27 września 2014

23. "Avada Kedavra i to niemożliwe"

„Nie ma lepszej śmierci,
jak w chwili szczęścia”
Sokrates

Dwie czwartoklasistki biegły w stronę szkoły, wesoło się przekomarzając. Były najlepszymi przyjaciółkami od pierwszej klasy i tak zostało do teraz, mimo wielu kłótni. Były ubrane na kolorowo, a z ich ust nie schodził uśmiech, nawet w tak deszczowy dzień były szczęśliwe. Mimo, że miały różne charaktery i różniły się wyglądem, to każdy zdążył poznać je jako Bliźniaczki. Dlaczego tak? Odpowiedź jest prosta – wszystko robiły razem, dokańczały po sobie zdania, zachowywały się jak siostry, ubierały się podobnie, broniły siebie nawzajem i nigdy nie powiedziały o sobie złego słowa. Jedna spokojna, druga wybuchowa. Pierwsza lubiła książki, druga uwielbiała filmy. Ellie kochała ciszę, spokój i zimę, Kelly wielbiła hałas, harmider i lato. Dwie zupełnie różne i przeciwne sobie osoby, które kochają się jak siostry.
— Przez ciebie kretynko spóźnimy się do szkoły! — zawołała zirytowana Ellie, chociaż w jej oczach dało się zobaczyć strach.
Blondynka zwróciła oczy ku niebu i pokręciła głową.
— Wyluzuj, Lee! — zaśmiała się melodyjnie, przeskakując kałużę. — Zdążymy jeszcze przed dzwonkiem.
Szatynka prychnęła, patrząc na przyjaciółkę z dezaprobatą.
— Zawsze tak mówisz, a potem mamy naganę i spóźnienie wpisane do dziennika! — warknęła, omijając łukiem tę samą kałużę.
— Oj, tam! — zawołała ze śmiechem. — Jedno małe spóźnienie nic nam nie zrobi!
Ellie uniosła wysoko brwi, a na jej ustach wykwitł kpiący uśmieszek.
— Jedno nie, ale każdego dnia, tak! — parsknęła, starając się ukryć rozbawienie. — Zawsze tak jest, że chcesz…
— ...kupić sobie ulubionego batonika w sklepie… — powiedziała rozmarzonym głosem Kelly.
— …bo w sklepiku szkolnym są gorsze i przeterminowane! — dokończyła z rozbawieniem blondynka, wchodząc na chodnik za przyjaciółką.
W tym momencie zaśmiały się jednogłośnie, patrząc na siebie wesoło. Zawsze tak było. Najpierw sprzeczka, a później wspólny śmiech, który wszystkich wprawiał w lepszy humor. Przechodziły właśnie koło księgarni, gdy Ellie nagle stanęła. O nie... – pomyślała w duchu blondynka, czekając aż jej przyjaciółka ruszy się z miejsca. Z przeciągłym westchnieniem weszła za Owerqul do sklepu, szurając nogami po podłożu. Szatynka natychmiast podbiegła do działu z książkami fantasy, a Kelly poczłapała za nią z miną skazańca. Rozejrzała się po półkach i zauważyła cały rząd płyt DVD. Oczy natychmiast zabłyszczały jej z podniecenia, a ona w ułamku sekundy znalazła się przy regale. Zaczęła oglądać każdą płytę po kolei, aż w końcu trafiła na tą, którą już dawno chciała kupić, a ona na dodatek była w dużej obniżce. Dziewczynka bez zastanowienia podbiegła do kasy i wydała całe swoje pieniądze, które przeznaczone były na śniadanie, na ukochany film. Po jakimś czasie Ellie kupiła podobno „fantastyczną” książkę i razem, ramię w ramię, opuściły księgarnię. I nagle coś sobie uświadomiły…
— W mordę jeża! — wykrzyknęła Kelly.
— Szkoła! — dodała Ellie.
— To wszystko twoja wina! — sprecyzowały w tym samym momencie.
— Moja?!
— Chyba twoja!
— Nie krzycz na mnie!
— To ty na mnie nie krzycz!
— Może ruszysz tyłek i pójdziemy do szkoły?!
Przekrzykiwały się z irytacją, a na sam koniec wybuchły śmiechem. Bawiło je to, a nawet bardzo je to śmieszyło. Zdawały sobie sprawę, że już raczej nie zdążą na lekcję, więc odwróciły się w celu odejścia. Ruszyły więc tą samą drogą, którą zmierzały do szkoły, wesoło gawędząc. Wiedziały, że dostaną dzisiaj kolejny raz ochrzan od swoich mam, no ale co mogły zrobić? Przecież czasu nie cofną, więc po prostu wrócą do swoich domów. Oczywiście nie obyło się bez kolejnej kłótni, która zaczęła się niewinnymi słowami.
— Co za książkę sobie znowu kupiłaś? — zapytała od niechcenia Kelly.
Szatynka spojrzała na nią z wesołymi iskierkami w oczach.
— Opowieści z Narni — odpowiedziała prosto rozmarzonym głosem, uśmiechając się przy tym błogo.
— Czytałam to w zeszłym roku jako lekturę! — wykrzyknęła, takim głosem jakby co najmniej Amerykę odkryła, a uśmiech na ustach Ellie powiększył się jeszcze bardziej. — Strasznie nudne…
Szatynka uniosła wysoko brwi, patrząc na przyjaciółkę z wrednym uśmieszkiem.
— Eee tam! — zawołała rozbawiona. — Ty nie wiesz co dobre, małpo! Lepiej ty mi powiedz jaki film na płycie kupiłaś!
Blondynka uśmiechnęła się z dumą, a w oczach tańczyły jej wesołe ogniki.
— Władcy Pierścieni! — wykrzyknęła z entuzjazmem, pokazując przyjaciółce napis na opakowaniu.
— Jak ja uwielbiam tą książkę! — zawołała Ellie z wielkim uśmiechem.
Kelly prychnęła pogardliwie, na co szatynka tylko się zaśmiała.
— Film jest lepszy, Lee! — oburzyła się blondynka.
— Nie prawda, Kay! — powiedziała z rozbawieniem szatynka, uśmiechając się wesoło do przyjaciółki. — Film powstał dzięki książce.
— No i co z tego? — zapytała z lekką irytacja. — Ja tam wolę obejrzeć sobie coś fajnego, niż czytać jakieś gówno.
Tym razem to Ellie prychnęła.
— Tak samo mogłabym powiedzieć o filmie — stwierdziła z dezaprobatą. — Wolę książki od oglądania filmów.
— Bo jesteś głupią kujonką! — wykrzyknęła blondynka z satysfakcją, a Ellie spojrzała na nią z niedowierzaniem.
— Cieszę się mądra idiotko, że tak o mnie myślisz — powiedziała chłodno, a Kelly zrozumiała, że przegięła.
— A ty to możesz przezywać?! — zawołała oburzona Gray, patrząc na przyjaciółkę wyczekująco. — Bo mi się wydaje, że jak ja nie mogę, to ty też.
— To źle ci się wydaje! — krzyknęła zdenerwowana szatynka.
— Nie rozkazuj mi, wariatko!
— Jak sobie życz.. — Ze zdziwienia nie dokończyła.
Przed nimi stał wysoki, muskularny człowiek. Odziany był w czarną, prostą szatę, a na plecach powiewała mu peleryna. Twarz miał zamaskowaną, a jedna z rąk była wyprostowana i skierowana w ich stronę. Ściskał w dłoni patyk, zwykły patyk. Wyglądał dziwacznie, ale groźnie.
— A kogo my tu mamy? — zapytał z drwiną w głosie. — Dwie małe, brudne mugolki.
Blondynka prychnęła pogardliwie.
— Ja jestem czysta — warknęła w jego stronę z wyższością. — Jak ktoś tu jest brudny to tylko ona!
Szatynka spojrzała na przyjaciółkę z politowaniem. Dobrze wiedziała, że zaraz jej przejdzie i znowu zacznie się normalnie zachowywać.
— To zmienia postać rzeczy, pani — powiedział i skinął Kelly z szacunkiem, na co ona wytrzeszczyła oczy. — Czy to ścierwo się pani narzuca?
— Nie i weź opuść ten patyk! — syknęła w jego stronę ze zdenerwowaniem. — To ścierwo mi się nie narzuca.
Mężczyzna poruszył się niespokojnie, a w jego oczach zobaczyły wściekłość. Zbliżył się do nich jeden krok.
— Ty mała, plugawa mugolko! — krzyknął z furią. — Jak śmiesz kłamać i zwracać się tak do lepszych od siebie?!
Dziewczynka spojrzała na niego z pogardą w oczach.
— Weź się od nas odwal! — wykrzyknęła zdenerwowana Kelly.
Nagle Ellie sobie coś uświadomiła. Mugol? Czysta? Patyk? Matko Boska! To jest czarodziej, prawdziwy magik! Pewnie dziwicie się skąd ona to wie? A stąd, że jej przyjaciółka jest czarownicą – Hermiona Granger powiedziała jej to przed wyjazdem do Hogwartu. Niedawno przysłała jej list z ostrzeżeniem, że coś złego dzieje się w ich świecie i źli ludzie mordują zwykłych ludzi. Nie ważne czy zabijają przez tortury, czy Avadą Kedavrą, ale zabijają. Z przerażeniem patrzała teraz na czarodzieja, który miał zwróconą różdżkę w stronę jej przyjaciółki, która drwiąco się do niego uśmiechała.
— Chodź, Kay! — zawołała, łapiąc przyjaciółkę za rękę i ciągnąc w stronę najbliższego sklepu. Jednak panna Gray szybko wyrwała się Ellie, łypiąc na nią.
— Nigdzie z tobą nie idę, Owerqul! — krzyknęła w jej stronę zdenerwowana. — Nie jesteśmy już przyjaciółkami.
— Proszę, Kelly… — szepnęła błaganie, patrząc ze strachem w oczy blondynki.
— Nie — Dziewczynka pokręciła stanowczo głową, a potem spojrzała na wkurzonego mężczyznę. — Weź już stąd idź, pomiocie.
Czarodziej Czystej Krwi nie wytrzymał już takiej zniewagi ze strony mugolki. Podszedł krok bliżej, a potem uniósł lekko różdżkę, kierując ją w stronę serca Kelly. Podniósł wysoko głowę i zaśmiał się do niej z pogardą.
Avada Kedavra! — wrzasnął, a strumień zielonego światła powędrował w stronę blondynki.
Ellie była na to przygotowana, rzuciła się w stronę przyjaciółki. To ją ugodziło zaklęcie. To ona padła na mokry od deszczu chodnik. To nie tak miało być. To w jej oczach nie dało się już niczego zobaczyć. To na jej twarzy widniał ostatni uśmiech. To właśnie ona zginęła za przyjaciółkę.
— I widzisz co zrobiłaś, mugolko? — zapytał z satysfakcją. — To dzięki tobie twoja brudna przyjaciółeczka nie żyje.

