym przesadzali sadzonki Certynki Krwawych do większych doniczek. Kolejną lekcją była Historia Magii i kolejny nudny wykład profesora Binnsa. Połowa uczniów spała, a druga starała się coś zanotować. I to był koniec zajęć, a Lunatycy pędzili już do Hogsmade z wypełnionymi kieszeniami brzęczącymi monetami. Poszli do Trzech Mioteł i podeszli do lady.
— Witamy Madame Rosmerto — powiedział z czarującym uśmiechem Dean. — Mamy do pani pewien interes.
— O, chłopcy! Dawno was nie widziałam! — ucieszyła się kobieta. — Mam zacząć się bać?
Chłopcy bardzo lubili właścicielkę tego baru, była naprawdę zabawna i towarzyska. Mogli z nią pogadać o wszystkim, a ona dawała im za darmo Piwo Kremowe.
— Jak zawsze! — zaśmiał się Ron. — Będzie potrzebna duża ilość alkoholu.
— Nich zgadnę… — zaczęła z wielkim uśmiechem. — Lunatycy robią wielką imprezę, która doszczętnie rozwali Hogwart!
— Jak pani nas dobrze zna! — zawołał wesoło Seamus.
— No to ile chcecie?
— Pięć skrzynki Kremowego Piwa i dwie Ognistej Whisky!
— Szalejecie chłopcy! — zaśmiała się. — No dobra! Zaraz wam przyniosę.
— Czy my już mówiliśmy jak panią lubimy?
— Weasley… — mruknęła lekko zażenowana. — Tylko jak czegoś chcecie!

Zniknęła na zapleczu, ale już po chwili wróciła z siedmioma skrzynkami trunku. Chłopcy schowali je do siatki, którą zaczarowała Hermiona, podziękowali i wyszli. Wrócili do Hogwartu i poszli do Pokoju Wspólnego, z którego po chwili wyszła trójka pierwszoroczniaków, kierując się w stronę błoni.

-------------------------------------------
Hej, skrzaty! :*
Już was przepraszałam, ale jeszcze raz to zrobię. Przepraszam!
Cieszycie się, że Ron nie chce być już idiotą? :D
Dedykuję ten rozdział: Justysi, Adzie i mojej siostrzyczce (przyjaciółce of course) Dejbi <3
Dziękuję za te ponad 7600 wyświetleń, za 380 komentarzy, 25 obserwatorów, 33 posty, które mogłam dla was napisać. Ech... Kocham was, skarby :*

Zgredek ♥

9 komentarzy:

  1. PIERWSZA!!! :*
    Tu zostawiem komentarz C:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i się doczekałaś Zgredzie! Wiem, że jestem głupia, ale ciii xD Nikt nie musi oprócz nas o tym wiedzieć, nie? Hahaha, dobra odwala mi, ale spoko. Ron i te jego odwiedziny u Harry'ego, to było MEGA! Lałam po prostu z ich rozmowy, to było takie bekowe! Jednym czym mnie wkurzył było to jego "zapomną", myślałam, że tam wejdę i mu wykurwię. Potem to z Seamusem i myślałam, że się poryczę i w ogóle i w szczególe szkoda mi jego babci. Mionka i Julka serio się zachowały zajebiście i jeszcze bardziej sobie u mnie zapunktowały. Ta zemsta na Corissie była mistrzowska, wielka i w chuj przemyślana! Kurde... Gdy wyobrażam sobie tego faceta, to normalnie mnie roznosi cholera. Taki złoczyńca jak ich mało, na stówę jest powiązany z Kamieniem Filozoficznym. Rozwiązałam zagadkę? Jeeej! Co dostanę w nagrodę? Kubeł internetów czy kotełów? :D Ślizgoni i Gryfoni łączą siły, a wtedy każdy będzie winny! :3 Kocham tego bloga i tak długo czekałam na nocię <3
      Wenyyyyy :*

      Usuń
  2. Bardzo fajne. Ha! Widzisz. Nie zapomniałam o twoim blogu!!!!
    Trzeba zapisać w kalendarzu :).
    Ale nie no na serio mi się bardzo podoba.
    Gabrysia M.

    PS:http://zmyslosiewnihuncwotow.blogspot.com/
    http://opowiescizhogwartu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ci się podoba moja kochana Gabi <3
      Dziękuję :*

      Usuń
  3. Druga xD Albo nie, ciii PIERWSZA Z SENSOWNYM KOMEM!

    No to PaKi komentuje xD
    Nie wiem czy wyjdzie taki
    genialny jak twoje, ale cóż
    warto spróbować, z mistrzem się nie waże równać xd

    Ron, Ron terazz Ci sie na wyrzuty zebrało, szkoda, że DOPIERO teraz!!! Nie ma, za błędy trza płącić, a nie liczyć, że nie będzie konsekwencji!!
    Czemu odczuwał u Rona jakieś sadystyczne zapędy?

    Twoje hasła mnie powalają "— Nie McGonagall w stringach! — zakpił. — Oczywiście, że ja!"

    Zapomną i tyle! JA MU DAM ZAPOMNĄ!!!! NIECH SPIEPRZA GDZIE PIEPRZ ROŚNIE BO JAK GO DORWĘ!!! KOBIET SIĘ NIE BIJE!!! ŚWIĘTA ZASADA!!!!