„Żegnając przyjaciela, nie płacz,
ponieważ jego nieobecność ukaże ci to,
co najbardziej w nim kochasz”
Khalil Gibran

I jak się pojawił, tak i zniknął. Została sama i w końcu zdała sobie sprawę, że Ellie nie żyje. Padła obok niej na kolana, a w jej oczach stanęły łzy. Jak mogła być taka głupia? Jak mogła postąpić tak względem przyjaciółki? Jak mogła pozwolić jej zginąć? Jak mogła skończyć ich przyjaźń, kiedy ta próbowała ją uratować? Czy ona zawsze musi być taka uparta? Oczywiście, że musiała! Sama pchała się do kłótni z tym niebezpiecznie wyglądającym facetem. Tylko dlaczego prędzej nie skapnęła się, że to czarodziej?! Dlaczego Ellie musiała sobie to uświadomić przed nią? Czemu nie przypomniała sobie o ostrzeżeniu Hermiony nim Lee to zrobiła?! Położyła sobie głowę martwej przyjaciółki na kolana, a słone łzy zaczęły skapywać na jej twarz.
— Przepraszam, Lee… — wyszeptała głosem pełnym bólu, cierpienia i smutku. — To przeze mnie to się stało… Znowu zawiniłam… Wybaczysz mi kiedyś, skarbie?
Zaczęła głośno szlochach, przytulając do siebie ciało przyjaciółki, które było jeszcze ciepłe. Przyłożyła ucho do jej klatki piersiowej, żeby upewnić się czy to prawda, a gdy nie poczuła bicia jej serca, to nowa fala łez zaczęła spływać po jej policzkach, kończąc swoją drogę na mokrej od jej płaczu koszulce przyjaciółki.
— Mogłam ciebie posłuchać… — wyszlochała załamana. — Tylko nie, ja musiałam być mądrzejsza… Dlaczego? Dlaczego mnie zostawiłaś? — szeptała ze niewyobrażalnym smutkiem, a jej twarz przeciął grymas bólu. — Wróć do mnie, Lee. Błagam cię! Nie zostawiaj mnie samej, proszę! Lee… Co ja bez ciebie zrobię?! Nawet nie będę w stanie bez ciebie mrugnąć… Wróć do mnie, błagam! Lee… Och! Błagam, wróć… Lee, wracaj do mnie!
Poczuła nagle ciepło w sercu, a potem w jej głowie pojawił się cichy głos przyjaciółki.
Nie mam ci czego wybaczać, Kay.
 Zastygła w zdumieniu, a zaraz potem uśmiechnęła się smutno, przyszła nadzieja.
Wróciłaś do mnie, Lee?
 W tym momencie to ciepło, które przed chwilą się pojawiło, zaczęło znikać.
Nie wróciłam i nie wrócę, słońce. Naucz się żyć beze mnie.
Blondynka na nowo zaczęła płakać, a w jej sercu pozostała tylko resztka tego pięknego uczucia. Nadziei, która do niej przyszła.
Błagam, Lee! Proszę, nie odchodź! Nie rób mi tego, Lee…
Poczuła jak ciepło muska jej policzek jakby ją głaskało. To tak jakby to Ellie to robiła, jakby tu była razem z nią.
Przepraszam, ale nie mogę. Tak jak ty nie możesz marnować życia na tęsknotę za mną, Kay. Pamiętaj… Jestem tu, w twoim sercu i już na zawsze tam będę. Mam tylko jedną prośbę. Pamiętaj o mnie i nigdy nie zapominaj, a wtedy jak już odejdziesz z tego świata, to ja przyjdę po ciebie. Pamiętaj… Kocham cię, Kay!
I odeszła, razem z tym ciepłem i nadzieją, a Kelly na nowo była sama.

~*~

Hermiona obudziła się z krzykiem, cała spocona. Miała najgorszy sen w swoim życiu, najgorszy koszmar. Trzęsąc się ze strachu przypomniała sobie śmierć Ellie i cierpienie Kelly. Mimo iż wiedziała, że to sen, to coś jej mówiło, żeby miała się na czujności. Patrzała tępo w czerwone kotary swojego łóżka, a jej twarz nie wyrażała niczego. Zawsze ona też była w swoich snach i grała tam dużą rolę, a teraz? Też grała jakąś tam rolę, bo to dzięki niej przeżyła Kelly, ale nie było jej tam. Najbardziej siedział jej w głowie moment, kiedy ujrzała Ellie leżącą na chodniku, to było najgorsze jej wspomnienie. Przez cały czas zastanawiała się co jest nie tak w tym śnie i nagle zrozumiała. To było coś takiego jak wizja, jakby to miało zdarzyć się naprawdę. Ogarnęło ją przerażenie, a zaraz potem usłyszała ciche pukanie w szybę. Podskoczyła jak oparzona i natychmiast podbiegła do okna, by następnie otworzyć je i wpuścić do środka sowę. Nie rozpoznawała jej, ale wydawała jej się taka dzika. Drżącymi rękoma odwiązała kartkę, która musiała należeć do mugola, bo była wyrwana z jakiegoś zeszytu w linie. Odetchnęła trzy razy, a potem spojrzała na tekst. Od razu rozpoznała pismo Kelly, przeraziła się nie na żarty.

Mionka!
Mogłabym zacząć od słów „Hej, Mionuś. Co u Ciebie? Jak tam szkoła? Czy wszystko gra?” Ale nie po to do Ciebie piszę…
Błagam Cię… Przyjedź do mnie, najlepiej teraz. Wiem, że tam u Ciebie jest późna noc, ale ja już nie mogę wytrzymać. Ellie nie żyje… Zabił ją jeden z TYCH ludzi. To wszystko moja wina, sprowokowałam go! Mionka to wszystko moja wina, rozumiesz? Ona jest martwa przeze mnie… Ja nie wiem jak ja to przeżyję! Ona powinna siedzieć obok mnie, śmiać się z tego co piszę i wyrywać mi długopis z ręki, żeby dopisać coś od siebie. Tyle, że jej tu nie ma, a ja nie daję rady!
Twoja Kay
PS. Jesteśmy w tej naszej tajnej dróżce przy JEJ domu.