    UWAGA! UWAGA! TERAZ DŁUGI CYTAT BO SIĘ W NIM ZAKOCHAŁAM, BO WIESZ O KIM NAPISAŁAŚ <333333333333333333333333333333

    "— A wiesz co kiedyś Czarna odwaliła?
    — Nie.
    — Ale nie mów tego przy niej, bo chyba zabije i po ćwiartuje Łapę.
    — Jo, jo. Gadaj!
    — Była razem z Syriuszem w damskiej łazience, żeby mieć chwilę dla siebie. No, ale McGonagall nakryła ich na pół rozebranych i cała czerwona na twarzy dała miesięczny szlaban za „obrażanie się w miejscu publicznym”. Łapa jej na to, że na drzwiach wyraźnie pisało „Toaleta dla uczniów. Proszę nie wchodzić”, a ona się wkurzyła i powiedziała „Black jeśli w tej chwili się stąd nie wyniesiesz, to pójdę po dyrektora”. Wtedy oburzona Czarna jej mówi „To my wtedy powiemy, że pani nam przeszkadza w okazywaniu uczuć i nachodzi nas w uczniowskiej toalecie!”, a dalej potoczyło się szybko. Oni mięli szlaban, a ona nie powiedziała nic Dumbledorowi. Koniec.
    — O jacie! — zawołał Ron. — To takie romantyczne, że aż mi się rzygać zachciało.
    — Akurat tego wspomnienia nie chcę widzieć — poparł go przyjaciel. — Takie to obleśne.
    — Ja nie rozumiem jak ci wszyscy starsi mogą tak ciągle wpychać sobie języki do gardeł.
    — Obrzydlistwo! — wykrzyknął zdegustowany Harry. — Może dałoby się to znieść gdyby nie te mlaski i wszystkie „ochy”, „achy” i Bóg wie co jeszcze."
    JA CB WIELBIĘ!!!
    Masz nowego wyznawcę od dzisiaj! Zgredkonators, ze mnie xDxD

    Co dalej, lubię Rona za idiotę bo ty wiesz na co ja czekam. KIEDY MOJE PARINGI!!!iuszu i ewnetualnei o ich córce, może jakaś miniatureczk o nich? PLZ TAK DLA TWOJEJ PRZYJACIOŁKI ULUbionej!!!!

    Co jeszcze, a tak strasznie długo nie było rozdziału, ale wiesz co, znalazłam dla ciebie wytłumaczenie xD
    PRZEZ CAŁY TYDZIEŃ TWOJA FORTUNA BYŁA W ANGLI I NIE MIAŁAŚ JEJ NATCHNIENIA. '

    Widzisz jaka ja genialn, nie musisz dziękować.
    Podsumowywując ROZDZIAŁ ZEJBISTY, ZARĄBISTY, SUPEROWY, ŚWIETNY I WGL I WSZCZEGOLE!! To wiesz na co czekam, do zobaczenia na privie, idę pic kakałko :***
    Pozdrawiam i weny!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paczcie jaką mam skromną przyjaciółkę! :D
      Ha! Wiedziałam, że spodoba ci się ta wzmianka o Dorcas i Syriuszu! :3
      Miniaturkę... Zobaczymy, zobaczymy :D Na razie mam już w połowie napisaną o Scorose i bardzo się w to wkręciłam, więc wiesz. Takie tam pisanie na lekcjach i co chwile wyrywanie kartek z rąk przez przyjaciółkę, która krzyczy "Dawaj to do jasnej cholery, bo jak nie to powiem pani, że nie piszesz!" Kuźwa, ale mi groźba -,-
      Ron cię wkurwia? Hahaha i ma :D :*
      A na parringi sobie słońce poczekasz, bo zostały im jakieś trzy lata lata niż zrobi się pikantniej xDD Tak... Też cię kocham :*
      No wiem, że długo nie było, ale... Teraz jestem i się ciesz, matole bo szybko nie odejdę :3 Moja ty fortuno kochana, nie było natchnienia... Przez ciebie xD Macie jakieś pretensje? To wszystko wina PaKi :D
      Dziękuję za taki zajebisty komentarz! <3 Oczywiście, że mi nie dorównujesz, bo Zgredek tylko umie tak pisać komentarze :3 A tak na poważnie, to... Jak smakowało kakałko? Mam nadzieję, że chociaż raz się zakrztusiłaś. Nie no żarcik! :D
      Oczywiście natychmiast do ciebie piszę (a właściwie odpisuję) na privie :3
      Kochana ty moja ulubiona przyjaciółko <3

      Usuń
  4. No widzisz, ja wiedziałam, że ty nigdy nie wątpisz w moja skromność xD

    No mam nadzieję, ale tą Scorose też bym przeczytała. Pisanie na lekcji skąda ja to znam?

    Wiem, wiem, że sb poczekam, Ech widzisz trza mi było nie zdradzać :P

    Wiem, ze mnie kochasz, bo jak można tego nei robić <3 ( hahahha skromność +1000)

    Twoja fortuna CIę nawiedziła, szkoda, zę jutro zaś wyjeżdża na trzy dni do wawy,, prawdopodobnie bez neta -_-

    Ej no to nie tylko moja wina!!!! Ona też musi coś robić, ja tylko jej fortune przynoszę ( szczęście xD)

    Oby dwie jesteśmy super, zarąbiscie skromne xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps. A smakowało, i nei zaksztusiłam się xD ale poparzyłam jezyk ale cii

      Usuń

Komentarz piszesz przez kilka minut, a ja rozdział w kilka godzin/dni. Komentując dajesz mi motywacje bym pisała szybciej i lepiej. :)

3xff#e2d173xhx#d8c846xhx#dbd075xhx#c7b943xhx#988c25xhx#c8b832xhx#b8ac47xff1xff⋆xfxxfx✶xfxxfx⋆xff8xff20xff80xff5xff4xff40xff0 Harry Potter Magical Wand