Cała kartka była mokra od łez, ale Hermiona wszystko zrozumiała nazbyt dobrze.
— To niemożliwe… — wyszeptała załamanym i pełnym bólu głosem.
Czyli jej sen się sprawdził, a miała taką nadzieję, że to nie prawda. Od przedszkola się przyjaźniły i były nierozłączne. Zawsze razem, przyjaciółki na zawsze. Tyle, że od dwóch miesięcy nie są już „zawsze razem”, bo ona poszła do Hogwartu. Dziewczyny były swoim przeciwieństwem, a panna Granger kimś pomiędzy. Czuła, że to wszystko jej wina, bo jest czarownicą. Nie wytrzymała, zaczęła płakać. Nie jak o jakąś zabawkę, którą ktoś zabrał, tylko jakby zgubiła mamę w sklepie. Była zagubiona i przerażona, straciła jedną z najlepszych przyjaciółek. Bez zastanowienia wstała i z wyrazem determinacji weszła do łazienki. Po dosłownie trzech minutach wyszła z niej całkowicie ubrana, uczesana i gotowa do drogi. Wyciągnęła spod łóżka małą torebkę, na którą rzuciła zaklęcie powiększająco-zmniejszające. Włożyła tam najpotrzebniejsze rzeczy i list, który dostała dzisiaj od Kelly. Miała już wychodzić, gdy usłyszała zaspany głos.
— Gdzie idziesz, Granger? — zapytała zaskoczona Julia, przecierając oczy.
Hermiona westchnęła i wzruszyła ramionami.
— Przewietrzyć się — odpowiedziała, starając się by jej głos nie zadrżał.
— Tak ubrana i z torebką? — zapytała, unosząc jedną brew do góry. — Nie umiesz kłamać, Granger.
— No już dobrze… — warknęła z rezygnacją, patrząc jej z żalem w oczy. — Uciekam z Hogwartu.
— Porąbało cię, nie? — zapytała zaskoczona blondynka. — Chcesz, żeby wypieprzyli cię przy pierwszej lepszej okazji? Jeśli tak to pobij Malfoya. Zgwałć Wealseya. Zabij…
Po ostatnim słowie, Hermiona wybuchła płaczem, a Julia się przestraszyła. Nie wiedziała czy powiedziała coś źle, czy to pannie Granger się coś stało. Patrzała jak zaczarowana na szatynkę, mrugając co chwilę oczami. Hermiona się jednak nie uspokajała, więc panna McCorwin podeszła i przytuliła ją mocno, a przyjaciółka wtuliła głowę w jej ramię. Gdy po jakimś czasie orzechowooka się opanowała, to natychmiast odarła oczy i odetchnęła głęboko.
— Co się stało, Hermiono? — zapytała spokojnie Julia.
— Moja przyjaciółka nie żyje. Zabili ją Śmierciożercy — odpowiedziała głosem wypranym z uczuć. Blondynka tylko w oczach wypatrzyła nienawiść. — Teraz próbuję uciec z Hogwartu, żeby pocieszyć jej Bliźniaczkę.
— Łał… — Tylko to udało się powiedzieć blondynce. — No to jak uciekamy z Hogwartu?
Panna Granger wytrzeszczyła na nią oczy, a ona tylko przekręciła swoimi.
— Jak to my? — zapytała zbita z tropu.
— No normalnie, a jak? — parsknęła Julia, ale zaraz potem spoważniała. — Już wiem jak to zrobimy!
Hermiona spojrzała na nią z mieszaniną zdziwienia i zainteresowania.
— Zamieniam się w słuch.
— Wkradniemy się do sypialni McSztywnej… CZEKAJ! — zawołała, gdy ta chciała się odezwać. — Zakradniemy się do jej sypialni, bo tam jest jeden z pięciu kominków, z których można skorzystać. No wiesz… Sieć Fiuu i te sprawy. Poza tym… Jak się obudzi to powiemy, że chciałyśmy sprawdzić czy nadaje się na wybory Miss. Proste i logiczne, a na dodatek łatwe w obsłudze i tanie, bo nie my płacimy za ten cholerny proszek — Orzechowooka kiwnęła tylko głową, uśmiechając się do niej delikatnie. To było takie miłe, że Julia chciała jej pomóc. — A więc… Komu w drogę, temu czas!
Szatynka skinęła spokojnie na znak zgody, bo bała się, że jak się odezwie to nie będzie mogła powstrzymać łez. Tyle lat znała te dwie wariatki, na które każdy gadał Bliźniaczki. Trzymały się, przyjaźniły i były jak siostry. Nikt nie wyobrażał sobie Kelly bez Ellie, ani Elli bez Kelly. Gdzie była jedna, tam była też druga. Co z tego, że ciągle się kłóciły , jak bez względu na wszystko się kochały. Ellie zawsze umiała pocieszyć, dać dobrą radę, pomóc, rozśmieszyć i teraz miałoby już tego nie być. Kelly sobie bez niej nie poradzi, nie da rady. Mimo, że chciała być silna, ale jedna łza wypłynęła spod jej powieki. Julia, widząc to nie wiedziała co zrobić, żeby było jej weselej i by się uśmiechnęła. Nigdy nie była dobra w pocieszaniu i okazywaniu uczuć, zawsze tylko wystarczyło jej „Wszystko jest ok. Ze mną wszystko w porządku”, ale teraz? Bardzo wątpiła, że te słowa padną z ust szatynki. Jednak podeszła do niej niepewnie i położyła jej delikatnie dłoń na ramieniu, wiedziała, że to nic nie pomoże, ale może doda Hermionie trochę otuchy. Panna MCorwin spojrzała głęboko w załzawione orzechowe oczy i aż ją serce ścisnęło, nigdy w swoim życiu nie wdziała tyle bólu i cierpienia. Speszona odwróciła wzrok, pierwszy raz jej się coś takiego zdarzyło, nigdy się jeszcze nie zawstydziła. Panna Granger z powrotem spuściła głowę, szurając nogami po ziemi. Znajdowały się w tym momencie przed gabinetem profesor McGonagall i lekko się stresowały tym, że coś może pójść nie tak. Blondynka przewróciła oczami, przecież zawsze była pewną siebie, emanującą chłodem, wyższością i pogardą arystokratką. No właśnie… Była, a to czas przeszły. Z westchnieniem wolno i delikatnie nacisnęła klamkę, by drzwi stanęły przed nimi otworem. Nie wierzyły w to co zaraz miały zrobić, to było jak świadome pójście na bolesną śmierć, a może nawet gorzej. To była sypialnia Minevry McGonagall, więc gdy włamały się do środka spodziewały się czegoś na wzór alarmu, co darłoby się w niebogłosy „Intruz jest tutaj! Intruz wszedł do środka!”. Jednak, ku im zdziwieniu, nic takiego się nie stało, a wręcz odwrotnie. Było spokojnie, miło, przytulnie i bezpiecznie. Nie spodziewały się takiego wystroju po opiekunce Gryffindoru. Kto by pomyślał, że na ogół sztywna, poukładana i odpowiedzialna profesorka, może okazać się dobrą dekoratorką wnętrz? Cały pokój był wypełniony jasnymi kolorami, dzięki czemu nastrój sam się poprawiał i wprowadzał w dobry humor. Mistrzyni Transmutacji miała naprawdę przytulne swoje cztery ściany, które wręcz uwielbiała. W pomieszczeniu panował półmrok, a w powietrzu dało się wyczuć delikatną woń lawendy. Zauważyły, że kobiety nie ma u siebie, więc zgodnie stwierdziły, że trzeba skorzystać z tej nadarzającej się okazji. Podeszły szybko do kominka i wzięły trochę proszku w ręce. Julię nie bardzo dziwił fakt, że Hermiona wie jak działa sieć Fiuu, przecież dziewczyna jest chodzącą encyklopedią.
— To gdzie się udajemy? — zapytała po chwili panna McCorwin, delikatnie się uśmiechając.
— FeelStreat 21 — powiedziała pewnym głosem Hermiona, lekko przekręcając głowę.
Julia ledwo zauważalnie skinęła, a chwilę później obie zniknęły w płomieniach. Widziały, jak migały przed nimi różne kominki, a w jednym stał nawet sztuczny pies. Dziewczyny wylądowały w odpowiednim miejscu, głośno przy tym kaszląc i robiąc przy tym zamieszanie. Panna Granger dobrze wiedziała, że jej rodziców nie ma w domu, bo o tej godzinie bywają w pracy, więc tylko wzruszyła ramionami i otrzepała się z popiołu. To samo uczyniła ze sobą Julia, uśmiechając się przy tym lekko. Hermiona rozejrzała się po swoim salonie, a w jej sercu pojawiła się iskierka ciepła i bezpieczeństwa, którą zaraz stłumiła tęsknota. Dobrze wiedziała, że teraz już nic nie będzie takie jak zawsze, bo Ellie już nie było. Te wszystkie przygody, które przeżyły w trójkę, to już minęło i nie wróci. Tak strasznie trudno było jej się pogodzić z tym, że jej już tu nie ma i odeszła bezpowrotnie. Nadal kołatała jej się w głowie iskiereczka nadziei, może Ellie jednak żyje? A co jeśli obudzi się z głośnym wrzaskiem, a jej myślą przewodnią będzie „Jaki miałam zasrany sen”? Może to tylko wyobraźnia płata jej figle i za chwileczkę ruszy tyłek spod jej ulubionego drzewa na błoniach, myśląc, że było to tylko jej głupie wyobrażenie. Chciała, żeby tak było, ale niestety… Życie nie jest bajką i trzeba się z tym pogodzić, tylko, że ona nie umiała. Julia miała już dość tych łez lejących się litrami z oczu Hermiony, więc jednym mocnym ruchem odwróciła ją w swoją stronę.
— Jesteś silną i inteligentną czarownicą, Granger — powiedziała stanowczym głosem, którego powstydziłaby się sama profesor McGonagall. — Pamiętasz tą przygodę z Trollem? Starałaś się być spokojna, opanowana, kiedy ja rzucałam się jak powalona, drąc mordę wniebogłosy. Teraz też musisz być odważna jak na Gryfonkę przystało. Wiem, że to cholernie trudne i gadam jak jakaś powalona mugolska pogodynka, ale zrób to, nie dla siebie, ale dla Relly… Helly… Melly… Kelly! Tak, Kelly! Zrób to dla niej, pokaż, że ty się nie poddałaś. Nie rób takich głupich min, Granger! Mówię serio, a wtedy i ona poczuje, że musi zacząć żyć dalej – tak jak ty to zrobiłaś.
Hermiona pokiwała niepewnie głową, ocierając łzy z twarzy. Przybrała na usta delikatny uśmiech, a w jej oczach zabłyszczała wesołość. Jak szybko udało jej się zmienić z zaryczanej i zasmarkanej gówniary w szczęśliwą małą dziewczynkę.
— Postaram się… — mruknęła, ale tym razem głos już jej nie drżał ze smutku i przerażenia. — A tak w ogóle, to skąd ty wiesz tyle o mugolach?
Blondynka przewróciła oczami i skrzyżowała ręce na piersi, to zdecydowanie był gest irytacji. Hermionę wręcz zdziwiło takie zachowanie, ale zaraz miała się przekonać na własnej skórze, o co chodzi Julii.
— Tak to ty mnie słuchasz… — mruknęła obrażonym tonem, patrząc na pannę Granger z żalem. — Ja ci tu się zwierzam, a ty mi się tak odwdzięczasz? A tak serio, to miałam przecież mugolską przyjaciółkę, prawda?
Hermiona palnęła się otwartą ręką w czoło. No przecież, jak mogła o tym zapomnieć?! Zrobiło jej się trochę głupio, bo ona się wyżala na temat Ellie, a nigdy nie powiedziała Julii, że ona też to może zrobić jeśli chodzi o tą jej przyjaciółkę. Kiwnęła tylko głową i ruszyła w stronę frontowych drzwi, które stały na prawo od nich. Julia podążyła w ślad za nią, więc chwilę później pędziły już przez jedną z ulic głównych. Co chwila skręcały, w coraz to węższe, ścieżki, która chyba się nigdy nie kończyły. Lekko zmęczone dotarły w końcu do klęczącej dziewczynki, która miała blond włosy i głowę jakiejś szatynki na kolanach. Hermiona natychmiast podbiegła do załamanej Kelly, zamykając ją w stalowym uścisku. Nie wypuszczały się z objęć, puki obie nie przestały płakać. Oczywiście prośby Julii nic nie dały, ale cóż się dziwić pannie Grager? Nie co dwa dni widzi się swojego przyjaciela martwego, więc to chyba normalne, że rozryczała się jak małe dziecko. Gdyby blondynka ujrzała teraz swoją mugolską przyjaciółkę nie żywą, to chyba sama umarłaby na miejscu. Tyle, że panna McCorwin twierdziła, że nie wie co to są uczucia i że nigdy jeszcze niczego nie czuła. To było tak potworne kłamstwo jak to, że Putin wcale nie chce wojny. Dziewczyny się trochę uspokoiły i głaskały teraz Ellie po twarzy, tak jakby myślały, że ona się uśmiechnie. Teraz była już zimna i blada, więc obydwie zdawały sobie sprawę z faktu, że jej już nie ma, ale nie chciały tego przyjąć do wiadomości. Kochały tą małą pokręconą wariatkę, która była najdzielniejszą dziewczyną jaką znały. Teraz dziewczyny zaczęły obwiniać siebie, a to było gorsze od łez.
— To wszystko moja wina — stwierdziła Kelly i zawstydzona spuściła wzrok. — Gdybym nie kłóciła się z tym gnojkiem, to ona by żyła!
— Gadasz głupoty — powiedziała wolno Hermiona, a głos jej lekko zadrżał z nadmiaru emocji. — Gdybym nie była czarownicą, to nic by wam się nie stało!
Julia przewróciła zirytowana oczami i podeszła do zaryczanych i zasmarkanych dziewczynek, które nadal miały łzy w oczach. Położyła im dłonie na ramionach, a one spojrzały na nią z mieszaniną zdziwienia i smutku.
— Ogarnijcie się, dziewczyny! — powiedziała głosem, nie znającym sprzeciwu. — Wiem, że to boli i chcecie by ona wróciła, ale prawda jest taka, że jej już nie ma i nie będzie. Musicie zacząć myśleć racjonalnie, bo co zrobicie jak przyjadą gliny? Powiecie, że zabił ją jakiś powalony czarodziej, który zamiast mózgu ma budyń malinowy. Opanujcie emocje do odjazdu policji, a wtedy możecie sobie ryczeć ile chcecie.
Kiwnęły niemrawo głowami, głośno smarkając. Były w rozsypce, ale starały się chociaż troszeczkę poprawić.
— Ona ma rację, Miona — powiedziała po krótkiej chwili ciszy.
— Wiem, Kelly.
Wzięły kilka głębszych oddechów, a panna McCorwin wzięła to za dobry znak. Podała im kamienie, które z wysiłkiem przetransmutowała w chusteczki higieniczne. Przyjęły je, mrucząc coś pod nosem. Po jakichś pięciu minutach i ubytku sporej ilości kamieni, ich twarze wyglądały dobrze. Hermiona i Kelly starały się nie patrzeć w stronę przyjaciółki, która leżała bez życia, bo wtedy momentalnie w ich oczach stawały łzy. W pewnym momencie usłyszały przyspieszony oddech i prawie dostały zawału, natychmiast spojrzały na martwą Ellie, ale to nie ona oddychała. Na klatce piersiowej nieżywej siedział rudy kot, jej miesięczna kotka Tośka. Chciała, tak jak zwykle, pospać sobie razem ze swoją panią, co bardzo je zasmuciło, a zarazem rozczuliło. Siedziały tak na trawie i wpatrywały się jak urzeczone w ten widok, a Julia była bardzo zdziwiona. Dobrze wiedziała, że to nie jest zwyczajny kot, to jest czarodziejskie zwierzę. Tylko skąd mogła je mieć, skoro one nie ukazują się mugolom.
— Mam do was jedno małe pytanie — zaczęła z ociągnięciem, patrząc na nie ze zdziwieniem. — Skąd wasza przyjaciółka miała tego kota?
One spojrzały na nią zaskoczone jakby powiedziała im, że wychodzi za mąż za Draco Malfoya. W oczach Hermiony pojawiło się zrozumienie i zaraz potem odpowiedziała na jej dziwne pytanie.
— Kiedy oznajmiłam dziewczyną, że udaję się do Hogwartu, to od razu powiedziały, że idą ze mną na Pokątną. One wiedziały o magii, tak samo jak i ja, bo im o tym powiedziałam. Dobrze wiesz, że przyjaźniłam się z Harrym zanim dostałam sowę z listem, że zostaję przyjęta do tak dobrej Szkoły Magii. Nie ukrywałam przed nimi tego, że mam za przyjaciela czarodzieje, one o tym bardzo dobrze wiedziały. Założyłam się z nimi, że pójdę do Hogwartu – one mówiły, że tak, a ja, że nie – i oczywiście wygrały. Udaliśmy się więc do Dziurawego Kotła i weszłyśmy na Pokątną. Nie patrz tak na mnie, bo mówię prawdę. Było trudno, owszem, ale już za drugim razem nam się udało. Zapytasz pewnie jak, a ja dam ci prostą odpowiedź. Czytałam kiedyś, że osoba, która jest mugolem może wejść na tę ulicę, musi tylko uwierzyć. No wiesz… Musi uwierzyć w magię, że ona istnieje i to co im mówię nie jest kłamstwem. Myślały o tym, że świat magii istnieje i jak świetnie się w nim znaleźć, a potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Weszłyśmy do czarodziejskiego baru, a potem znalazłyśmy się na magicznej ulicy Pokątnej. Kiedy już wszystko kupiłam i postawiłam dziewczyną lody w najlepszej lodziarni, to Ellie coś zauważyła. A mianowicie sklep zoologiczny i, jak się można było spodziewać, popędziła tam w tempie ekspresowym. Bez zastanowienia kupiła rudego kotka za czarodziejskie pieniądze, które zostały wymienione z zwykłych mugolskich w Banku Gringotta. Jednak do dzisiaj nie mogła rozgryźć, co było w nim magicznego, ale ona twierdziła, że wystarczyło to, że kupiła go w moim świecie.
Po jej policzku spłynęła jedna łza, której dziewczynka nie starła, a Julia nagle coś zrozumiała, przestraszyło ją to, co odkryła. Podeszła do nich i zwierzęcia, by mu się przyjrzeć z bliska, a potem wstrzymała oddech.

— Wasza Ellie nie mogła być zwyczajną mugolką — powiedziała przerażona, patrząc z dziwnym błyskiem w oku w stronę martwej dziewczynki.

-----------------------
Hej, hej, hej <3
Rozdział się pojawił i mam nadzieję, że nie jest beznadziejny :D
Wpadłam na pomysł i postanowiłam go zrealizować. Teraz będą pojawiały się rozdziały przeplatane miniaturkami parringów (taa... ja tu parringi, a one dopiero pojawią się za cztery potterowe lata), które będą na tym blogu. Następną notka to miniaturka :3 
Dedykacja dla Lumossy i PaKi <3

13 komentarzy:

  1. Świetny rozdział. Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  2. DZIĘKUJE ZA DEDYKACJE KOCIAKU :p
    Przystępujemy do robienia z siebie idiotki xD
    PO pierwsze : Zgadzam sie z Ellie ksiażki są lepsze!!!!!!
    I nikt mi ma tutaj nie mówić, że jest na odwrót bo dowiem się gdzie taka osoba m ieszka i zakopie żywcem :D

    Ellie ,a zapale je znicza -_- [*]
    Normalnie troche dupa wołowa, wtemu facetowi to bym siekierą w łeb ( mm nastawiam sie destrukcyjnie na zabijanie moich postaci na moim blogu , potrrenuje u cb :P)

    "To było tak potworne kłamstwo jak to, że Putin wcale nie chce wojny" - kisne, płaczę, turam się po ziemi, nie żyje, śmieje się , kocham cię za to stwierdzenia

    Heh to chyba koniec <3
    Pozdrawiam i weny
    PaKi <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow wow wow. Normalnie płakać mi się chciało. O co chodzi? To bestialstwo godne Voldemorta, żeby przerywać w takim momencie. Mam nadzieję, że szybko wstawisz następny rozdział. A ten kot to pewnie Krzywołap. Zgadłam?
    Pozdrówka!
    RosePs

    OdpowiedzUsuń
  4. Ej, no! To było super <3 Coś całkiem innego niż dotychczas :D Świetnie! Ellie i Kelly - wątek idealny :D Najpierw się poryczałam jak głupia, a potem wybuchłam śmiechem i śmiałam się przez łzy <3 Bomba no i tyle *_* Ale... Nie była mugolką? Jakim cudem, wtf? :OOOOOOOOOO

    OdpowiedzUsuń
  5. Tęskniłaś za mną? ;>. Mistrzyni reaktywacji PsychicznaAbigail powróciła! Przepraszam, że ZNOWU zalegam z komentowaniem, ale jestem tak wybitnie nieogarnięta, że byłam PEWNA (tak serio serio PEWNA), że skomentowałam u cb i tutaj i na Huncach, a tu nagle wbijam i... nic. Tak, wiem, to przechodzi ludzkie pojęcie. Ja sama jestem z siebie tak dumna, że napisałam o tym incydencie w pamietniku, żeby moje dzieci (o ile będę je miała, w co wątpię), kiedyś, za wiele, WIELE lat, znalazły go na strychu i przeczytały jaka ich matka jest załamująca. Dobra, koniec srania w banie. Idę komentować. Tak na serio. Tutaj jest moje miejsce ( i tak jestem ostatnia, ale kij).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nic, jak na prawdziwą Mistrzynię Reaktywacji przystało jestem w pełnej gotowości by opublikować tutaj epopeję. Będzie rekordzik życia, jeśli coś mi nagle nie zepsuje humoru (jak to debilne zadanie z fizyki, gdzie mój kalkulator skapitulował i wywalił mi ERROR 362). Aż przetarłam oczy. Wkurzyłam się tak, że dałam taką odpowiedź do zadania i w dupie to. Nie moja wina, że mój fizyk nie zna sie na matmie i takie rzeczy wymyśla, że aż myślące stworzenia, jak kalkulatory, fiksują i wywalają errory.
      Będę komentować po kolei, czytając po raz drugi i komentując ten rozdział i poprzedni. Lecimy! Czas na spam!
      Kąpiele są takie pozytywne. To miłe uczucie, kiedy cieplutka woda ciurkiem tak ci ścieka po plecach <333. Albo jak czujesz miły aromat żelu pod prysznic (mam water LILY i to mnie mega napędza, bo zawsze podczas kąpieli water Lily mam przypływ weny. Też spróbuj, Zgredziu. Nivea ma też HARMONY(mione) time ;>). To takie miłe i pozytywne, a jeśli dodać do tego jeszcze mycie włosów, kiedy piana tak przyjemnie pieści twoje meszki włosowe, a tu nakładasz odżywkę od końcówek po nasadę (nigdy na odwrót). I chyba kąpiel w błocie. Jest równie... zajmująca. chociaż ciężko mi to wyobrazić. Kąpiel w błocie, znaczy się. Kiedyś kąpałam się w błocie, a raczej w bagnie, kiedy byłam w Turcji. Ponoć miało to jakieś tam zdrowotne znaczenie. Pamietam, że strasznie potem mnie swędziała skóra, mimo że brałam prysznic i tam, i na stacji beznyznowej na przystanku, i dwa razy w hotelu. Ale jak pomyślę, że miałabym przeżyć taką kąpiel z przyjaciółmi, to chyba byłaby tak, że tak powiem ZMYSŁOWA jak kąpiel z water Lily. Naprawdę świetna scena

      Usuń
    2. [BLOGGER ŚWIRUJE]... w sensie taka pozytywna, pięknie ujmuje ich przyjaźń i tak pozytywnie napędza. Ech... przyjaciele. Moja przyjaciółka nawet podczas głupiej gry na WDŻ'ecie nie mogła napisać o mnie 10 punktów. TYLKO 10! Ja napisałam z marszu o koleżance, którą wylosowałam 25, a ona o mnie, swojej drugiej połówce, bliźniaczce, którą oddzielono od niej po urodzeniu, a jej szaona rodzina wysłała ją na zabiegi mutacyjne, żeby zmienić jej kolor włosów i rysy twarzy, aby złudnie nie była do mnie podobna. Tak, właśnie tak. NIE. Ona nie napisała nawet 10, to pop prostu,... ech... Julka albo Mionka, albo NAWET GINNY by się tak nie zhańbiły no.
      Zawsze zastanawiał mnie system szkolny w Hogwarcie, a raczej jego brak. Do dzisiaj nie mogę pojąć, jak udawało im się motywować uczniów do nauki. Nasza matematyczka jest już tak załamana, że organizuje skrajnie niematematyczne konkursy, by powstawiać nam bardziej pozytywne oceny. A gość od chemii nawet nie gada o chemii, żeby nie rozczarować się naszym ubytkiem w wiedzy. A w Hogwarcie mają wspołzawodnictwo międzydomowe i to niby wszytsko załatwia! U nas w podstawówce pamiętam, że było współzawodnictwo, ale wszyscy mieli to w dupie. A tutaj przez tyle lat ten sam system, a 20 punktów dla domu jest w stanie zmotywować dzieciaki do roboty. No magia. W dodatku Sprout zmotywowała ich tymi punktami na tyle, że nawet POLICZYLI fasolki. I DOLICZYLI do stu. Jak ja miałabym tyle liczyć to trzeba mi zapłacić z góry, sorry. Chyba dlatego nie przyszedł do mnie list z Hogwartu :(. Bo nie mam w sobie tego hogwartczykowego pożądania punktów. Tak, to na pewno to. Ewentualnie to ten wariat z klatki obok widząc sowę rzucił w nią kamieniem i list nie doszedł. Tak też mogło być.

      Usuń
    3. Niech pani Sprout sie nie przjemuje tym, że boi się uczniów. Nasza wychowaczyni już dawno przyznała, że się nad boi i spokój. Po co jakieś szopki odstawiać z pięcioma punktami? SPROUT, to są walki gryfońsko-ślizgońskie. Tego nie ogarniesz.
      I absolutnie popieram to, że ten neigodziwy czyn jest godzien tylko jednego - dożywocia w Azkabanie. Szkoda tylko, że tego jej nie wygarnęli jak moja koleżanka, o której pisałam te 25 punktów, kiedyś matematyczce. hahahhaha.
      Ale określenie "purchawa" Seamusa po prostu rozwaliło system. Śmiałam się przez 20 minut. to oficjalne - od dzisiaj zamiast "wywłoka" będę mówić "purchawa". To jest po prostu świetne.
      A propos mojej koleżanki, ona powiedziała do matematyczki DOKŁADNIE to samo jak Herma:
      — Jak ja już bym chciała, żeby pan przestał tu uczyć!
      Tyle, ze ona dodała jeszcze, że poprzednia matemaryczka wiedziała, co mówi i że ona jest głupia... Chyba Magdę nawiedził duch Hermiony Granger wtedy xD
      Ale dobrze, że walnęła Snape' owi kilka słów hahahahahah. Ja bym poszła jeszcze dalej, bo gościa nie znoszę i mam w dupie, co o mnie pomyśli. Wiem, mój respekt do nauczycieli równy jest zeru, ale ja Snape' a po prostu sznaować nie potrafię.

      Usuń
    4. Jak już mowa o tym, że Snape dostałby szału, to ja też chce to zobaczyc xD. KONIECZNIE to kiedyś opisz hahahahha. Taki szal jak w trzeciej części. Z tego co pamiętam to nasza matematyczka dostała po wypowiedzi koleżanki takiego szału, że omal jej żyłka nie pękła hahahah. Normalnie myślałam, że lada chwila wstanie zza katedry, złapie pierwszą ławke i rzuci nią o ścianę. AHhahahahahhahaha.
      A propos balów i buntu uczniów to ja chciałam pod koniec zeszłego roku coś takiego zorganizować. Wiesz, wszyscy nagle wstają, wychodzą ze szkoły i krzyczą całą prawdę o nauczycielach buahahahhahaha.
      boże, zaczynam się siebie bać.
      Ale to świetne, że Hunce wymyśliły Bal na Noc Duchów <333. Kocham te twoje nawiązania w tym opku do drugiego... to takie... nwm po prostu epickie.
      Wiesz co, Zgredziu? Po pyskówce myślałam, że najzabawniejszą dziewczyną jest Mionka, ale zaraz potem Julka mnie po prostu wbiła w ziemię. Ona jest taka... taka... SZCZERa
      "Ja?! Anioł, nie dziewczyna?!"
      hahahahahahhahahhahahahahahahahahhahahahahhahahahahahahahhahahahahhahahahahhahahahahhahah
      odwala mi.
      "Nie obrażajmy butów, one są przydatne dla społeczeństwa"!
      Słusznie! Zwłaszcza kiedy mowa o martensowatych martensach <333.
      Ta scena z AAAA też była epicka. Przypomina mi się teraz... albo nie, zamknę się. I tak za dużo tutaj nawiazań do mojego życia. Wybacz ten spam :(.
      I znowu Julka! Hahahahah ta dziewcyzna kiedyś sprawi, że sie zeszczam ze śmichu po prostu hahahaha
      "Tak tylko sobie herbatkę pijemy."
      Hahahahahahhahahahahahahaha
      — Ach… Nie mamy melisy na uspokojenie, ale może ziołowa pomoże.
      Snape pijący meliskę... Snape pijący melisę...
      — Proszę, oto galaretka.
      Hahahahahahahhahahahhahahha
      Nie, ona jest po prostu... bezcenna xD
      "Przeginasz, drogie dziecko"
      Nie w ogóle.
      Trochę się temu Malfoyowi przytyło, nie?
      Hahahhahahahahhahahah
      Trochę.
      Mam głupawkę.
      Głupawka na całego.
      O kurde, jak przyjdzie Chloe, to będzie nieźle xD. Hahahhahah. A Julka faktycznie przypomina Meadowes.
      Pokłócę się z tb o to, że księża przestrzegaja dziesiećiu przykazań xD. Mój ewidentnie tego nie robi. Na lekcji mówi tyle razy "jezu" i "boże", ile ja przez całe swoje życie nie xD.
      Filch jest też dobry w twoim opie. Te jego trafne uwagi xD
      "NOGI Z DUPY POWYRYWAM!" hahahahah. Ten to jest pozytywnie nastawiony do pracy xD.
      I jak z gracją skońcozne, oczywiście Julia xD.
      Powinnaś schudnąć, babo!
      dobra, kończę, bo nie piszę tutaj nic konstruktywnego. Muszę isć się wyśmiać i wracam xD.

      Usuń
    5. "Wyśmianie się" zajęło mi dłużej, niż przypuszczałam, ale - jak zwykle - mam do odgrzania w mojej starej mikrofalówce kolejny kotlet, zwany usprawiedliwieniem:
      Kiedy poszlam do łazienki sie pośmiać, to chyba ostro rypnęłam na głowę, bo postanowiłam - uwagauwaga, bo nie uwierzysz - ZACZĄĆ SIĘ UCZYĆ. Tak. Nie żartuję. Po prostu coś mi jebło na głowę...
      Fali pilności nadszedł jednak kres i skomciuję Twój boski rozdzialik teraz, kompletnie zlewajac jutrzejszy sprawdzian z histy *śmiech szaleńca*. Bosh... jak ja nienawidzę histy. Nasza babka jest taka czepialska, że wymaga od nas - że tak powiem - znac kolor majtek królowej Bony, noo. Za to nasz anglista jest pedofilem... tak wygląda xP. Ewentualnie również wampirem, bo potrafi znikać (wampirze tempo hohooh) ze szkoły, nei przechodząc przez żaden korytarz, nauczyciele sie go boją (zauroczył ich, a jak), a niektórzy uczniowie mają ranki od przecieć (wcale sie następny nie pociął, tylko to ten wampir nachlał się ich krwi). Dobrze, że uciekłam z jego grupy. Pewnie moja cenna hemoglobina pływalaby właśnie w jego żołądku, gdybym tam została. DOBRA KONIEC OFFA.
      Wiesz, co najbardziej kocham w twoim opku? Nie, nie dialogi. Ale to też. Nie, nie postacie. Chociaż są totalnie idealne, naturalne i ludzkie. Nie, również nie akcje, chociaż numery ktore odstawiają Lunatycy i Lunatyczki/Hunce sprawiają, że "jeeee jeeee jeee jebłooo mnieee" do tego stopnia, że zaczynam się uczyć fizyki. BRRR!

      Usuń
    6. Chodzi o te twoje trafne porównania, które po prostu... są tak trafne, że aż mucha nie siada, no!
      "kłamała jak Putin, kiedy powiedział, że nie chce wojny"
      ^^ w tym momencie, mimo że to prawda w oczy kole, po prostu spadłam z łóżka i zaczęłam się tażać na dywaniku ze śmiechu. MATKO! TO TAKA PRAWDA!
      albo:
      "wyglądała jakby właśnie usłyszała, że Julia wychodzi za Malfoya"
      No i od razu wiadomo, jak wygląda! To takie prawdziwe, że aż... ech... zawsze przy twoim opku nagle brakuje mi słów. Zwykle to się nie zdarza, ale u cb zawsze klepie jakieś trzy po trzy. No bo to kurwa genialne i tyle!
      Wiesz, co, Zgredziu? Powinnaś dostać zatrudnienie jako jakiś satyryk, bo ty po prostu... ćwiartujesz ludiz, no!
      Chyba otworzę sobie komentarzowy kącik, gdzie wypisze najlepsze teksty danego rozdziału, a następnie zapisze to sobie na dysku twardym i skompletuje prymitwną stornę na Wikicytatach z twoim opowiadnaiem, bo... no brak słów, no!
      Okej - pierwsza edycja. AKCJA!
      "Jak się obudzi to powiemy, że chciałyśmy sprawdzić czy nadaje się na wybory Miss. Proste i logiczne, a na dodatek łatwe w obsłudze i tanie"
      Jezus Maria, nie jestem w stanie wyobrazić sobie miny McGonagall, to... to po prostu przechodiz moją wyobraźnię. Tak samo jak nie mogę sobie wyobrazić mojej ex-wychowczyni jako małej dziewczynki albo mojego anglistę jako zwykłego, niewampirzego człeka. NO NIE MOGĘ NO!
      "Chcesz, żeby wypieprzyli cię przy pierwszej lepszej okazji? Jeśli tak to pobij Malfoya. Zgwałć Wealseya."
      Hahahha dlaczego nie na odwrót? Gwałt na Malfoyu byłby bardzo ciekawym przedsięwzięciem, a jego opis.. mrrr
      Matko, jaka ja jestem zboczona.

      Usuń
    7. "Wiem, że to cholernie trudne i gadam jak jakaś powalona mugolska pogodynka, ale zrób to, nie dla siebie, ale dla Relly… Helly… Melly…"
      Hahahah i znowu Julka ^^^. Powalone mugolskie pogodynki... ech, to taki klasyk.
      Dzisiejszym bohaterem rozdziału zdecydowanie zostaje Julka. Zeszłego była Mionka, ale McCorwin jest po prostu hlevvefcyctdwuyqwueuccyew.
      Wiesz, co jeszcze uwielbiam w twoim opku? Że piszesz powaznych rzeczach w niepoważny sposób. Niby dzisiejszy rozdział był na maksa smutny, roiło się od łez i było mi przykro Ellie (WOLAŁA KSIĄŻKI! JA TEŻ WOLĘ KURWA KSIĄŻKĘ TOLKEINA OD FILMU WŁADCY PIERŚCIENI, NOOO! *chlipie*), ale jednak ukazalaś to z drugiej perspektywy, gdzie można sie tak jakby pośmiać przez łzy. to po prostu... ach, masz talent i tyle, po co ja będę z siebie wychozić i używać słów, ktorych nie rozumiem, żeby spróbować twój talent opisać. GO SIĘ PO PROSTU OPISAĆ NIE DA. Stworzyłaś opowiadanie kompletnie unikatowe, twój styl jest niepowtarzalny... nietypowy i zdecydowanie nie taki, do którego jestem przyzwyczajona, ale to właśnei cyzni go wyjątkowym.
      JEsteś po prostu genialna dziewczyno, nigdy nie przestawaj pisać i tyle. A jeśli przestaniesz, wiedz, że cię odszukam i naślę mojego wampirzego nauczyciela. To nie będzie przyjemne. chociaż Klaus Mikealson wymawia z brytyjskim akcentem słowo wempaja wręcz idealnie, to sądzę, że nie zabrzmi to tak słodko, kiedy naprawdę ktoś spróbuje wyssać twoje życie.
      Boże, jak to zabrzmiało.
      Więc pisz!
      Bo wampiry są na tym świecie. I czyają twoje opo.
      No!
      Wybacz, że tak krótko dzisiaj, ale muszę lecieć (koleżanka dzwoni. znowu -,-).
      Weeeeniczy, kochana :*
      Pisaj pisaj pisaj :*
      RypniętAbigail

      Usuń

Komentarz piszesz przez kilka minut, a ja rozdział w kilka godzin/dni. Komentując dajesz mi motywacje bym pisała szybciej i lepiej. :)

3xff#e2d173xhx#d8c846xhx#dbd075xhx#c7b943xhx#988c25xhx#c8b832xhx#b8ac47xff1xff⋆xfxxfx✶xfxxfx⋆xff8xff20xff80xff5xff4xff40xff0 Harry Potter Magical Wand